10 kwietnia 2015

Macierzyństwo zastępcze

Macierzyństwo zastępcze nie jest sprawą nową. Istniało w historii już wiele tysięcy lat temu i było powszechne w starożytnym Bliskim Wschodzie czego potwierdzenie odnajdujemy w Biblii (por. historia Sary i Abrahama, Jakuba i Racheli). Historycznie sytuacja jest zrozumiała, ponieważ kobiety, które nie posiadały wolności w żadnym wymiarze były traktowane jako własność z pełną możliwością wykorzystania. Wraz ze zmianą kondycji społecznej w pierwszych wiekach naszej ery związanej z chrześcijaństwem kobiety takie skazane były na brak szacunku ze strony środowiska oraz na modlitwy ze strony Kościoła. Zmiany zaczęły się dokonywać dopiero wraz ze zmianą ludzkiej świadomości dotyczącej sierot. Dla wielu kobiet i małżeństw jest to sytuacja niewystarczająca, dlatego wymagająca rozwiązań medycznych, które przyniósł ze sobą rozwój medycyny w drugiej połowie XX wieku.

Poszukiwanie definicji

Ze względu na ogromny postęp jaki się dokonał w leczeniu niepłodności problem pojawił się po stronie etycznej. Doktor Maria Soniewicka, prawnik i filozof, podczas debaty Jak uregulować kwestię macierzyństwa zastępczego? podała następującą definicję macierzyństwa zastępczego: 
„Przez termin >>macierzyństwo zastępcze<< rozumie się (…) sytuację, w której kobieta decyduje się na zajście w ciążę i urodzenie dziecka celem zrzeczenia się praw do niego na rzecz innej osoby bądź osób.”. 

Mamy więc przedstawioną konkretną sytuację, w której nie ma wątpliwości w jakim celu dziecko zostaje poczęte. Głównym zadaniem matki zastępczej jest spełnianie formy żywego inkubatora. Definicja ta jest jednak ułomna, gdyż zawęża ona dziedzinę do jednej sytuacji. Z logicznego punktu widzenia jest więc nie poprawna, jednak naprowadza ona na prawidłowy tok myślenia. Podobnie wyrażał się dr hab. Włodzimierz Galewicz, w swojej wypowiedzi podczas tej samej debaty. Filozof ten twierdzi, aby w ogólnej definicji mówiło się o macierzyństwie zastępczym jako o relacji trzech osób spośród których mężczyzna i jedna z kobiet byliby potencjalnymi rodzicami, natomiast surrogate mother przybierałaby jedną z trzech form: dawczyni komórki jajowej (egg donor), nosicielki (gestational mother, gestational carrier) lub też tzw. „żywego inkubatora”. Również w tym wypadku nie możemy się zgodzić na takie postawienie sytuacji, gdyż jest ono niepełne. Profesor również podał przykład, który niejako podważa takie podejście: co z kobietą zgwałconą, która zamierza urodzić dziecko, ale później oddać je do adopcji.

Regulacja prawna

Dlaczego w ogóle poszukuje się takie definicji? Odpowiedź jest niezwykle prosta – brak polskiej definicji prawnej oraz regulacji tej kwestii. Od 2008 roku w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym znajduje się przepis art. 619, który wyraźnie stanowi, że matką jest wyłącznie kobieta, która dziecko urodziła. Nic tego nie może zmienić – żadna umowa czy słowa matki. Luką którą się wykorzystuje w tym momencie to adopcja ze wskazaniem. Ta jednak nie chroni interesów zainteresowanych posiadaniem „tego konkretnego” dziecka, ani nie nakłada żadnych obowiązków na osobę oddającą dziecko. Nie wspominając o samym interesie dziecka, które staje się wówczas przedmiotem handlu, a nie rzadko również szantażu (surogacje uznaje się w Polsce jako handel żywym towarem).

Zdanie Kościoła

Kościół katolicki nie podejmuje próby definicji, ponieważ podczas całego przebiegu macierzyństwa zastępczego wykorzystuje się procedurę in vitro. W Instrukcji o szacunku dla rodzącego się życia i o godności jego przekazywania Donum Vitae z 1987 roku wypowiada się w sposób stanowczy: 
„Jest ono niedopuszczalne z tych samych powodów, które przemawiają za odrzuceniem sztucznego zapłodnienia (...), ponieważ sprzeciwia się jedności małżeństwa i godności prokreacji osoby ludzkiej. Macierzyństwo zastępcze jest obiektywnie niepełne wobec obowiązków wynikających z miłości macierzyńskiej, wierności małżeńskiej i odpowiedzialnego macierzyństwa. Obraża ono godność i prawo dziecka do poczęcia się, do okresu ciąży i wychowania przez własnych rodziców oraz, ze szkodą dla rodzin, wprowadza podział między czynnikami fizycznymi, psychicznymi i moralnymi, które je konstytuują.”.

Podsumowanie

Popatrzmy jeszcze na inny bardzo ważny aspekt takiego podejścia do początków i dalszych losów powstałego życia: jak będzie się czuło dziecko, które się o tym dowie? Czy ma prawo znać prawdę? Co jeśli takie dziecko dostanie się dwojgu ludziom tej samej płci (np. Elton John, Ricky Martin)? Najważniejsze powinno być w tym momencie dziecko, a nie dobro rodziców.

Może większa dyskusja na ten temat przeniesie się na ułatwienie procedur adopcyjnych – tego nie wiem. Jednak sądzę, że macierzyństwo zastępcze nie ma w sobie nic dobrego.

Krzychu ;)



PS Jest to tylko przyczynek do tematu o charakterze informacyjnym.
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

Popularne posty: