Macierzyństwo
zastępcze nie jest sprawą nową. Istniało w historii już wiele
tysięcy lat temu i było powszechne w starożytnym Bliskim Wschodzie
czego potwierdzenie odnajdujemy w Biblii (por. historia Sary i
Abrahama, Jakuba i Racheli). Historycznie sytuacja jest zrozumiała,
ponieważ kobiety, które nie posiadały wolności w żadnym wymiarze
były traktowane jako własność z pełną możliwością
wykorzystania. Wraz ze zmianą kondycji społecznej w pierwszych
wiekach naszej ery związanej z chrześcijaństwem kobiety takie
skazane były na brak szacunku ze strony środowiska oraz na modlitwy
ze strony Kościoła. Zmiany zaczęły się dokonywać dopiero wraz
ze zmianą ludzkiej świadomości dotyczącej sierot. Dla wielu
kobiet i małżeństw jest to sytuacja niewystarczająca, dlatego
wymagająca rozwiązań medycznych, które przyniósł ze sobą
rozwój medycyny w drugiej połowie XX wieku.
Poszukiwanie definicji
Ze
względu na ogromny postęp jaki się dokonał w leczeniu
niepłodności problem pojawił się po stronie etycznej. Doktor
Maria Soniewicka, prawnik i filozof, podczas debaty Jak uregulować
kwestię macierzyństwa zastępczego? podała następującą
definicję macierzyństwa zastępczego:
„Przez termin >>macierzyństwo zastępcze<< rozumie się (…) sytuację, w której kobieta decyduje się na zajście w ciążę i urodzenie dziecka celem zrzeczenia się praw do niego na rzecz innej osoby bądź osób.”.
Mamy więc przedstawioną konkretną
sytuację, w której nie ma wątpliwości w jakim celu dziecko
zostaje poczęte. Głównym zadaniem matki zastępczej jest
spełnianie formy żywego inkubatora. Definicja ta jest jednak
ułomna, gdyż zawęża ona dziedzinę do jednej sytuacji. Z
logicznego punktu widzenia jest więc nie poprawna, jednak naprowadza
ona na prawidłowy tok myślenia. Podobnie
wyrażał się dr hab. Włodzimierz Galewicz, w swojej wypowiedzi
podczas tej samej debaty. Filozof ten twierdzi, aby w ogólnej
definicji mówiło się o macierzyństwie zastępczym jako o relacji
trzech osób spośród których mężczyzna i jedna z kobiet byliby
potencjalnymi rodzicami, natomiast surrogate mother
przybierałaby jedną z trzech form: dawczyni komórki jajowej (egg
donor), nosicielki (gestational
mother, gestational carrier) lub
też tzw. „żywego
inkubatora”.
Również w tym wypadku nie
możemy się zgodzić na takie postawienie sytuacji, gdyż jest ono
niepełne. Profesor również podał przykład, który niejako
podważa takie podejście: co z kobietą zgwałconą, która zamierza
urodzić dziecko, ale później oddać je do adopcji.
Regulacja prawna
Dlaczego
w ogóle poszukuje się takie definicji? Odpowiedź jest niezwykle
prosta – brak polskiej definicji prawnej oraz regulacji tej
kwestii. Od 2008 roku w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym znajduje
się przepis art. 619, który wyraźnie stanowi, że matką jest
wyłącznie kobieta, która dziecko urodziła. Nic tego nie może
zmienić – żadna umowa czy słowa matki. Luką którą się
wykorzystuje w tym momencie to adopcja ze wskazaniem. Ta jednak nie
chroni interesów zainteresowanych posiadaniem „tego konkretnego”
dziecka, ani nie nakłada żadnych obowiązków na osobę oddającą
dziecko. Nie wspominając o samym interesie dziecka, które staje się
wówczas przedmiotem handlu, a nie rzadko również szantażu
(surogacje uznaje się w Polsce jako handel żywym towarem).
Zdanie Kościoła
Kościół
katolicki nie podejmuje próby definicji, ponieważ podczas całego
przebiegu macierzyństwa zastępczego wykorzystuje się procedurę in
vitro. W Instrukcji o
szacunku dla rodzącego się życia i o godności jego przekazywania
Donum Vitae z 1987 roku
wypowiada się w sposób stanowczy:
„Jest ono niedopuszczalne z tych samych powodów, które przemawiają za odrzuceniem sztucznego zapłodnienia (...), ponieważ sprzeciwia się jedności małżeństwa i godności prokreacji osoby ludzkiej. Macierzyństwo zastępcze jest obiektywnie niepełne wobec obowiązków wynikających z miłości macierzyńskiej, wierności małżeńskiej i odpowiedzialnego macierzyństwa. Obraża ono godność i prawo dziecka do poczęcia się, do okresu ciąży i wychowania przez własnych rodziców oraz, ze szkodą dla rodzin, wprowadza podział między czynnikami fizycznymi, psychicznymi i moralnymi, które je konstytuują.”.
Podsumowanie
Popatrzmy
jeszcze na inny bardzo ważny aspekt takiego podejścia do początków
i dalszych losów powstałego życia: jak będzie się czuło
dziecko, które się o tym dowie? Czy ma prawo znać prawdę? Co
jeśli takie dziecko dostanie się dwojgu ludziom tej samej płci
(np. Elton John, Ricky Martin)? Najważniejsze powinno być w tym
momencie dziecko, a nie dobro rodziców.
Może
większa dyskusja na ten temat przeniesie się na ułatwienie
procedur adopcyjnych – tego nie wiem. Jednak sądzę, że
macierzyństwo zastępcze nie ma w sobie nic dobrego.
Krzychu
;)
PS
Jest to tylko przyczynek do tematu o charakterze informacyjnym.