20 grudnia 2014

Boże Narodzenie

24 i 25 grudnia świętuje każdy w Polsce. Wigilia musi być. Tradycja tak zakorzeniona w naszym kraju, że nawet ateiści ją zostawili sobie. Piękna sprawa, ale w pewien sposób też niebezpieczna dla chrześcijanina. Co w niej takiego groźnego dowiecie się po lekturze całego artykułu.

Nativitas Domini

Tak brzmi oficjalna nazwa Kościoła omawianej uroczystości. Polski Kościół przyjął nazwę analogiczną - Narodzenie Pańskie. Najstarsze wzmianki o Uroczystości Bożego Narodzenia znajdujemy u greckiego artysty Furiusa Dionizjusa Filokalusa w Depositio martyrum. Dokument ten datuje się na rok 354. Jednak to tylko wzmianka o konkretnej uroczystości. Sam fakt narodzenia Mesjasza, wg H. Lietzmanna, był związany z obchodami uroczystości Objawienia Pańskiego, dlatego jego obchody można przesunąć na czasy wcześniejsze. Podaje on bowiem, że uroczystość Epifanii jest znacznie starsza i należy do grona pierwszych świąt.

Dzień, w którym jest obchodzony (25 XII) pochodzi z Tradycji. Specjaliści nie są zgodni, dlaczego akurat ten dzień. Z tego też powodu istnieją różne teorie:
  1. a) najpopularniejszą jest chrystianizacja święta pogańskiego - było to przeciwstawienie nigdy nie zachodzącego światła Chrystusa zachodzącemu bogu Mitrze; nie jest to jednak przejęcie święta, ale zaprezentowanie czegoś całkiem nowego, innego (m.in. H. Usener, F.J. Goelger, H. Frank);
  2. b) kolejną jest łączenie urodzin Jezusa z urodzinami Jana Chrzciciela; w skrócie chodzi o to, że Ostatni Prorok Starego Przymierza miał urodzić się w dniu przesilenia letniego (za De solstitiis et aequuinoctis conceptionis et nativitatis Domini nostri Iesu Christi et Iohannis Babtistae) - z Pisma Świętego wiemy natomiast, że Chrystus był pół roku młodszy (m.in. L. Duchesne, L. Fendt, A. Strobel, A. Wilmart);
  3. c) trzecia teza łączy powyższe dodając, że początkowo uroczystość Bożego Narodzenia obchodzono z 5. na 6. stycznia, by 6. stycznia świętować Jego chrzest; w związku z kultem i obliczeniami Kościół w IV wieku przeniósł uroczystość na 25. grudnia (m.in. O. Culmann).
Muszę jednak dodać, że 26. grudnia jest błędnie nazywane Drugim Dniem Świąt Bożego Narodzenia. Jest to pierwszy dzień oktawy Bożego Narodzenia i obchodzi się rocznicę męczeńskiej śmieci diakona Szczepana (od łac. Stephanus).

Pismo Święte

Zacznijmy więc od zwiastowania. Był to pierwszy moment, w którym ktokolwiek dowiedział się o konkretnym czasie narodzin człowieka oczekiwanego od wieków. Ewangelista podaje, iż było to "w szóstym miesiącu". Z kontekstu wiemy, że był to szósty miesiąc ciąży matki Jana Chrzciciela. Bez żadnych ogródek anioł powiedział - może bardziej przeprowadził wierszowany dialog - o roli jej i Jezusa w planie zbawienia człowieka. Jak gdyby nigdy nic skwitowała to słowami: "Jestem służebnicą Pana; niech mi się stanie według twego słowa.". Przy okazji dowiedziała się, że jej krewna też będzie miała dziecko. Poszła tam i została na około trzy miesiące. Wróciła do siebie i poszła ze swoim mężem do "miasta Dawidowego zwanego Betlejem". Tam "urodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w mieszkaniu". Związane są z tym zjawiska społeczne - pasterze u groty czy mędrcy ze wschodu (nie wiemy nic więcej o nich). Obok tego była również obecna przyroda, czyli tzw. gwiazda betlejemska. Wokół niej jest tyle teorii, że na omawianie nie ma miejsca tutaj (planety, kometa ,itp.).

Przy okazji trzeba wskazać, że Chrystus był/jest jedynakiem. Nie jest to wymysł czarnej mafii, a przekaz biblijny. Są cztery newralgiczne momenty, na które musimy zwrócić uwagę. Pierwszym z nich jest fragment: "Nie współżył z nią (Maryją - przyp. autora), aż urodziła Syna.". Budowa tego zdania w języku polskim wskazuje, że po wszystkim małżonkowie skonsumowali związek. Jest to błąd spowodowany gramatyką języka polskiego, ponieważ oryginalny tekst grecki używa czasownika w formie czasu przeszłego niedokonanego co w językach starożytnych zamyka dyskusję - taka budowa. Drugim jest genealogia Chrystusa - nie ma tam wypisanego brata ani siostry. Trzecim - nazwanie kogoś pierworodnym nie wskazuje na to, że był inny potomek, ale raczej na prawa jakimi może się posługiwać. Czwarty - w języku hebrajskim ( lub innym semickim) nie ma rozróżnienia na brata/kuzyna (bliższego czy dalszego), dlatego też nie jest uzasadnionym mówić na podstawie jednego fragmentu, że Chrystus miał rodzeństwo.

Familiada


Pięć pytań, 15. sekund. :D

Pytanie pierwsze: z czym kojarzy ci się szopka?
Jest to tradycja Kościoła Zachodniego powstała w późnym średniowieczu we Włoszech. Za pierwszego twórcę przedstawienia Bożego Narodzenia uważa się świętego Franciszka z Asyżu. Zbudował ją w 1223 roku w Greccio. Tak owe wydarzenie opisuje Tomasz z Celano: 
„Nastał dzień radości, nadszedł czas wesela. Z wielu miejscowości zwołano braci. Mężczyźni przygotowali świece i pochodnie dla oświetlenia nocy, co promienistą gwiazdą oświetliła niegdyś wszystkie dnie i lata. Wreszcie przybył święty Boży i znalazłszy wszystko przygotowane, ujrzał i ucieszył się. Mianowicie nagotowano żłóbek, przyniesiono siano, przyprowadzono wołu i osła. Uczczono prostotę, wysławiono ubóstwo, podkreślono pokorę, i tak Greccio stało się jakby nowym Betlejem”.

Celem tego typu organizacji było przybliżenie Dzieciątka gawiedzi, której nie było stać na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, albo do Santa Maria Maggiore, gdzie znajdują się relikwie z Betlejem.

Jakie role są grane podczas kolędowania i jasełek?

Oczywiście nie obyło się bez turonia, którego protoplastą był wymarły w XVII wieku tur europejski. Poza nim potrzebne są postacie mediacyjne pomiędzy ludźmi, a przyrodą. Potrzebna staje się więc śmierć z kosą oraz diabeł. Ta ostatnia jest spadkobiercą czczonych przez Słowian duchów leśnych. Kolędowanie ma bowiem pochodzenie pogańskie.

Około doby baroku straciło na znaczeniu, a raczej doszło do wyodrębnienia się tradycji jasełek. To one przejęły ciężar opiewania narodzin Syna Bożego. Wskazuje na to już sama nazwa, gdyż "jasło" to staropolska wersja "żłobu". Innym źródłem tego typu przedstawienia mogą być franciszkańskie misteria.

Skąd się bierze choinka w naszym domu?

Współcześnie jest to plastik z supermarketu lub drzewko z hodowli leśnej. Za osobę, która jako pierwsza przystroiła choinkę uważa się świętego Bonifacego (VIII wiek). Zgodnie z legendą miał wyciąć święte dęby, które upadając połamały wszystkie drzewa. Przetrwała mała jodełka co wykorzystał w kazaniu, mówiąc, że wszystkie bożki upadną, a tylko prawdziwy Bóg się ostoi. Jednak bliższe prawdy są wierzenia germańskie, wg których wszechświat podtrzymywany był przez jesion zwany Yggdrasill. Na jego gałęziach zawieszone były ciała niebieskie. W rolę wchodzą także słowiańskie podłaźniki, które z drzewkami nie mają do czynienia. Choinka znana w naszej wersji (gwiazda, rajskie jabłka, świece) pochodzi z XVII wiecznych Niemiec.

Kiedy dzielimy się przaśnym kawałkiem chleba?

Zwyczaj dzielenia się opłatkiem znany jest w Polsce od XV wieku. Dopiero jednak w XVIII wieku związał się z Wigilią Bożego Narodzenia. Do czasów oświecenia prawo do ich wypieku (mąka i woda) posiadali jedynie zakonnicy i zakonnice. Robiono z nich ozdoby świąteczne. Wierzono, że mają moc odpędzania zła. Współcześnie popularne w Polsce są cztery kolory opłatków: biały, żółty, zielony i różowy.

Co robią zwierzęta podczas Wigilii Bożego Narodzenia?

Oczywiście mówią. Na wsi zjadają także opłatek. Ponadto stają się częścią dwunastu potraw lub po prostu posiłków bożonarodzeniowych. Tłumaczy się to zawieszeniem praw przyrody. W niektórych domach wierzy się jeszcze, że o północy zakwitają drzewa. Jest to oznaka zapoczątkowania nowej ery.

Co ukrywamy w mieszkaniu lub pod choinką w dzień Bożego Narodzenia?

Oczywiście chodzi o prezenty. Zwyczaj ten był do XIX wieku obecny jedynie w warstwie szlacheckiej. Później przejmowali to mieszczanie - najpierw niemieckiego pochodzenia. Wtedy też miały one inny charakter - miały dawać radość i być oznaką miłości, dlatego darowano jabłka, pierniki, owoce i słodycze. Przynosili je (w zależności od regionu): Aniołek, Dzieciątko, Gwiazdka, Gwiazdor, Dziadek Mróz, Mikołaj, Święty Mikołaj lub Święty Józef. Tutaj pojawia się zagrożenie - przebóstwienie Mikołaja, którego już nawet chrześcijanie kojarzą bardziej niż rodzącego się Boga w tym dniu.

Pozdrawiam i  życzę Bożego Narodzenia
Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

13 grudnia 2014

Buddyzm cz.3

Po naprawdę obszernej lekturze następuje kres wpisów ogólnych o buddyzmie. Może kiedyś powrócę do konkretnych zagadnień filozoficznych czy religijnych. Jednak na dzisiaj dość - co za dużo to niezdrowo. W niektórych miejscach jest nawiązanie do pierwszego i drugiego wpisu.

Buddharupa

Pod tą egzotyczną nazwą kryje się pojęcie przedstawienia Buddy w formie rzeźbionej. Są one bardzo ważne, gdyż to nie tylko symbol wiary, ale również przedmiot medytacji. Spełniają podobną funkcję jak krzyż w chrześcijaństwie. Pewne stałe elementy występujące w każdym posągu to: proporcjonalnie wydłużone palce u rąk i nóg, długi (orli) nos, wydłużone płatki uszu (od książęcej biżuterii) oraz szerokie ramiona. Różne przedstawienia określa się terminem mundra. Najczęściej spotykane przedstawienia:
Pozycja lotosu 
To przedstawienie odzwierciedla pełną harmonię myśli jaka powinna w oświeconym zachodzić.

Kwiat lotosu z palcami dotykającymi ziemi
Podobnie jak w poprzedniej jednak z ważnym dodatkiem. Dotykając ziemi Budda ma brać ziemię za świadka swojego oświecenia.

Budda leżący
Pozycja ta symbolizuje wydostanie się z kręgu wcieleń przez ostatnią śmierć. Ważnym jest, aby prawa ręka Buddy spoczywała pod jego głową.

Budda z gestem braku lęku
Symbolizuje opiekę.

Inaczej przedstawienia wyglądają w Japonii, Chinach czy Korei. Wiąże się to z synkretyzmem religijnym do jakiego tam doszło. Różnica jest zauważalna w masie Buddy. To jest jednak związane z religiami rodzimymi, którymi teraz się nie zajmuję.

Medytacje

Najbardziej znana jest joga. Jednak błędnym jest pojmowanie jej jako własności buddyzmu, gdyż została ona przejęta z hinduizmu. Nie powinno być to dla nas dziwne, ponieważ jedna religia pochodzi od drugiej. Cel w obydwu jest taki sam - wyrwanie się z kręgu reinkarnacyjnego. Głównie chodzi o to, aby poprzez doświadczenie empiryczne własnego ciała i umysłu osiągnąć oświecenie. Silnie jest związana z tradycją Wed, ale w wyniku rozwoju patrzenie na jogę ulegało zmianie zostawiając jedynie cel medytacji.

W sumie tyle. Tak myśli większość, ale nie my. Obok tej formy medytacji istnieje nieskończona ilość praktyk. Zależy to, jak wszystko w buddyzmie, od państwa gdzie ta religia się rozwijała.

W rejonie chińsko-koreańsko-japońskim wykształciła się medytacja nianfo. Występują główne jej cztery odmiany - jednakowoż polegają one na używaniu wyobraźni i schemacie, tzn. ciągłym powtarzaniu imienia Buddy, wyobrażaniu sobie go lub kontemplacji jego wizerunku.

Inną formą jest śamatha. Polega ona na skupieniu się na konkretnym punkcie, by uwolnić rozum od rozproszeń i uzyskać wyciszenie. Wylicza ona 40 obiektów, które są "warte" uwagi m.in kolor żółty, biały czy ropiejące zwłoki. Celem tej formy jest uzyskanie pewnych korzyści w życiu doczesnym.

Vipassana z kolei radzi, by skupić się rytmie własnego ciała. Na początek zaleca się skupienie na własnym oddechu. W późniejszych etapach można skupiać się na biciu serca czy ogólnie swoim pulsie. Cel - jak zawsze oczyszczenie umysłu.

Praktyka zazen, której źródłem jest Japonia proponuje, abyśmy w ogóle wyłączyli myślenie. Całą uwagę mamy skupić na siedzącej postawie wyprostowanej i oddychaniu.

Jidam, którego centrum stanowi Tybet potrzebuje mnichów. To oni muszą nas wtajemniczyć w kilku krokach o co chodzi. Polega to głównie na naszym wyrzeczeniu się sansary i wszystkiego z nią związanego.

Pielgrzymki

Buddyzm wędrowanie uważa za nabożną praktykę, która jest dobrowolna. Nie ma jakiegoś głównego ośrodka wyznaczonego przez doktrynę. Pielgrzymki odbywają się tam, gdzie najłatwiej jest dostać się środkami komunikacji publicznej. Warunek jest jeden: musi to być miejsce związane w jakiś sposób z Buddą, czyli z rozparcelowanymi na kilkadziesiąt części resztkami (prochy i niedopalone kości) mistrza albo teren, który jest powiązany z jego życiem codziennym np. jezioro, w którym został po raz pierwszy wykąpany.

To jest informacja ogólna. Bardziej szczegółowych wskazań musimy szukać w kanonach regionów, np. kanon palijski w Sutrze o wielkim całkowitym zaśnięciu zawiera następującą informację:
Są cztery miejsc, o Amando, które wierni winni odwiedzać z najgłębszym wzruszeniem. Są to: miejsce, gdzie wybrany się narodził; miejsce, gdzie wybrany osiągnął najwyższe i doskonałe oświecenie - bodhi; miejsce, gdzie wybrany wygłosił pierwsze kazanie; miejsce, gdzie wybrany osiągnął nirwanę. I tam, o Amando, przybywać będą wszyscy wierni - mnisi i mniszki, przywódcy duchowi, wszyscy gorliwi wyznawcy (...). A ci wszyscy, o Amando, którzy skonają w czasie pobożnych wędrówek do tych sanktuariów, odrodzą się szczęśliwie na nowo w niebieskim raju.

W związku z powyższym najwięcej osób peregrynuje do: Bodhgaji, gdzie znajduje się cudowne drzewo BO; Kuśinagary - w tej miejscowości Budda wygasł; Lumbini - miejsce urodzenia Buddy. W tych miejscach spotykamy Azjatów, ale również Europejczyków (głównie Niemców) i Amerykanów (głównie z USA). Nierzadko nie są to pielgrzymki, a turystyka religijna. Jednakowoż wiele osób w USA i Niemczech wyznaje tę religię. Powstały tam nowe tradycje, które zostały dopasowane do postchrześcijańskiej kultury tych krajów.

To tyle z podstawowych informacji o buddyzmie. Myślę, że obaliłem wiele mitów dotyczących tego systemu. Równocześnie zachęcam do lektury książek związanych z Buddą i buddyzmem, gdyż jest to niezły kawał skomplikowanej i nierzadko sprzecznej historii.

Pozdrawiam
Krzychu

PS Bibliografia

L.Cyboran, Klasyczna joga indyjska. Jogasutry przypisywane Patańdżalemu i Jogabhaszja czyli komentarz do Jogasutr przypisywany Wjasie, Warszawa 1986.
http://sasana.wikidot.com/medytacja-vipassana-w-prostych-slowach
M. D'Onza Chiodo, Buddyzm, Kraków 2005.
A. Jackowski, Święta przestrzeń świata. Podstawy geografii religii, Kraków 2003.
M. Tworuschka,U. Tworuschka, Religie świata. Buddyzm, Warszawa 2009.



Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

6 grudnia 2014

Buddyzm cz.2

Dzisiaj kolejna część dotycząca jednej z największych religii na świecie.

Karma

Ludzie wychowani w kulturze postchrześcijańskiej mając do czynienia z tym określeniem mówią o "losie" lub "przeznaczeniu". Jest to błędne pojęcie. Samo słowo bierze się od rdzenia kr co oznacza "czynienie", "robienie". My dzielimy czynność, można powiedzieć, na trzy części: intencja, sam uczynek, jego następstwo. W buddyzmie tego się nie dokonuje, dlatego karma oznacza wszystkie składowe naraz. Polega na kształtowaniu w sobie (wewnątrz i na zewnątrz) dobrych nawyków w postaci energii życiowej. Stąd też ważniejszym jest to jak coś robimy, a nie co robimy. Wiąże się jednak ona z cyklem wcieleń, gdzie były podejmowane decyzje składujące ową energię. Działa w pewien sposób jak ponadczasowy i ponad życiowy efekt motyla. Z tego też powodu wyznawcy tego systemu starają się czynić jak najwięcej rozumianego przez nich dobra, aby później ono się odbiło na ich przyszłym życiu. 

To jest jak z gliną - jeżeli wypalimy tłustą (czyli ze złymi uczynkami) będzie krucha i praktycznie nieprzydatna. Jeżeli przed obrobieniem (następnym wcieleniem) ją odtłuścimy (będziemy czynić dobro) stanie się ona twarda i przydatna (wcześniejsze dobro zostanie przeniesione na przyszłe życie).

Sansara

Krótką pisząc - jest to krąg wcieleń, z którego powodu cierpi całe stworzenie. Nie jest to stan pożądany, a wręcz przeciwnie - niechciany. Życie na coraz wyższych etapach wcieleń jest przyjemniejsze, ale również tam czeka nas ból, śmierć i cierpienie. Możemy również "spaść na niższe" wcielenia i nie wyrwać się z tego tragicznego kręgu. Miejsca wcieleń mają swoją konkretną kolejność, która jest następująca (również przedstawiona na grafice obok):
1. Świat istot piekielnych
2. Świat głodnych duchów
3. Świat zwierząt
4. Świat ludzi
5. Świat półbogów
6. Świat bogów

Nirwana

Jest to cel każdego buddysty. Jego osiągnięcie kładzie kres naszej bytowości, a więc i cierpieniu. Najlepiej stan ten został opisany w Udanie, czyli piśmie kanonicznym buddyzmu therawada zapisanym w języku pali:
Jest taka dziedzina, gdzie nie ma ani ziemi, ani wody, ani ognia, ani powietrza; nieskończonej przestrzeni, nieograniczonej świadomości, nie ma też nicości, postrzegania ani też braku postrzegania. Nie ma tam ani tego świata, ani innego, słońca ani księżyca. Nie nazywam tego przychodzeniem ani odchodzeniem, ani znieruchomieniem, ani śmiercią, ani narodzinami. Jest to bez podstawy, przemiany czy stałości... Oto kres bólu i troski. (...) Jest coś nienarodzonego, nieistniejącego, nieuczynionego, niespowodowanego nie było, nie dałoby się znaleźć dla narodzonego, istniejącego, uczynionego, spowodowanego żadnego rozwiązania. Ale ponieważ to nienarodzone, nieistniejące, nieuczynione, niespowodowane istnieje, jest też rozwiązanie dla narodzonego, istniejącego, uczynionego, spowodowanego (...). Udana VIII, 1-4

Rodzaje buddyzmu

Wiadomo, że denominacji może być tyle ilu mistrzów, ale historycznie wyróżniamy cztery:

  1. 1. buddyzm pierwotny, który jest rudny do uchwycenia, ponieważ Budda nie zostawił żadnych swoich pism; jego istnienie możemy zauważyć w mowach zawartych w pismach jego uczniów
  2. 2. buddyzm hinajan, który związany jest z językiem palijskim
  3. 3. buddyzm mahajana ( japoński zen, koreański son, chan, amidyzm, szkoła czystej krainy)
  4. 4. buddyzm mantrajana/tantryczny (sendai, singon, buddyzm tybetański, kagu, europejski ośrodek Diamentowej Drogi, bon, sakja, ningma, geug, dzionang)
Zasięg ich występowania jest wymieszany i rozciąga się od Azji Centralnej przez Subkontynent Indyjski, Półwysep Indochiński wraz z archipelagami sąsiadującymi po Chiny, Półwysep Koreański i Japonię. Tam doszło do synkretyzmu z rodzimymi religiami bądź systemami religijno-filozoficznymi (Chiny i Japonia) dając całkiem odmienne spojrzenie na życie doczesne oraz przyszłe.

Więcej w następnym wpisie ;)
Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

30 listopada 2014

Buddyzm cz.1

System religijno-filozoficzny, który wymyka się europejskiej nomenklaturze myślicieli opartych na tradycjach grecko-rzymskich oraz oświeceniowych. Korzenie tej myśli sięgają VI wieku BC w rejonach północno-wschodnich Indii. Ze względu na popularność jaką zdobywają praktyki buddyjskie w świecie zachodu mało kto wie o jego historii czy pewnych komplikacji.

Pierwsze lata życia założyciela

Ta część życia jest bardzo zmitologizowana. Nie zaczyna się bowiem od narodzin. Początki sięgają raju bogów (tzw. Tuszita), gdzie przyszły Budda oczekiwał na ostatnie, ziemskie, wcielenie, aby stać się Oświeconym (tzw. Bodhisattwa). Po rozmowie z bogami, którzy utwierdzali go w tym stanie zdecydował o wyborze tzw. pięciu ważnych spraw: czas narodzin; miejsce; rodzina, w której miał się narodzić; jego matka; długość życia matki, która musiała umrzeć tydzień po narodzinach, aby nikogo więcej nie przyjąć do swego łona.

W ten sposób padło na Kapilawastu roku 563 BC w rodzie Sakjów na matkę Maje w domu władcy Suddhodama. W to również jest wpleciona mitologia. Poczęcie dokonało się bez ojca w czasie pełni księżyca, w porze deszczowej. Maja miała wtedy następujący sen: mały słoń o sześciu kłach wszedł do jej łona przez prawy bok. Po tym jak się obudziła udała się do hinduskich kapłanów zapytać o znaczenie tej wizji. W odpowiedzi otrzymała zapowiedź narodzin kogoś wielkiego - władcy świata bądź oświeconego. Już od tego momentu miała się dziać rzecz niezwykła - dziecko miało być cały czas widoczne jak na prześwietleniu latarką. Maja skurcze porodowe miała poczuć po 10. miesiącach ciąży. Narodziny były równie cudowne jak poczęcie: matka urodziła Buddę na stojąco z prawego boku. Poród odebrało czterech bogów (różnych w zależności od regionów) położywszy dziecko na białej pieluszce po czym go wykąpali. Po tym samo dziecko miało wstać, zrobić siedem kroków obejmując wzrokiem cały świat i rykiem lwa oznajmić, że jest najlepszy na świecie i narodził się, aby zbawić ludzkość. 

Po pięciu dniach otrzymał imię Siddhattha. Po kolejnych dwóch - zgodnie z zasadą - umiera matka, która odradza się w niebie bogów błogosławionych. Zgodnie z biografią omawianego dziecka spisanej w języku pali pt. Nidanakatha jako dziecko, podczas pracy służby na polu, uzyskał pierwszy stopień medytacji dżhana. U progu dorosłości ożenił się z kuzynką o imieniu Jaśodhara. Ona po trzynastu latach małżeństwa urodził mu syna, którego nazwali Rakula. Do dwudziestego dziewiątego roku życia używa sobie w pełni. Podoba się to ojcu, który chce, aby Siddhattha został jego następcą. Bogowie mają jednak inny plan, który zaczynają realizować poprzez aranżację trzech "przypadkowych" spotkań: z od dawna zniedołężniałym starcem, z chorym oraz ze zwłokami zmarłego. W ten sposób zrozumiał, że starość, choroba i cierpienie fizyczne dotyczy każdego człowieka na ziemi. Całość dopełniło spotkanie czwarte z żebrzącym pustelnikiem, do którego doszło po kilku dniach. Wtedy podjął decyzję o ucieczce. Porzucił śpiących żonę i dziecko uciekając na koniu, którego kopyta stąpały po dłoniach bogów. Po przekroczeniu bram pałacowych zmienia jedwabne szaty książęce na niebieskie szaty posłańca. 

Tak długi wstęp posłużył mi obaleniu dwóch mitów - buddyzm nie ma bogów, jeżeli są mają znikome znaczenie dla człowieka.

Podstawy buddyzmu

Są nią cztery tzw. szlachetne prawdy, które zostały objawione przez Buddę w jego pierwszym kazaniu w Benaresie:
  1. 1. wszelkie bytowanie to ból i cierpienie - bolesne są narodziny, starość, śmierć, połączenie z niechcianym, rozłączenie z miłym, niezaspokojenie pragnień;
  2. 2. źródłem cierpienia jest niewiedza, z której poprzez różne stadia pośrednie wyłania się pożądanie i przywiązanie do życia zamykające człowieka w kręgu wcieleń;
  3. 3. istnieje możliwość położenia kresu cierpieniu;
  4. 4. stwarza ją tzw. ośmioraka ścieżka: właściwy pogląd - zrozumienie czterech szlachetnych prawd; właściwa myśl - wolność od zmysłowego pożądania, gniewu i okrucieństwa; właściwa mowa - powstrzymywanie się od kłamstwa, opowieści, ostrego języka i głupiej paplaniny; właściwe działanie ciała - powstrzymywanie się od zabijania, kradzieży i nieprawego współżycia seksualnego; właściwe zarobkowanie - powstrzymywanie się od zarobkowania przynoszącego szkodę innym; właściwy wysiłek - by unikać i pokonywać złe, szkodliwe rzeczy oraz rozwijać i utrzymywać zdrowe rzeczy; właściwa uwaga - uważność i świadomość w kontemplacji ciała, uczuć, umysłu i przedmiotów umysłu; właściwe skupienie - skupienie umysłu związanego ze zdrową świadomością.

Ostatnią prawdę dzieli się na trzy grupy: etyczno-ascetyczna praktyka (śila), skupienie (samadhi) i mądrość (pradżnia). Ich praktykowanie ma doprowadzić w ostateczności do oświecenia i wyrwania się z samsary i dojścia do nirwany. Skutkiem tego jest pozbycie się cierpienia w swoim życiu.

Ciąg dalszy nastąpi

Zostawię was z taką ilością wiedzy, ponieważ jest to ogromna partia tekstu, a jeszcze co najmniej drugie tyle czeka na publikację. Szanujmy się na wzajem.

Z pozdrowieniami 
Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

23 listopada 2014

Samotność

Są momenty w życiu, gdy siedzisz sam w domu i zadajesz sobie mnóstwo pytań. Szukasz bratniej duszy; zaglądasz do kieliszka; palisz skręta. Wszystko po to, aby się ukryć przed samym sobą; by nie dopuścić do głosu swego sumienia; by odsunąć niespokojne myśli.

Czym jest samotność?

Psycholog Kamila Krocz definiuje to w następujący sposób: subiektywne odczucie wynikające z braku satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi. Widzimy zatem, że dla specjalisty jest to stan negatywny. Samotność może jednak być czymś pozytywnym na co wskazuje Wojciech Kruczyński - autor książki "Wirus Samotności". Nie podaje definicji. Zauważa bowiem, że dobrych rzeczy nie jesteśmy w stanie określić. Są zbyt indywidualne i nieograniczone. Co innego z aspektami życia określanymi przez nas jako złe - te bowiem mają swoje granice, a więc i definicje:
Dobra samotność, podobnie jak prawdziwa bliskość, nie da się szczegółowo opisać i zaklasyfikować. Zachowania, które sprawiają nam ból, zwykle są sztywne i schematyczne, dlatego tak łatwo powiedzieć, czym jest psychiczna choroba, a tak trudno, czym jest psychiczne zdrowie. Z tego samego powodu nie podjąłem się opisać na przykładach, jak może wyglądać dobra samotność i prawdziwa bliskość – wszystko to byłoby zaproponowaniem nowego schematu.

Jakie są rodzaje samotności?

To zależy jakie kryterium przyjmiemy. Podam dwa kryteria, ponieważ odzwierciedlają istotę sprawy, a jak się można domyślić - co psycholog to inny środek ciężkości. Tak więc najpopularniejszego podziału dokonuje się zgodnie z kryterium czasowym: samotność chroniczna lub przejściowa. Kolejnym kryterium rozróżniającym jest nasza wola: samotność z wyboru, z konieczności lub za karę. 

To jednak mówią psycholodzy. Przedstawiciele innych dziedzin również zajmują się tym zagadnieniem. Szczególne miejsce zajmuje ono w filozofii i religii. Mało kto wie, że w chrześcijaństwie wyróżnia się kilka form życia samotnego (choć cały czas we wspólnocie Kościoła): eremityzm, anachoretyzm, cenobityzm, klauzura czy zakony milczące (np. trapiści). Mnisi ci w różny sposób żyjący służą rozwijaniu duchowemu Kościoła.

Co może być przyczyną?

Tutaj każdy może dodać swoją cegiełkę. Zauważmy jednak, że są problemy ogólne, które dotykają każdego z nas. Największym problemem XXI wieku wśród nastolatków i ludzi wchodzących w dorosłość jest poczucie własnej wartości, a raczej jego brak. Zaburzenia te zaczynają się w wielu przypadkach nieświadomie w dzieciństwie, np. bieda w rodzinie czy spełnianie dorosłych wizji na pociechach. Innym czynnikiem może być wstyd czy poczucie winy, gdy zostaliśmy na czymś nakryci. W zależności od wieku i silnej woli może być ono przezwyciężone stosunkowo szybko lub doprowadzić do stanów depresyjnych czy chorobowych (np. zaburzenia trawienia).

Są jednak też pozytywne przyczyny czasowej samotności - chęć skupienia się na dziele artystycznym czy naukowym, przemyślenie swojego życia, odkrywanie i kontemplacja powołania, zmiana środowiska, w którym dotychczas się obracaliśmy. Może to być krótkotrwałe (zmiana środowiska) lub permanentne (życie mnisze).

Jak walczyć?

Oczywiście z tymi negatywnymi aspektami samotności ;) Pozwolę sobie zacytować wcześniej wspomnianą psycholog:

  • dokonaj analizy przyczyn samotności – odpowiedz na pytania: czy boisz się zaangażowania w związek?; czy odczuwasz lęk przed możliwością bycia zdradzonym?; czy właśnie straciłeś kogoś bliskiego i nie jesteś gotowy na nową relację?
  • porozmawiaj o swoim życiu w pojedynkę z najbliższym przyjacielem: co on o tym sądzi?; czy dostrzega u ciebie sprzeczne tendencje – pragnienie tworzenia bliskiej relacji, a z drugiej
  • strony – strach przed związkiem?
  • gdy straciłeś kogoś bliskiego lub niedawno zakończyłeś związek, daj sobie czas. Na bazie przeszłych doświadczeń zastanów się, czego musisz unikać, tworząc nową relację. Ucz się na własnych błędach!
  • nie rezygnuj z kontaktów interpersonalnych: idź do kina, na zakupy, do pubu, na basen. Siedząc w domu i kontemplując własną samotność, możesz przegapić szansę na nową interesującą znajomość. Nie musi to być od razu bliski, intymny związek. Kontakt z drugim człowiekiem to często dobre lekarstwo po stracie kogoś bliskiego. Ucz się powoli otwierać na ludzi.
  • popracuj nad własną samooceną i wzmocnij samoakceptację; twoja samotność nie może zasadzać się na przekonaniu, że jesteś nikim
  • i nie zasługujesz na miłość; doceń swoje zalety i mocne strony. Potrzeba miłości tkwi przecież w każdym człowieku.

W razie poważnych problemów, które trwają już długi czas polecam wizytę u psychologa bądź psychoterapeuty. Nie jest to nic ujmującego człowieczeństwu czy męskości. Panowie - nie bójcie się walczyć o swoje zdrowie! Polecam również następującą stronę i kontakt przez formularz: http://www.samotnosc.net/

Pozdrawiam i zapraszam na spotkanie ;)
Krzychu

PS Motywator muzyczny ;)

Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

10 listopada 2014

11 listopada - co to jest?!

Data, która ewidentnie z Polską mi się nie kojarzy. Jest taka jakby to ująć - mało polska. Nigdy jakoś nie słyszałem o super obchodach tego święta państwowego. Nigdy nie słyszałem też z ust Polaka zaproszenia skierowanego w stronę znajomego, by ten dzień świętować. Przeważnie kończy się tak jak zaczyna, czyli narzekanie Kaczyńskiego na Tuska z wzajemnością. A wokoło hasają pomniejsze jegomoście, którzy... Nie ważne. Dalej.

Polecam!
Przychodzi facet do lekarza

Super film, belgijsko-francuska komedia pomyłek. Nagłe zwroty akcji. Nietypowe skojarzenia. Świetne role Danego Boon'a i Alice Pol. Zarysowując: hipochondryk, którego rodzinny lekarz ma już dość zostaje zabrany na akcję humanitarną. Tam poprzez serie pomyłek zostaje uznany za bohatera narodowego pewnego małego, postkomunistycznego państwa. Wyjeżdża na papierach Jean Valjean'a. Reszta do obejrzenia.

Skąd ten film przy tej dacie? Mianowicie część scen kręcona była na terenach byłej II RP. Przedstawiona tam miejscówka wyraża to co większość ludzi myśli o Polsce. W tym miejscu mały konkurs: znajdziesz trzy miejsca potwierdzające tę teorię postawię ci piwo/sok/napój gazowany. Tak swoją drogą - sami taki obraz kreujemy.

Moje odczucia związane z Polską

Jest ogromna ilość rzeczy, które mnie denerwują. Politykarstwo, któremu jesteśmy winni. Narzekający mieszkańcy, którzy nie ruszą się by iść do urny i coś zmienić. Narzucane ideologie, które starają się dyktować warunki. Brak szacunku dla wiary i ludzi wierzących. Brak troski o dobro wspólne. Państwo socjalne, które robi z nas ludzi bezmózgich. Starzy ludzie narzekający na młodzież zamiast wsparcia, pocieszenia. Polacy, którzy są dla siebie największym wrogiem. Brak szacunku dla nauczycieli. Zwyrodniony kręgosłup moralny już od najmłodszych lat. Narzekając młodzi ludzie na stan państwa zamiast zakasać rękawy. Obchodzenie rocznic miejscowych (np. Powstanie Warszawskie, Powstanie w getcie warszawskim) jako ogólnopaństwowe. Brak pielęgnowania rocznic lokalnych (np. Powstania Śląskie, Powstanie Wielkopolskie). Postępująca gimbazacja młodzieży/ Gdybym miał więcej czasu mógłbym wymieniać.

Polska nie jest dla mnie nazwą wywołującą jakiekolwiek uczucia. Są jednak osoby/rzeczy, które niewątpliwie są dla mnie przyjaznym skojarzeniem. Tutaj bowiem poznałem moich przyjaciół, którzy są oparciem. Poznałem wrogów, którzy dali mi w kość i ukształtowali. Znalazłem większość swoich miłości. Nawróciłem się, poznałem Boga. To ludzie tego kraju nie bali się oddać życia za nieznane im często osoby (szoah). Tutaj się kształcę, rozwijam, narzekam. Poznałem tutejsze góry i jeziora. Polska oferuje mi szansę rozwoju zawodowego. Kuchnie mamy świetną. Słodycze również. Lekarze nie pozwalają mi narzekać. Kosmetyki, lasy... Wiele, mnóstwo tego.

Moja prawdziwa ojczyzna

Śląsk - to jest to miejsce, które powoduje u mnie wzrost ciśnienia. Tego kawałka ziemi byłbym w stanie bronić. Choć nie zgadzam się na powszechne uznawanie tych ziem za rdzennie polskie. Tego już nie zmienię. Możemy jednak walczyć o coś ważnego dla całego kraju, a przy okazji uczynić ten region lepszym. Mianowicie federalizacje państwa. RAŚ - wszyscy wiedzą, że nic nie wiedzą. To nie jest działanie tylko dla Śląska. Polecam przeczytać status.

Katowice - rzekłbym moje miasto. Niezwykle piękne i równie bardzo zaniedbane. Za mało kasy wydane na renowację. Nie dostajemy tyle kasy co Wrocław czy Kraków. Robimy jednak co możemy. Za kilka lat będzie pięknie. Narzekasz teraz - takich ludzi nie potrzeba tutaj ;)

Podsumowanie

Moje podsumowanie święta jest takie: Polacy to wieśniacy. Nie jestem w tym osamotniony. Pamiętam nawet lekcje polskiego w liceum, gdzie zapalona polonistka twierdziła, że polska twórczość nie umywa się do europejskiej. Polskie przywary zostały pomimo sowietyzacji. Z tym możemy walczyć - ukłon w stronę informatyków i ich pracę. Jednego co bym sobie życzył: tradycja i nowoczesność wykreowana tutaj na miejscu, nie za granicą.

Krzychu
P.S. Niezwykła polskojęzyczna muzyka ku radości ;)

Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

8 listopada 2014

5 listopada 2014

Egipt - dlaczego nie?! Part II

Ruiny piramidy z cegieł
Dzisiaj dokończę poprzedni artykuł. Od razu odpowiadam na pytania - o islamie pisać nie będę, gdyż zrobiłem już to kiedyś tutaj

Zabytki

Myśląc Egipt widzimy piramidy. Najbardziej znane są trzy z Gizy. Jest ich jednak znacznie więcej. Inne nie są tak wysokie. Były budowane nie tylko z kamienia, ale i z cegieł glinianych suszonych na Słońcu. Z tego drugiego rodzaju pozostały tylko ruiny o wysokości kilku metrów. Wracając do trzech największych – były one na swoim początku białe, pokryte marmurem. Stan ten się zmienił dopiero po najeździe muzułmanów, którzy obdarli je z tego cennego materiału. Wg Herodota budowane były przez dwadzieścia lat, a droga to umożliwiająca – dziesięć. Trasa ta była równie wielkim i imponującym osiągnięciem.

Sąsiadem jest Sfinks. Do dnia dzisiejszego nie wiemy po co on tam stoi. Z przekazu Pliniusza Starszego wiemy, że był on kolorowy. Do tego pisze, że jest to grobowiec króla Harmaisa

Wśród wielu ruin świątyń w tym Afrykańskim kraju jeden kompleks jest warty szczególnej uwagi. Mianowicie świątynie Abu Simbel. Wcześniej stał w pobliżu Nilu – ten jednak ją zalewał i niszczył. Przeniesiono go więc 65 metrów wyżej – nad lustro jeziora Nesera. Ciekawe jest to, że operację tą nadzorował znany polski archeolog Kazimierz Michałowski. W starożytności, gdy była to już ruina, ale jeszcze odwiedzana przez wycieczkowiczów dotarł tam Hadrian ze swoją świtą. Dworka jego żony, Julia Balbina, napisała tam graffiti w stylu: tu byliśmy x i y. Celem ich podróży w te strony było zjawisko, które obserwowano o poranku. Mianowicie rzecz ma się następująco: w wyniku rozprężeń temperaturowych materiału, z których został wykonany Abu Simbel, kompleks śpiew ał. Brano to wówczas jako komunikat bogów.

Już starożytni mieli z hieroglifami problemy
Ciekawostki

Najwięcej ich przekazują starożytni pochodzenia nieegipskiego. Zacznijmy więc od piramid. Wg Herodota Cheops posłał swoją córkę, by ciałem zarobiła na budowle ojca. Ona posłuchawszy go postanowiła sobie za cel zbudowanie swojego stożka; prosiła więc o kamienie klientów, dlatego też mamy najmniejszą z piramid w Gizie.

Córka kolejnego faraona Mykerinosa, wg Herodota, została zgwałcona przez ojca. Co zrobiła z tym fantem? Powiesiła się, ale zdążyła poprosić ojca, by mogła raz w roku zobaczyć Słońce. Rezolutny tatuś postanowił wsadzić jej zwłoki do wyrzeźbionej i pozłacanej krowy. Ta z kolei została postawiona w pałacu w Sais, przyobleczona w purpurę i obnoszona po mieście raz w roku. Czczono ją jak boginkę. W wyniku tej zbrodni wieszcz lub kapłan przepowiedział faraonowi tylko sześć lat życia. Zaczął więc imprezować przez ten czas dniami i nocami, by pokazać bóstwu, że się myli – skoro może tyle imprezować czas nie biegnie normalnie.

Wszyscy z nas słyszeli o wylewach Nilu. Wg Ammiana Marcelego powodów może być kilka. Pierwszym z nich są wiatry, które niedaleko źródeł wieją w stronę przeciwną do nurtu. Ona więc wzbierała, a gdy ruch powietrza ustępował leciała w kierunku delty. Drugą możliwości są śniegi z północy, które tworzą lody, następnie topnieją. Później zamieniają się w ciężkie chmury, które suną na południe by tam wpaść do Nilu (to przytacza jako wiedzę geograficzną). Jest też inna ciekawostka związana z Nilem. Każdy z nas wie co to są katarakty, ale mało kto wie, że żyły tam ludy, które w wyniku spiętrzania wody ogłuchły. To im zaczęło przeszkadzać (jak??), więc się przenieśli gdzieś indziej.

Warto też wspomnieć o zwierzętach. Ammian bowiem porównuje hipopotama do konia (podobni jak cebula i dynia). Pisze, że są bezmózgie, ale na tyle mądre by uciec od swoich prześladowców. Dlatego też uciekły i w Nilu już ich nie uświadczymy. Do tego należy dołożyć ibisa, który żywił pisklęta jajami węży, a sam się żywił latającymi wężami, które na południu były plagą.

Znacie może inne ciekawostki o Egipcie? Co można tam jeszcze zwiedzić, a jest związane ze starożytnością? Zapraszam poniżej

Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

31 października 2014

Egipt - dlaczego nie?! Part I

Dzisiaj przedstawię kilka ciekawostek o Egipcie. Ma to po części związek z świętem radości jakim jest uroczystość Wszystkich Świętych. Przede wszystkim ma to wymiar praktyczny spowodowany klimatem tam panującym. W zimie bowiem najlepiej zwiedzać kraje Bliskiego Wschodu.

Trochę historii ogólnej

Egipt swymi początkami sięga bardzo głęboko (ok. 3500 r. BC). Należy do grupy najstarszych cywilizacji i coraz częściej wymienianych w czołówce najwyżej rozwiniętych umysłowo. Ich matematyce, mechanice i astrologii jeszcze przez wiele wieków nikt nie dorównywał. 

Jak to ma miejsce w wielu państwach tak i u nich początek wiąże się z monarchią, o której bardzo często opowiada się mity. Jedyne co jest pewne na jej temat: była, miała kilkanaście dynastii, rządziła ona dwoma państwami złączonymi w jedno. Egipt bowiem w swej pierwotnej fazie składał się z dwóch części, które były różne ludnościowo i kulturowo. Prawdopodobne jest nawet, że część faraonów była czarnoskóra. Rządy części z nich były tyraniczne i pełne ucisku zwykłych obywateli ot tak, bo król miał ochotę.

Religia starożytna

Życie od łona matki do łona ziemi było nią przesiąknięte. Nie jest to tak jak znamy to częściowo przynajmniej z lekcji historii w szkole. Nikogo to nie powinno dziwić. Obalić należy mit jednolitej mitologii, w której najwyższym bóstwem był Ra/Re. Każda osada, nieważne jakiego typu miała swoje bóstwo opiekuńcze. Zazwyczaj brało się ono z okolicznej fauny bądź zjawisk naturalnych. Dopiero z czasem pojawiły się antropomorfizujące bóstwa. Ich głównym zadaniem było dbać o urodzaj, związki rodzinne, tzw. ognisko domowe, a w ostatnim etapie o życie pozagrobowe. Wyobrażenia życia po życiu były silnie rozbudowane – co jest jednak najważniejsze dla ówczesnych najniższych warstw – każdy człowiek jest wobec niej równy. Wszyscy muszą ważyć swe serce w kontrze do ptasiego pióra. Jeżeli przeważy – to lipa z dobrobytu. 

Generalnie nie był to raj jakiego większość ludzi obecnie oczekuje. Bowiem już oni wiedzieli, że podstawą egzystencji ziemskiej istot myślących jest praca. W ich wierzeniach nie ominęło to zaświatów. Mogli oni jednak mieć pomocników i zazwyczaj królowie dostawali pomoc w postaci 365 figurek (każda na jeden dzień). Do tego w niedalekiej odległości chowano służących wiernych swemu władcy, aby mogli mu służyć na wieczność (fetysz?). 

Mitologia jest na tyle obszerna i z czasem się zmieniająca, że warto odesłać do podręczników akademickich odnoszących się do tego tematu. Podpowiem tylko, że są trzy okresy ;)

Krzyż koptyjski z napisem: Jezus Chrystus Syn Boga
Ludność

Obecni Egipcjanie są ludnością napływową pochodzenia arabskiego. Rdzenni mieszkańcy, którzy są chrześcijanami, nazywani są Koptami. Oni są prawdziwymi dziedzicami tej kultury i historii. Warto ich wspomagać – mogą zajmować się tylko pracą dla nas uwłaczającą, czyli złomiarstwem i przetwórstwem wtórnym (u nas wyglądali by jak bezdomni z wózkami), a czasem sprawami związanymi ze ściekami. Do lepszych robót nie są zazwyczaj zatrudniani. Dlaczego tak jest? Bo ich dziadkowie oraz oni sami nie zgadzają się na przyjęcie islamu. Religia jest wpisana w ich dowody osobiste. Zmiana następuje tylko jednostronnie – przyjmiesz islam dostaniesz notkę: muzułmanin. Zostaniesz chrześcijaninem, żydem bądź politeistom – jeśli przeżyjesz – nic się nie zmieni w twoim dowodzie tożsamości. Sten ten jednak będzie dla ciebie śmiertelnie niebezpieczny. Porównać to możemy do południowoafrykańskiego apartheidu. Tak więc jeżeli organizujesz sam wycieczkę - szukaj noclegu u nich. Pomożesz bardzo, a przy okazji nie zapłacisz wiele. Od razu mówię - nie będzie to proste. Pomyślmy o tym, że możemy pomóc

Więcej później
Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

17 października 2014

Kobieta - ode mnie

Jadę właśnie na dwudziestopięciolecie ślubu mojej cioci. Jest to o tyle ważne, ponieważ niezwykłe w tych czasach. Rzadko kiedy bowiem zdarza się małżeństwo z tak długi stażem. Życzę tych godów oraz tym bardziej każdych następnych wszystkim małżonkom – szczególnie tym, które znam ;) Myślę, że to dobry początek dla tematu dopełniającego cykl wpisów o kobietach na tym blogu.

Wygląd

A co tam – będę próżny, ale zacznę od wierzchniej warstwy kobiety. Jak to brutalnie brzmi, ale cóż. Styl ubioru mówi wiele, ale nie wszystko. Może wprowadzać błąd w postaci stereotypów - najlepiej wiedzą to chyba „metalówy”. Są jednak pewne warunki psychologiczne za to odpowiedzialne co do których być może odwołam się jeszcze. Wracając – ciuchy mają dla mnie niebagatelne znaczenie. Widząc kobietę, która na co dzień chodzi z pępkiem na wierzchu; szortami, które ledwo zakrywają tyłek oraz w bluzkach z dekoltem, który nie spełnia swej roli (ma ciekawić) to osoba płci przeciwnej do mnie zniechęca mnie do kontaktu i relacji. Myślę bowiem o zbytnim zagubieniu tej osoby bądź – po rozmowie – o braku oleju w głowie. Jeżeli chodzi o codzienny ubiór preferuję dziewczyny ubrane w długie spódnice – nie, nie chodzi tutaj o cnotę – ale o kuszącą moc spódnicy. Kobieta odpowiednio ruszająca biodrami jest o wiele atrakcyjniejsza niż ta, która pokazuje co ma. Przyjemnie patrzy się też na te dziewczyny, które skrywają swoją wstydliwość pod warstwą normalnego ubioru.

Przechodząc głębiej i patrząc na samo ciało chciałbym mieć dziewczynę, którą można za coś chwycić podczas nocy poślubnej i każdej następnej. Nie interesują mnie patyczaki kreowane w większości przez modę, za którą są odpowiedzialni homoseksualni projektanci (nie jest tak?). Nie piszę tutaj o naturalnie chudych niewiastach (dlaczego chudy piszę się przez brzuszek „c”?). Mam bowiem koleżankę, którą poznałem w liceum, która starała się przybrać kilka dodatkowych kilogramów, ale jej nie wyszło. Nie podobają mi się osoby, które mają posturę „młodego Amerykanina”. Nie jest to jakakolwiek dyskryminacja – w tym miejscu sobie zadaję pytania: „Jak?”; „Dlaczego?”; „Przez kogo?”. Grafika obok zapożyczona od Anonimove przedstawia typy o jakie mi chodzi.

Nośność

Zgodnie z myśleniem wielu mężczyzn kobieta winna być nośnikiem klasy nie tylko na spotkaniach towarzyskich, ale również w domu. Nie chciałbym żeby było to coś sztucznego, wyuczonego. Powinno to być naturalne; wyniesione z domu rodzinnego. Zdaję sobie z tego sprawę, że wiele dziewczyn odbiera inne poczucie estetyki od rodziny i to nie jest ich wina. Każdy człowiek nosi bowiem w sobie wstydliwość szczególnie widoczną w okresie wczesnego dzieciństwa (5/6 rok życia). Jeżeli to zachowamy to klasa pozostanie, ponieważ opiera się ona w większej mierze na naszej skomplikowanej naturze. W przeciwnym wypadku rzeczywiście ważna będzie praca samodzielna, ale nie wmuszanie tego w siebie. Naturalna praca i wpajanie nauki. Klasa warunkuje też ubiór i kulturę fizyczną. Te w dalszej mierze kształtują charakter, rozwój kultury, klasy itp.

Wnętrze

Nie będzie to biologiczny opis krętości jelita czy budowy płuc, ale jak to określamy potocznie „to coś”. Dla mnie kobieta powinna być na tyle mądra i inteligentna, abym mógł po pracy, na wakacjach, w łóżku pogadać swobodnie poruszając tematykę jajorodności ssaków, seksualizacji życia wg Freuda czy transcendencji aktu małżeńskiego – jednym słowem mózg. Z tego wynika reszta – sposób mówienia, akcent, poprawność językowa, a nawet barwa i ton głosu. Dokładając wymagań – a co kobiety mogą to i ja – powinna być w tym przede wszystkim katoliczką. Wspólna wiara bowiem ułatwia życie – nie ma bowiem kłótni: kto ma z dzieckiem iść do Kościoła, jakie wartości przekazywać,jak prowadzić wspólne ognisko domowe itp.

Miejsce kobiety

Wybaczcie panie, ale potrzebowałem określeń, które byłyby zrozumiałe dla wszystkich. Nie będę wymieniał z kim się zgadzam a z kim nie spośród myślicieli, których prezentowałem wcześniej. Po prostu napiszę, a kto czytał wyłapie wątki.

Jak dla mnie kobieta jest ukoronowaniem stworzenia. Jest tą istotą, która została stworzona ostatnia i przy tym jako najbardziej skomplikowana (siedem dni stworzenia – od prymitywnych rzeczy do kobiety). Ma tę samą naturę istnienia co mężczyzna, a jej rola w społeczeństwie wynika z jej wrodzonych zdolności oraz w pewnej mierze z uwarunkowania kulturowego (nie muszę chyba pisać, że niewiastą jest dla mnie tylko taka osoba o genotypie XX). W stosunku do piękniejszej płci powinno się stosować pewne niepisane zasady. Nie po to by poniżyć, jak proponują to skrajnie lewicowe feministki, ale po to, aby podkreślić jej wyjątkowość. Nie jest ona bowiem tylko maszynką reprodukcyjną czy cielesnym „wibratorem” dla mężczyzn. Przede wszystkim jest naszą matką, żoną, siostrą czy przyjaciółką. Żadna z tych funkcji nie hańbi kobiety. Wręcz przeciwnie – podkreśla to co w nich najlepsze. Każda niewiasta bowiem ma w sobie to ciepło opiekuńcze, którego mężczyzna nigdy nie uzyska - nie urodzi; żaden człowiek nigdy nie kochał bardziej od matki, nie odkrywał mężczyzny jak żona, nie podpowiadał jak siostra oraz nie pocieszał jak przyjaciółka.

Nie uważam jakoby miejsce mojej żony było w kuchni – tutaj ja bym chciał rządzić ;) Nie ma być poddana mężowi jak to się rozumie potocznie. Każdy ma swoją funkcję niezbywalną jak to wyżej nakreśliłem. Z drugiej strony uważam, że kobieta może się realizować w pracy, ale nie kosztem męża i\lub dzieci. To samo dotyczy faceta. Niewiasta jest fizycznie słabsza od mężczyzny, dlatego nie powinno być nakazu zatrudniania kobiety wszędzie. Powinna być możliwość zakładania firm płciowych. Podobnie szkół publicznych. Płeć piękna jest jednak silniejsza psychicznie. Wystarczy zobaczyć na yt film o Holendrach poddających się testom skurczowym. Nie powinna pretendować do pełni równouprawnienia. Nie jest, i miejmy nadzieję, że nie będzie, mężczyzną. Jesteś delikatna na zewnątrz – i taka zostań ;) Co do duszy – widzisz różnicę? Ja nie. Bóg ma dla nas plan, a Kościół nam podpowiada jak go realizować ;) Tego się trzymajmy.

Masz uwagi? Pisz pod spodem.

Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

8 października 2014

Uzdrowienia, leczenie a naiwność

Na jednym z portali niedawno pojawił się wpis, jakoby tylko modlitwa i życie z Bogiem wystarczyły dla pokonania choroby jaką jest depresja. Pisałem o tym ze znajomy o całkiem odmiennych poglądach i muszę się przyznać jestem co najmniej trzecią stroną w sprawie. Dlaczego? Zapraszam do lektury ;)

Choroba i lekarze

Ogólne pojęcie dla Polaków jest takie - wszystko co siedzi w przychodni jest lekarzem - oczywiście nie licząc pielęgniarek, sprzątaczek itp. Jednak nie jest tak kolorowo i prosto. Wiem na pewno, że psycholog nie zalicza się do grona lekarzy co usłyszałem na pierwszej wizycie u tego specjalisty. Radzę, więc uważać ze słowami. W związku z tym piszę o określonej wyżej grupie. 

Bóg nie bez powodu dał ludziom talenty, możliwości rozwoju nauki i walki z chorobą, by ci nic sobie z tego nie robili. Każdy człowiek ma obowiązek wykorzystywać swoje talenty, bowiem są one darem nie koniecznie dla niego samego, ale dla wszystkich. Nie inaczej jest z medycyną. Każdy z lekarzy ma swoje do zrobienia, że tak to określę: z namaszczenia Bożego. Realizując się w tej czy innej specjalizacji nie uszczęśliwiasz tylko siebie, ale całą wspólnotę Kościoła, a docelowo całą ludzkość (powiedzmy taki efekt motyla ;)). Dostaliśmy to jeszcze - jak i większość nauki - aby mieć oręże w walce z przewidywanymi bądź uwidocznionymi skutkami grzechu. Do tego bezspornie zaliczamy choroby. Nie wykorzystując tej drogi pozbawiamy się szczęścia, a dodatkowo zabijamy siebie - tak, tak - jedno z przykazań.

J 5,1-8
Choroba a modlitwa

Oprócz drogi fizykalnej mamy również drogę duchową, która dla wierzących chrześcijan powinna być praktykowana na równi. W wypadku Bożej interwencji może ona przybrać różną drogę - w zależności od Jego woli, bo On wie na 100% co robi. O "warunkach", "zasadach" itp. będzie kiedyś indziej. Teraz tylko podam drogi.

Tak więc pierwsza droga to całkowite uzdrowienie. Doznają go różni ludzie na całym świecie niezależnie od choroby. Wbrew swoim wykładowcom powiem, że nigdy nie wolno wątpić w taką możliwość. Jest to bowiem pewne ograniczenie Boga. Musimy jednak pamiętać, aby nie było to naiwne liczenie ze względu na swoje lenistwo.

Druga to wsparcie w normalnym przejściu choroby. Jest to zauważenie Bożej obecności w tym stanie i wyciąganie z tego Bożej Miłości co daje nam pewnego rodzaju ulgę - jeżeli znacie takie osoby to zapytajcie ich.

Trzecia to szybsze niż normalne przejście "standardowej drogi chorobowej" - inaczej określając chodzi o lepsze działanie lekarstw, trafienie na lepszych specjalistów itp. 

Naiwny jest ten kto liczy na uzdrowienie nie robiąc nic. Naszym obowiązkiem jest próba medyczna rozwiązania problemu. Pamiętajmy, że Bóg to nie zachciedajka - ja chcem i ja muszem mieć. Bóg to oprócz Odkupiciela, Zbawcy, Pana także nasz życiowy Partner ;)

Mówiłem, że jestem stroną - komentarze poniżej jakby co
Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

3 października 2014

"Rodzina +" – błogosławieństwo czy przekleństwo?

W XXI wieku za rodzinę standardową uważa się taką, która składa się z kobiety i mężczyzny oraz ewentualnie dziecka. Za rodzinę wielką uważa się tą, która ma dwójkę. Dlatego też rodzina wielodzietna to taka, która ma trójkę i więcej dzieci. Sam zostałem wychowany w otoczeniu piątki rodzeństwa. W związku z tym chciałbym dzisiaj podjąć te zapomniany trochę temat.

Czynniki wspomagające "Rodzina +"

Z pewnością do nich należ przede wszystkim miłość rodziców. Bez tego ani rusz, gdyż z powodu jej braku biorą się wszelkie dysfunkcje. Jednak aby ta trwała odpowiednio długo musi zostać ona wyniesiona z domu rodzinnego bądź być wypracowaną przez ogromną siłę woli. Osoby, które znajdują oparcie w swojej wierze (w naszych warunkach jest nią chrześcijaństwo) mają w pewien sposób sprawę ułatwioną. Skąd taka teza? Ano bierze się ona z hierarchizacji życia społecznego jaki proponuje nam Kościół legitymujący się mandatem Chrystusa. Stawia ona w centrum życia Boga, który powinien być najważniejszą Osobą i miłością w życiu każdego wierzącego. Z tej miłości wypływa stosunek do ludzi w ścisłej hierarchii pokrewieństwa. Piszę to zakładając szczerą i nieobłudną wiarę.

Gdy mamy zapewnioną miłość musi się pojawić i sprawiedliwość. Możemy inaczej określić to zbiorem zasad czy hierarchią wartości, którą będziemy się kierować zarówno my sami jaki i stosować będziemy ją wobec dzieci. Jest to niezbędny proces wychowawczy, gdyż bez niego spłodzimy sobie bestie do domu. Dzieci takie są skazane na porażkę jeżeli nie nastąpi w ich życiu jakieś szczególne wydarzenie.

Wiara, miłość i sprawiedliwość wg mnie stanowią podstawę. Gdy będziemy to przez całe nasze wspólne życie małżeńskie wdrażać nie musimy spodziewać się poważnych błędów wychowawczych – gdyż drobne zdarzają się każdemu. Stanowią one pewną formę nauki dla następnego pokolenia, które z pewnością je wyłapie.

Czynniki zagrażające "Rodzinie +"

Z pewnością należą do nich używki inne niż herbata czy kawa. W Polsce najważniejszy problem stanowi oczywiście alkohol, który leje się strumieniami. Powinien on być podawany tylko dla smaku w małych ilościach i przy szczególnych okazjach – to dotyczy trunków wysokoprocentowych. Jeżeli chodzi o resztę, czyli wino i piwo – tutaj się kłania kultura przeznaczona specjalnie dla tych alkoholi. Toteż nie powinno się ich pić na umór czy codziennie. Winofile wiedzą co mam na myśli – reszcie polecam wujka google.

Ogólnie rzecz ujmując – alkohol w domu powinien być pod czujną obserwacją, gdyż wystarczy jeden nieuważny ruch czy moment i zamienia się w śmiercionośne narzędzie na pokolenia.

Drugim czynnikiem są papierosy. Jak mogą one zaburzyć rodzinę? Pomijając kwestie zdrowotne i zapachowe – każdy chce, aby nasze pociechy tego nie robiły, nie truły swojej rodziny czy marnowały pieniędzy czyż nie? Wystarczy dać przykład samym sobą.

Pracę kwalifikuję jako zagrożenie – wynika to z moich obserwacji, a także krótkiej praktyki nauczycielskiej. Wiele dzieci nie miało zbyt wiele czasu by być z rodzicami, ponieważ Ci albo siedzieli w pracy by mieć górę forsy dla dzieci. Zastanawiające jest po co im ta kasa skoro nie mają jej z kim rozsądnie wydać bądź oszczędzić. Niby wszędzie się o tym mówi, ale nikt tego nie słyszy.

Czynnikiem związanym z powyższym, a jednak osobnym jest ambicja rodziców/rodziny. Po to, aby nasze pociechy miały świetlaną przyszłość, większe szanse na rynku czy po prostu mogły przejąć rodzinny interes są wysyłane na rozmaite kółka i zajęcia pozalekcyjne co niejednokrotnie skutkuje brakiem czasu dla siebie i de facto dla szkoły.

"Rodzina +" – to jest to

Pomimo, że pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej z powodu ojca i moja rodzina nie wygląda jak ta szczęśliwa ze zdjęć czy rodziny mi znajome, które są dla mnie wzorem jestem za tym, aby takie rodziny powstawały. Rodziny, w których jest piątka i więcej dzieci. Owszem nie ma być to dziecioróbstwo, ale też nie ma być to kolejny haczyk na liście życzeń. Mają to być żniwa naszej małżeńskiej miłości, o które się dba jak najlepiej się potrafi. Zapraszam również do dyskusji niezbędnej dla takiego tematu.


Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

27 września 2014

Bad Wolf

W jednym ze wcześniejszych wpisów dowiedzieliśmy się, że Grzech rodzi grzech. Jak można się domyśleć z grzechu bierze się zło na świecie. Nie jest to jednak takie proste. Dlatego też dzisiaj chciałby się zająć tym tematem. Natchnieniem dla mnie była postawa niektórych uczniów ze szkoły podstawowej, w której miałem praktyki. Jest to więc zagwozdka dla rodziców dlaczego tak się stało.

Bóg a sprawa zła na świecie

Paradoksem europejskiej kultury postchrześcijańskiej, określanej powszechnie zachodnią, są oskarżenia kierowane w stronę Boga chrześcijańskiego, którego ona nie uznaje. Jednym z najpoważniejszych jest obwinianie Go o powodowanie zła. Tutaj pojawia się podwójna droga tych argumentów - ślepców i rozumiejących.

Ślepcy to te osoby, które z lenistwa nie interesując się tematem powtarzają jak mantrę zasłyszane gdzieś pseudo argumenty naukowe. Trudność w relacji z nimi polega na ich ostatecznym zaparciu się przed prawdą. Nawet, gdy wykaże się, że nie mają racji lub ich założenia są błędne stwierdzą, że to my popełniamy błąd. Aby podkreślić swoją wyższość określają się jako ateiści moim zdaniem ubliżając im.

Rozumiejący to te osoby, które interesują się tematem, ale bądź nie potrafią przeskoczyć bariery nadnaturalności pewnych zjawisk, bądź przekraczając ją nie chcą się do tego przyznać. Oni albo przekładają prawa ludzkie na Boga, albo też odczytują wszystko dosłownie w ten sposób ograniczając Tego, który jest nieograniczony. Ci określają się mianem ateistów aktywnych i rzeczywiście nimi są.

Szatan a sprawa zła na świecie

Pierwszym odpowiedzialnym za zło na świecie jest ten upadły anioł. Jest on stworzeniem, więc nie dorasta Bogu do pięt. Jako główny prowodyr ciągnie za sobą wielu ludzi. Jego taktyką jest bowiem intelekt - jako anioł zna on konsekwencje swoich czynów. Nie jest to jednak widzenie przyszłości. Jest to raczej widzenie ciągów przyczynowo skutkowych. Skąd taki pomysł? Z natury duchowej, do której zalicza się nasza dusza, a także po części Bóg. 

Szatan nie jest mitem ani legendą dla straszenia dzieci jak się twierdzi w wyniku filozofii personalistycznej. Działa i ma się dobrze tylko przez to, że ludzie sobie z niego nic nie robią. Jego pycha rośnie. Nie działa zasada - skoro w niego nie wierzę to go nie ma. Zbiera ogromne żniwo. Dlaczego Bóg go nie zlikwiduje, usunie, zabije? Bo Bóg jest miłością i dał aniołom, podobnie jak nam, wolną wolę. Jednak zdaje się ona być jednorazowa ze względu na wspomnianą wyżej znajomość skutków swoich czynów.

Człowiek a sprawa zła na świecie

Poprzez współpracę pierwszych ludzi z wężem jesteśmy bardziej podatni na zło w swej wolnej woli. Nie jest ona na takim poziomie jak u aniołów, gdyż my nie znamy wszystkich konsekwencji swoich czynów. Jednak poprzez pomoc Bożą wiemy, które czyny są złe, a które mają tylko pozory dobra. Nieraz człowiek nie potrzebuje podszeptów złego ducha by czynić zło. Źródłem, z którego te czyny wypływają jest ludzkie serce, którego nie blokuje już w 80% zwichnięte sumienie.

Co jednak z oskarżeniem, że gdyby Bóg chciał to by zlikwidował to zło? Ten argument jest dziurawy, gdyż nasz Stwórca i Opiekun nie może, bo nie chce przekroczyć granicy naszej wolnej woli. Jeżeli by to zrobił czym byśmy się stali jak nie bezwładnymi marionetkami jakimi są zwierzęta czy rośliny? O tym trzeba nigdy nie zapominać

Choroba psychiczna a sprawa zła na świecie

Powyższe dwa źródła są powszechnie akceptowane w teologii. Ja jednak do tej dwójki dodałbym chorobę pomimo tego, że jest to przyczyna grzechu pierworodnego. Robię tak, gdyż w wielu przypadkach powoduje ona "powstanie" drugiej osoby wewnątrz nas, która ma inną wolę niż zdrowi my. Widoczne jest to szczególnie w samobójstwach, wewnątrz których nie odpowiada zawsze człowiek czy szatan, ale po prostu choroba. Wewnątrz tych ludzi jest walka, dlatego też osoby najbliższe powinny na moment się w nią włączyć, aby wygrać ją. Nie zapominajmy o tych ludziach. Oni chcą wygrać, ale sami nie potrafią. Choroba jest czasami silniejsza.

Krzychu

PS Pytania kierujcie pod postem lub indywidualnie ;)
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

24 sierpnia 2014

Prześladowanie

Współcześnie społeczeństwo jest podzielone bardziej niż kiedykolwiek w historii. Jedną z najpoważniejszych różnic jest stan majątkowy, ale także kryterium niezbyt obecne przed wiekiem XX, a mianowicie popularność. Byli bohaterzy oraz osoby znane ze względu na swój talent bądź majątek pochodzący z różnych źródeł. Jednak dopiero teraz pojawili się ludzie znani na taką skalę co wiąże się również z znacznie większym oddziaływaniem. Niestety także tym negatywnym.

Definicja

Definicja prześladowania jest bardzo szeroka. Z jednej strony dotyczy ona naszej fizyczności czego ostatnio jesteśmy świadkami na Ukrainie, Bliskim Wschodzie oraz Azji Południowo-Wschodniej. W tych regionach prześladowanie następuje zarówno na tle politycznym jak i religijnym. Stosowana jest ostateczna forma prześladowania, a mianowicie morderstwo. Jednak wiąże się również z okaleczaniem (np. oblewanie kwasem, obcinaniem kończyn, kradzieżą narządów wewnętrznych). Jest to przemoc bezpośrednia, która dotyczy zazwyczaj krajów słabo rozwiniętych lub granic styku różnych kultur.

Drugą stroną jest przemoc psychiczna. Ta jest rozwijana w krajach o wysokim statusie materialnym, czyli państwa tzw. pierwszego świata. Polega ona na stałym nagabywaniu do czegoś, wywoływaniu niepokoju u ofiar, istnieniu stale w czyjejś świadomości lub zmuszaniu do określonego myślenia. Technologia, pieniądze a także wrodzona zdolność myślenia strategicznego uniemożliwiają ich całkowitego wyeliminowania. Najbardziej cierpią z tego powodu ludzie znani. Coraz częściej jednak dotyka to tzw. Kowalskich czego dowodem są badania mówiące, że co najmniej 10% Polaków doświadcza tego typu agresji.

Pomysły prześladowców

Ich dokładna lista nie jest możliwa do ustalenia z powodu indywidualności sprawców. W jednych przypadkach jest to umyślnie spowodowana krzywda, a w innych wynika z kruchości ludzkiej psychiki i nacisków współczesnego świata. Można jednak wymienić kilka najpopularniejszych i najbardziej destrukcyjnych. Oto one: 

  • stalking - w polskim prawie definiuje się je jako uporczywe, złośliwe nękanie mogące wywołać poczucie zagrożenia; zachowanie, na które należy uważać to m.in. śledzenie, nieustanne telefony, smsy, maile; jego odmianą jest cyberstalking
  • mobbing - zazwyczaj ma na celu lub skutkuje: poniżeniem, ośmieszeniem, zaniżeniem samooceny lub wyeliminowaniem albo odizolowaniem pracownika od współpracowników
  • lobbing - naciskanie grupy silniejszej politycznie, ekonomicznie lub społecznie na jednostki lub grupy uznawane za słabsze
  • flejm - wojna na obelgi w Internecie dotyczy zazwyczaj forum internetowego czy grup internetowych
  • molestowanie - powiązane z mobbingiem, który często określa się jako jego rodzaj; wyróżnia się: molestowanie seksualne - naruszanie przestrzeni cielesnej wbrew woli ofiary oraz molestowanie psychiczne - celowe zadawanie cierpienia psychicznego innej osobie m.in. przez ubliżanie czy stosowanie gróźb
  • szantaż - polskie prawo określa to następująco:
Art. 191 § 1. kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3

  • seksizm - dominacja jednej płci nad drugą uznając płeć dominanta za lepszą; zazwyczaj ze strony męskiej
  • rasizm - dominacja jednej rasy nad drugą; historycznie zazwyczaj białej, obecnie czarnej w wielu krajach zachodu m.in. USA
  • ageizm - dyskryminacja ze względu na wiek; zazwyczaj dotyczy ludzi starszych mających problemy na rynku pracy; odnośnie ludzi młodych używa się terminu adultyzm
  • uwiedzenie - wykorzystanie zakochania lub/i zauroczenia osoby do własnych celów

Zachowanie i przeciwdziałanie

1. Zwracanie uwagi na zachowanie ludzi znajomych - stałe poddenerwowanie, nietypowe pytania, nietypowe działanie w zakresie zawodowym lub rodzinnym.
2. Nagłe pojawienie się w życiu dobrze nam znanej osoby kogoś popularnego - ciągłe opowiadanie o nim, wymiana wiadomości czy rozmawianie z nią, wiedza o miejscach pobytu osoby popularnej.
3. Ciągły kontakt pomimo niechęci osoby - nie lubię tej osoby, dlaczego cały czas do mnie dzwoni, pisze itp.
4. Uznawanie kogoś przypadkowego, ledwo poznanego za przyjaciela - próba bliskiego, intymnego kontaktu tuż po poznaniu.
5. Naprzykrzanie się.
6. Próba złamania lub złamanie moralności naszej lub naszych bliskich.
7. Dziwna niechęć w stosunku do męża/żony.
8. Odtrącanie bliskich.
9. Nagłe popełnianie przestępstw.
10. Odcinanie się od świata.
11. Życie w permanentnym kłamstwie.

Podsumowanie

Do wpisu przekonała mnie osoba Justyny Steczkowskiej i jej przygoda ze stalkerem, a także własne doświadczenie w tej materii. Pomagając osobie prześladowanej pomagamy też pośrednio prześladowcy jeżeli ma problemy psychiczne. Gdy zauważymy, że nasz znajomy może kogoś prześladować pomożemy mu i co najmniej jednej osobie. Nie chodzi o prowadzenie własnego śledztwa. Nie bójmy się być ludźmi.

Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

17 sierpnia 2014

Kobieta wg teologa

Po filozofach i naukach przyrodniczych i psychologicznych czas na teologów i ich wizję kobiet. Podobnie jak to było wcześniej ograniczę się do czterech przykładów. Również i w tym przypadku należy patrzeć historycznie na te poglądy i nie utożsamiać ich z Kościołem. Teolog bowiem nie wyraża zawsze poglądów Kościoła. Jest to naukowiec, który pracuje na polu Bożego Objawienia co większości ludzi umyka albo celowo lekceważy.

Święty Augustyn

Zanim został chrześcijaninem wsławił się życiem rozpustnym i myślę, że niejeden bawidamek miałby mu czego zazdrościć. Znany był ze swoich imprez i pociągu do kobiet. Zgodnie z aktualną wiedzą do jego nawrócenia przyczyniła się matka, która trzydzieści lat modliła się o niego. Ale przejdźmy do rzeczy. Wyznania (Księga XIII), O doskonałości wdowieństwa oraz O dziewictwie otworzą przed nami drzwi. Jednak nie jest w nim zbyt wiele informacji, bowiem Augustyn traktuje przeważnie ogólnie o człowieku. Postanowiłem jednak przedstawić te skąpe informacje ze względu na wiele nieprawdy, którą się ludzie posługują.

Bóg stworzył człowieka mężczyzną i kobietą, którzy względem łaski Bożej są tym samym. Biologia w tym miejscu nie stanowi rozróżnika podobnie jak nie robi tego narodowość. Kobieta ma wolną wolę nawet wobec Boga zgodnie z Prawem Ducha. Rozum, który jest władzą duchową wyróżnia człowieka od zwierząt.
A jak w duszy człowieka są dwie siły, z których jedna rozumując przewodzi, a druga wypełnia rozkazy, bo się poddaje takiemu przewodnictwu, w podobny sposób pod względem cielesnym kobieta została stworzona dla mężczyzny. Umysłem, racjonalną inteligencją kobieta jest równa mężczyźnie, ale pod względem płci tak mu jest cieleśnie podporządkowana, jak popęd do działania powinien być poddany kierownictwu rozumu, wyznaczającego właściwą drogę działania. Te wszystkie rzeczy widzimy. Każda z nich jest dobra. Wszystkie razem — są bardzo dobre. Przewodniej władzy umysłu poddałeś rozumne działanie, jak kobieta podlega mężczyźnie. (cyt. za "Wyznania")
Kobieta szukająca męża nie jest już w pełni wolna z powodu "tego jedynego", który jest w jej wyobrażeniach. Ponadto jest już zaślubiona - jak każdy wierny - Chrystusowi ze względu na naturę Kościoła. Niesie to za sobą wiele konsekwencji, o których poniżej. Augustyn twierdzi również, że seks w małżeństwie powoduje grzech. Dodając, że jest to bezprawne oskarżenie, gdyż tak stworzył nas Bóg. Owszem matka rodzi grzeszne dzieci - potomków Adama. Jednak ważniejszym zadaniem jest przedstawienie ich Kościołowi, aby mogli stać się członkami Chrystusa. Żona - w takim wypadku tylko możemy mówić o matce chrześcijance - powinna służyć swojemu mężowi na wzór poddaństwa państwowego. Nie wspomina jednak jakiej grupy społecznej. Mężatka nie może ślubować wierności Chrystusowi tak jak się to robi wobec męża, ponieważ jest to bluźnierstwo. Twierdzi Augustyn bowiem, że czyni to z Jezusa cudzołożnika.

Jeżeli chodzi o życie po śmierci mężczyzny Augustyn wyraża się jasno. Może albo powtórnie się ożenić, albo zaślubić się Jezusowi. Jednak ta druga droga jest ostateczna, ponieważ Chrystus już nie może umrzeć. W związku z tym wdowa, która złożyła śluby, a weźmie sobie męża cudzołoży.

Oprócz małżeństwa biskup Hippony przedstawia lepszy wybór dla niewiasty - mianowicie stan dziewiczy. Augustyn uzasadnia swój wywód przykładem Maryi - Matki, a jednak Dziewicy. Zadaniem doczesnym kobiet tego stanu jest wychwalać Chrystusa, ale również rodzić inne kobiety tego samego stanu. Dzieje się to, gdy kobieta oddaje swe życie modlitwie. Jednak dziewica nie może się wywyższać ponad mężatkę wtedy bowiem grzeszy pychą. Wierna żona jest lepsza od niewiernej dziewicy.

O tym jak ważna jest rola kobiety w Kościele świadczy następujący cytat:
Cały Kościół jest dziewicą. Jest nią poprzez nienaruszoną wiarę, nadzieję i miłość nie tylko w świętych dziewicach, ale także we wdowach i wierzących małżonkach. Do całego bowiem Kościoła, którego wszystkie one są członkami, Apostoł mówi: Poślubiłem was jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę (2 Kor 11,2). (cyt. za "O doskonałości wdowieństwa")
Tomasz z Akwinu (Akwinata)


Jeden z najwybitniejszych teologów katolickich, który kładł podwaliny pod naszą dzisiejszą kulturę. Posługiwał się poglądami swoimi jak i starożytnymi tworząc swoistą filozofię i po części teologię zwaną tomizmem. W swoim dziele Summa theologiae opisał w dosyć obszerny sposób kobietę. Należy jednak pamiętać, że jest to teologia średniowiecza. Pozwolę sobie zacytować z tego wydania internetowego UKSW. Polecam przeczytać całość aby zrozumieć - wraz z dekretami Kościoła u dołu strony.
CZY W PIERWSZYM UTWORZENIU RZECZY WINNA BYĆ POWOŁANA DO BYTU KOBIETA ?
Zdaje się, że kobieta nie powinna być powołana do bytu w pierwszym utworzeniu rzeczy, bo:
1. Zdaniem Filozofa: „Kobieta Jest to mężczyzna niewydarzony”. Lecz w pierwszym ustanowieniu rzeczy nic nie powinno być niewydarzone i niedoszłe. A więc w owym pierwszym ustanowieniu rzeczy kobieta nie powinna być powołana do bytu.
2. Podleganie i pomniejszenie jest następstwem grzechu, bowiem po upadku powiedziano kobiecie: „Mąż będzie panował nad tobą”. A Grzegorz pisze: „Gdzie nie upadamy wszyscy równi jesteśmy”. Lecz z natury kobieta ustępuje mężczyźnie pod względem siły i dostojeństwa, bo - jak mówi Augustyn: „Zawsze strona działająca pocześniejszą jest od strony doznającej”. Przeto w owym pierwszym utworzeniu rzeczy przed grzechem kobieta nie powinna być powołana do bytu.
3. Należy stanowczo zrywać z okazją do grzechu. Lecz Bóg przewidywał, że kobieta będzie mężowi okazją do grzechu. Nie powinien więc utworzyć kobiety.
Wbrew temu czytamy w Piśmie św.: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc”.
Odpowiedź: Konieczne było, żeby stała się kobieta - jak mówi Pismo św.: jako odpowiednia pomoc dla mężczyzny; nie jako pomoc do jakiejś innej pracy - jak to niektórzy mówili - gdyż w każdej innej pracy mężczyzna może wydatniej nieść pomoc mężczyźnie niż kobieta, ale jako pomoc do rodzenia. Łatwiej to nam stanie się zrozumiałe, gdy przyjrzymy się sposobom rodzenia u istot żyjących. Bowiem niektóre istoty żyjące nie mają w sobie mocy czynnej do rodzenia, ale przyczyną ich rodzenia się jest jakaś siła działająca innego niż one gatunku; chodzi o te rośliny i zwierzęta, które rodzą się bez nasienia z odpowiedniej materii mocą czynną ciał niebieskich. Niektóre zaś mają moc czynną i bierną złączoną; chodzi o te rośliny, które rodzą się z nasienia. Bowiem nie ma w roślinach jakiegoś wspanialszego dzieła życia nad rodzenie; stąd też słusznie w każdym czasie moc bierna jest u nich złączona z mocą czynną rodzenia. Natomiast u doskonałych zwierząt moc czynna rodzenia przysługuje płci męskiej, zaś moc bierna płci żeńskiej. A ponieważ w doskonałych zwierzętach jest jakoweś dzieło życia znamienitsze niż rodzenie, któremu to dziełu ich życie głównie jest przyporządkowane, dlatego u nich płeć męska nie łączy się z płcią żeńską w każdym czasie, a tylko w porze spółkowania; przedstawmy sobie: spółkowanie tak czyni jedno z samca i samicy, jak w roślinie są ze sobą połączone w każdym czasie siła męska i siła żeńska, chociaż w niektórych przeważa jedna, a w niektórych druga. Zaś człowiek jest przyporządkowany jeszcze bardziej znamienitemu dziełu życia, którym jest myślenie. I dlatego dla tym jeszcze większej racji w człowieku winna być odrębność między obiema siłami: taka, żeby osobno został utworzony mężczyzna, a osobno kobieta, a jednak żeby się cieleśnie w jedno łączyli dla dzieła rodzenia. Stąd też zaraz po uformowaniu kobiety Pismo św. wyraża się: „Będą dwoje w jednym ciele”. (...)
CZY KOBIETA WINNA STAĆ SIĘ Z MĘŻCZYZNY ?
Zdaje się, że kobieta nie powinna stać się z mężczyzny, bo:
1. Płeć jest wspólną człowiekowi i innym zwierzętom. Lecz u innych zwierząt samice nie stają się z samców. A więc i u człowieka tego być nie powinno, żeby kobieta stała się z mężczyzny.
2. Rzeczy należące do tego samego gatunku są z tej samej materii. Lecz mężczyzna i kobieta należą do tego samego gatunku. A ponieważ mężczyzna został uczyniony z mułu ziemi, z tego samego winna stać się i kobieta, a nie z mężczyzny.
3. Kobieta jest uczyniona do pomocy mężczyźnie w rodzeniu. Lecz zbyt bliskie pokrewieństwo czyni osobę do tego niezdatną. Stąd też - jak podaje Pismo św. - zabronione jest małżeństwo osobom o bliskim pokrewieństwie. Zatem kobieta nie powinna stać się z mężczyzny.
Wbrew temu są słowa Pisma św. : „Bóg stworzył z niego” - tj. z mężczyzny „pomoc jemu podobną” - tj. kobietę.
Odpowiedź: Rozumne powody przemawiały za tym, żeby w pierwszym ustanowieniu rzeczy kobieta była utworzona z mężczyzny czego nie można powiedzieć o innych zwierzętach. Oto one: Pierwszy, by przez to podnieść i nienaruszoną zachować jakowąś godność pierwszego człowieka, aby na podobieństwo Boga on sam był początkiem całego swojego gatunku, tak jak Bóg jest początkiem całego wszechświata. Św. Paweł pisze, że Bóg „z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki”. Drugi, by mężczyzna bardziej miłował kobietę i wiązał się z nią nierozerwalnie, będąc tego świadom, że ona jest z niego utworzona. Pismo św. wyraźnie mówi: „Niewiasta z mężczyzny została wzięta. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną”. Było to jak najbardziej konieczne dla gatunku ludzkiego, w mąż i kobieta żyją z sobą przez całe życie czego nie spotyka się u innych zwierząt. Trzeci, bo - jak pisze Filozof - w gatunku ludzkim mężczyzna i kobieta łączą się razem nie tylko z powodu konieczności rodzenia - jak to jest u innych zwierząt, lecz także ze względu na życie domowe, w którym inne zadania spadają na mężczyznę, a inne na kobietę, i w którym mężczyzna jest głową kobiety. Słusznie więc kobieta została utworzona z mężczyzny jako ze swojego początku. Czwarty powód jest symboliczny; bowiem jest to symbolem tego, że Kościół bierze początek od Chrystusa. To miał na myśli Apostoł pisząc: Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła”. (...)
CZY KOBIETA WINNA BYĆ UTWORZONA Z ŻEBRA MĘŻCZYZNY ?
Zdaje się, że kobieta nie powinna być utworzona z żebra mężczyzny, bo:
1. Żebro mężczyzny było o wiele mniejsze niż ciało kobiety. Lecz z mniejszego nie może stać się coś większego; chyba albo przez dodanie czegoś; gdyby jednak taki dodatek zaistniał, to raczej kobieta byłaby uczyniona z niego niż z żebra; albo przez rozrzedzenie, gdyż zdaniem Augustyna: „Niemożliwe jest, żeby jakieś ciało rosło, chyba że się rozrzedza”; nie stwierdza się jednak, żeby ciało kobiety było bardziej rozrzedzone niż ciało mężczyzny; przynajmniej nie w tej proporcji, jaką ma żebro do ciała Ewy. A więc Ewa nie była utworzona z żebra Adama.
2. W pierwszych dziełach stworzonych nie było czegoś zbędnego. Zatem żebro Adama należało do doskonałości jego ciała. A więc po jego wzięciu ciało to zostało niedoskonałe, a to nie licuje.
3. Żebra nie można wyjąć z człowieka bez bólu. Lecz przed grzechem nie było bólu. A więc nie powinno się wyjmować żebra z mężczyzny po ton żeby z niego utworzyć kobietę.

Wbrew temu są słowa Pisma św.: „Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę”.

Odpowiedź: Utworzenie kobiety z żebra mężczyzny było uzasadnione. Pierwsze, by dać do zrozumienia, że miedzy mężczyzną i kobietą winna istnieć więź wspólnotowa. Bowiem ani kobieta nie powinna „przewodzić nad mężem”: i dlatego nie jest uczyniona z głowy, ani też mężczyzna nie powinien jej lekceważyć jakby jakąś podległą niewolnicę: i dlatego nie jest uczyniona ze stóp. Drugie, ze względu na symbolikę: bo z boku Chrystusa umierającego na krzyżu wypłynęły sakramenty, tj. krew i woda którymi Kościół jest ustanowiony. (...)
CZY KOBIETA BYŁA BEZPOŚREDNIO PRZEZ BOGA UTWORZONA?
 Zdaje się, że kobieta nie była bezpośrednio przez Boga utworzona, bo:
1. Żadna jednostka - utworzona z podobnej do siebie co do gatunku - nie jest bezpośrednio przez Boga utworzona. Lecz kobieta została uczyniona z mężczyzny, który jest tego samego co i ona gatunku. Zatem nie bezpośrednio przez Boga uczyniona.
2. Według Augustyna Bóg zarządza cielesnymi rzeczami za pośrednictwem aniołów. Lecz ciało kobiety było uformowane z materii cielesnej. A więc było uczynione za posługą aniołów, a nie bezpośrednio przez Boga.
3. Co wpierw zaistniało w stworzeniach w postaci zakodowanych prawzorów, to bywa powoływanie do byt u mocą jakiegoś stworzenia, a nie bezpośrednio przez Boga. Lecz zdaniem Augustyna w pierwszych dziełach ciało kobiety zostało utworzone w postaci zakodowanych prawzorów. A więc kobieta nie została przez Boga utworzona bezpośrednio.

Wbrew temu Augustyn w tym samym dziele tak pisze: „Tylko Bóg - od którego cała natura w istnieniu zależy - mógł utworzyć i zbudować żebro, żeby było kobietą”.

Odpowiedź: Jak już powiedzieliśmy, naturalne powstanie każdego gatunku jest z określonej materii. Zaś materią, z której w naturalny sposób powstaje, rodzi się człowiek, jest nasienie ludzkie mężczyzny lub kobiety. Stąd też jednostka gatunku ludzkiego nie może w naturalny sposób rodzić się z innej - jaką by nie była - materii. Sam tylko Bóg - który jest ustanowicielem natury - może powoływać do bytu rzeczy poza porządkiem natury. I dlatego sam tylko Bóg mógł utworzyć albo mężczyznę z mułu ziemi, albo kobietę z żebra mężczyzny. (...)
CZY W KAŻDYM CZŁOWIEKU WIDNIEJE OBRAZ BOGA ?
Zdaje się, że nie w każdym człowieku widnieje obraz Boga, bo:
1. Apostoł pisze: „Mężczyzna jest obrazem Boga, zaś kobieta obrazem-chwałą mężczyzny”. A ponieważ kobieta jest jednostką gatunku ludzkiego, dlatego nie każdej jednostce przysługuje być na obraz Boga.
2. Tenże Apostoł pisze: „Tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna”. Lecz nie wszyscy ludzie są przeznaczeni. A więc nie wszystkich ludzi łączy jedna wspólna forma: na obraz Boga.
3. Jak powiedziano, do istoty obrazu należy podobieństwo. Lecz wskutek grzechu człowiek stał się niepodobny do Boga. Utracił więc obraz Boga.

Wbrew temu psalmista pisze: „Jak obraz [tj. cień] przechodzi człowiek”.

Odpowiedź: To właśnie ze względu na naturę myślącą mówi się, że człowiek jest na obraz Boga. Zatem według tego człowiek jest najbardziej na obraz Boga, według czego natura myśląca może najbardziej Boga naśladować. Otóż natura myśląca naśladuje najbardziej Boga w tym, że Bóg samego siebie poznaje i miłuje. Stąd też obraz Boga w człowieku można ująć w potrójny sposób: pierwsze, o ile człowiek ma naturalną podatność do poznawania i miłowania Boga: i ta podatność tkwi w samej naturze umysłu, który jest wspólny wszystkim ludziom. Drugie, o ile człowiek aktualnie lub habitualnie Boga poznaje i miłuje - jednak niedoskonale: i ten obraz powstaje na skutek upodobniającej do Boga łaski. Trzecie, o ile człowiek aktualnie poznaje i miłuje Boga w sposób doskonały, przez co należy rozumieć obraz powstały na skutek upodabniającej do Boga chwały. Stąd to glosa do słów psalmu: Wznieś ponad nami, o Jahwe, światłość Twojego oblicza” wyodrębnia trojaki obraz: stwarzania, nowego stwarzania, upodabniania. - Pierwszy więc obraz widnieje we wszystkich ludziach; drugi tylko w sprawiedliwych; trzeci jedynie w zbawionych. (...)
CZY W PIERWSZYM STANIE MOŻNA BYŁO ZWIEŚĆ CZŁOWIEKA ?

Zdaje się, że w pierwszym stanie człowiek mógł być zwiedziony, bo:
1. Apostoł pisze: „Zwiedziona kobieta popadła w przestępstwom.
2. Magister pisze: „Dlatego kobieta nie zlękła się węża odzywającego się, bo sądziła, że otrzymał od Boga polecenie mówienia”. Ale to była omyłka. A więc kobieta została zwiedziona przed grzechem.
3. To naturalne, że im z dalsza coś się widzi, tym to wydaje się być mniejsze. Lecz przez grzech natura oka nie została ograniczona. Zatem to samo przydarzyłoby się w stanie niewinności. A więc pierwszy człowiek myliłby się co do wielkości rzeczy widzianej, tak jak to jest i teraz.
4. Według Augustyna w czasie snu dusza zachowuje się wobec zjaw sennych jak wobec samej rzeczy. Lecz człowiek w stanie niewinności jadłby, a w następstwie spałby i śniłby. Zatem zostałby zwiedziony przyjmując zjawy senne jako rzeczy.
5. Jak już powiedziano pierwszy człowiek nie znałby myśli ludzi i przyszłych bytów przygodnych. Gdyby więc ktoś w tej materii powiedział coś mylącego, byłby zwiedziony.

Wbrew temu Augustyn pisze: ”Przyjmować prawdę za fałsz nie jest rzeczą człowieka przez naturę ustanowionego, lecz jest karą potępionego”.

Odpowiedź: Zdaniem niektórych nazwa ‘zwiedzenie’ zawiera w sobie dwa rozumienia: pierwsze, wszelkie mało znaczące mniemanie, kiedy to ktoś bierze błąd za prawdę bez przekonania wiary. Drugie, gdy czyni to z przekonania wiary. Jeśli Więc chodzi o te rzeczy, których Adam wiedzę posiadał, to żadnym z tych sposobów człowiek nie mógł być zwiedziony przed grzechem. Natomiast jeśli chodzi o te rzeczy, których wiedzy nie posiadał, mógł być zwiedziony, biorąc zwiedzenie w szerszym znaczeniu, mianowicie jako wszelkie mniemanie bez przekonania wiary. Uzasadniają to tym, że w takich wypadkach uważanie fałszu za prawdę nie wychodzi człowiekowi na szkodę i - jak długo lekkomyślnie nie wyrazi swego przekonania - jest bez winy. Ale ów pogląd nie da się pogodzić z nieskazitelnością pierwszego stanu, gdyż w owym stanie - jak pisze Augustyn: „Unikano grzechu bez niepokoju; póki tak było, żadne zgoła zło nie mogło zaistnieć”. Jasne zaś jest, że jak prawda jest dobrem myśli, tak według Filozofa fałsz jest złem. Stąd też nie mogło tak być, żeby w stanie niewinności myśl człowieka przystała na jakiś fałsz jako na prawdę. Bowiem jak w członkach ciała pierwszego człowieka nie istniała jakaś doskonałość, np. blask, a jednak nie mogło w nich być jakiegoś zła, tak w myśli mogła nie istnieć jakaś wiadomość, a jednak nie mogło w niej być brania fałszu za prawdę. Jasne to również z samego ustawienia pierwszego człowieka w owym pierwszym stanie. Według niego, jak długo dusza pozostawałaby podległą Bogu, tak długo w człowieku niższe części podlegałyby wyższym, a wyższe nie doznawałyby przeszkody ze strony niższych. Otóż z tego, co już zostało wyłożone, jasno widać, że myśl zawsze jest prawdziwa co do właściwego przedmiotu. Stąd też z siebie samej nigdy nie podlega zwiedzeniu. Wszelkie zaś zwiedzenie przydarza się jej ze strony czegoś niższego, np. wyobraźni lub czegoś takowego. Dlatego też widzimy, że gdy naturalna władza osądu (naturale iudicatorium) nie jest zawieszona, nie jesteśmy zwodzeni przez tego pokroju zjawy ale tylko wtedy gdy jest zawieszona - jak to zachodzi u śpiących. Stąd jest jasne, że w pierwszym stanie ustawienie człowieka wykluczało jakoweś zwiedzenie jego myśli. (...)
CZY W STANIE NIEWINNOŚCI RODZIŁYBY SIĘ DZIEWCZĘTA ?
Zdaje się, że w stanie niewinności nie rodziłyby się dziewczęta, bo:
1. Zdaniem Filozofa: „Kobieta jest to mężczyzna niewydarzony”. jakby pojawiająca się wbrew zamiarowi natury. Lecz w stanie niewinności nic niezgodnego z naturą nie mogłoby się wydarzyć w rodzeniu człowieka. A więc kobiety nie rodziłyby się.
2. Każdy twórca rodzi czy do siebie, chyba żeby doznał przeszkody co podobne albo z powodu braku siły, albo z powodu nieprzystosowania materii; tak np. ogień mały nie zdoła strawić drzew surowych. W rodzeniu zaś siła czynna jest w mężczyźnie. A ponieważ w stanie niewinności nie byłoby żadnego braku siły ze strony mężczyzny ani nieprzystosowania materii ze strony kobiety n dlatego wydaje się, że zawsze rodziliby się chłopcy.
3. W stanie niewinności rodzenie zmierzało do rozmnożenia ludzi. Otóż ludzie mogliby być wystarczająco rozmnożeni przez pierwszego człowieka i pierwszą kobietę: i odtąd żyć na wieki. Nie było więc konieczne, żeby w stanie niewinności rodziły się dziewczęta.

Wbrew temu: Jeśli chodzi o rodzenie, natura tak by postępowała, jak ją Bóg ustanowił. Lecz Bóg - jak podaje Pismo św. - ustanowił w naturze ludzkiej mężczyznę i kobietę. A więc również w owym stanie rodziliby się chłopcy i dziewczynki.

Odpowiedź: W stanie niewinności nie brak było niczego, co należy do zupełności ludzkiej natury. Otóż jak na doskonałość wszechświata składają się różne stopnie rzeczy tak również i na doskonałość ludzkiej natury składa się różność płci. Dlatego też w stanie niewinności obie płci byłyby powołane do życia drogą rodzenia. (...)
Edyta Stein (Benedykta od Krzyża)

Postanowiłem się przenieść do początków XX wieku. Powód jest prosty - zmiana kontekstu kulturowego i historycznego w życiu kobiet. Wiąże się to również z wzmożonym studium odnośnie kobiet - ich natury, celu, roli i pochodzenia. Temat ten - w ramach teologii kobiety - podjęła żydówka, która znalazła Mesjasza.

Święta - jak pisze Wojciech Zyzak - uważała naturę mężczyzny i kobiety za równą oraz wywyższoną przez łaskę. Gdy to zostanie uznane można przejść do dalszych badań nad duszą niewiasty, która ma dwa przeciwstawne kierunki rozwoju - zbłądzić lub dążyć do wzoru Maryi. Równość jednak nie wyklucza różności. Edyta wskazuje jednak na coś więcej niż tylko fizjologia. Mówi o różnicy między płciami w  stosunku duszy do ciała, ducha do zmysłowości i duchowych władz. Kobietę cechuje pełna jedność natury cielesno-duchowej i harmonijny rozwój sił. Edyta zauważa, że ze względu na pewne wspólne cechy ogólnoludzkie kobieta może niekiedy wyrażać się niezwykle podobnie do mężczyzn. Zwłaszcza w indywidualnym powołaniu każdej z nich. Pierwszym natomiast jest małżeństwo i macierzyństwo. W twórczości świętej, zgodnie z dwoma poprzednimi zdaniami, Wojciech Zyzak zauważa:
Edyta Stein, korzystając z cudzych rozważań wymienia pięć podstawowych typów kobiet: typ matczyny z nastawieniem na dziecko, typ erotyczny z nastawieniem na mężczyznę, romantyczny z nastawieniem na przeżycia i bezwarunkowe przylgnięcie do "przewodnika", trzeźwy, nastawiony na praktyczne zadania życia, a także intelektualny, z merytorycznymi zainteresowaniami i zdolnością do twórczych osiągnięć. Bardziej prosty schemat dzieli kobiety na typ prymitywny i refleksyjny lub świadomy problemu. Pierwszy typ zawiera większość kobiet zdolnych do wczesnego dojrzewania ich zwartej osobowości, w której później niewiele się zmieni. Typ refleksyjny stanowi małą część wielostronnych, dopasowujących się i zdolnych do formacji w kontakcie z innymi kobiet, które w korzystnym środowisku przez wiele cierpień i doświadczeń dojrzewają do roli mądrych matek.
Kobieta także posiada osobiste pragnienie samorealizacji. Jednak jest jedno czego każda pragnie - miłujące zjednoczenie oraz doprowadzanie innych do niego. Do tego działania potrzebna jest dusza, której zjednoczenie z ciałem u kobiety jest znacznie wyższe niż u mężczyzny co stanowić może niebezpieczeństwo. Z jednej strony bowiem ciało może się zagubić w życiu duchowym, ale również duch może się zagubić w życiu cielesnym. Centrum kobiety stanowi serce, które może pomóc w rozwoju. Wymaga jednak kierownictwa zarówno rozumu jak i woli, aby nie zwiodło na manowce. Ściśle kobiecym przedmiotem zainteresowania jest triada: strzec, żywić i popierać rozwój. Inne ją obchodzi o tyle o ile się z tym wiąże. Jest ona dla kobiet w pełni naturalna. Jest to jednak wizja doskonała. Ta mniej doskonała - skażona grzechem - jest następująca:
Typowa jest tu skłonność do nadmiernego zajmowania siebie i innych własną osobą, próżność, dążenie do chwały i uznania oraz niepohamowana potrzeba zwierzania się. Z drugiej strony pojawia się nadmierne zainteresowanie innymi, ciekawość, plotkarstwo i niedyskretne wnikanie w intymne życie innych ludzi. Nastawienie na całościowość prowadzi łatwo do rozbicia sił, do unikania potrzebnego rzeczowego zdyscyplinowania poszczególnych predyspozycji, dalej do skłonności do powierzchownego próbowania na wszystkich polach i do dążenia, by opanować innych, daleko poza miarę płynącą z funkcji macierzyńskich. Współuczestnicząca towarzyszka staje się w ten sposób wichrzycielką, nie znoszącą spokojnego, milczącego dojrzewania i hamującą rozwój. Na miejscu radosnego służenia pojawia się wola panowania. Jak wiele, zdaniem Edyty, nieszczęśliwych małżeństw, jak wiele obcości między matkami a dziećmi wynika z tych zniekształceń.
Kobieta nie jest jednak na to skazana. Aby się temu nie poddać musi z pokorą pracować nad sobą. Wtedy też razem z mężczyzną zbudują w pełni Obraz Boży.

Jako, że Edyta była z pochodzenia biologicznego i religijnego żydówką wysoko ceniła sobie rodzinę. Jak wylicza w swojej pracy dyplomowej Elżbieta Mienszczykow święta ceniła sobie podejście Starotestamentalne do małżonek i matek. Uważa, że te rodzące miały królewski niemal szacunek. Zauważa przy tym, że powinien w tym istnieć partnerski stosunek do męża i matczyny dla dzieci. Przez to wszystko kobieta nadaje temu związkowi ciepły, intymny i czysto ludzki charakter. Staje się centrum domu. Ma pomagać rozwijać człowieczeństwo męża oraz być opoką dla dzieci. Jednak nie tylko do tego ma się ograniczać. Może podjąć każdy zawód poza powołaniem małżeńskim i macierzyńskim. Są jednak - ze względu na usposobienie natury - zawody typowo kobiece: lekarka, pielęgniarka, nauczycielka, wychowawczyni, pomoc domowa oraz wiele innych nowych zawodów społecznych.

Elizabeth A. Johnson

Ostatnią postacią jest teolog feministyczna. Ten typ teologii różni się znacząco od teologii kobiety uprawianej w typowo męskim gronie, dlatego też język może czasami nie odpowiadać facetom. Wiele o jej poglądach można się dowiedzieć z wywiadu, którego udzieliła polskiemu miesięcznikowi Znak.

Siostra opierając się na badaniach twierdzi, że kobiety stanowią połowę całej populacji Ziemi, wykonują trzy czwarte ogółu ludzkiej pracy, za co otrzymują jedną dziesiątą z całego przyznawanego na świecie wynagrodzenia. Kobiety stanowią także dwie trzecie wszystkich niepiśmiennych dorosłych, a razem z dziećmi, którymi się opiekują – trzy czwarte głodujących na świecie. Uważa również, że sytuacja kobiet związana jest nie tylko z płcią, ale również rasą, kulturą czy zamieszkaniem na terenie wojennym. Należy poszukiwać żeńskich określeń odnośnie Boga, ponieważ używanie tylko męskich działa psychologicznie na niekorzyść kobiety. Wiąże się to z większym utożsamieniem podobieństwa mężczyzny do Stwórcy aniżeli niewiasty. W swojej teologii twierdzi, że kobieta została w nauczaniu zrehabilitowana  zarówno przez Sobór Watykański II jak również przez nauczanie Jana Pawła II. Zgodnie z tym Elżbieta naucza, że kobieta jak i mężczyzna są w pełni równi. Nie zgadza się jednak do końca z teologią komplementarności, która wg niej głosi:
Natura męska, jako bardziej racjonalna, wydaje się bardziej odpowiednia do pełnienia ról przywódczych w sferze publicznej. Natura kobieca, częściej kojarzona z czułością i serdecznością, predestynuje do opiekowania się słabszymi w domowym zaciszu.
Twierdz bowiem, że nie wynika to z natury człowieka, ale z kilkunastu wieków dominacji mężczyzn w życiu społecznym. Aby uwiarygodnić teologię komplementarności zakłada pozwolenie na realizacje kobiety w każdym aspekcie życia. Rola każdej osoby powinna być pełniona zgodnie z talentem jaki każda z kobiet otrzymała. Tworzy to znacznie większy wachlarz możliwości tak dla kobiety jak i dla mężczyzny.

Więcej znajdziecie w licznych jej dziełach, które otwierają przed nami wiele nowych perspektyw.

Podsumowanie

Jako przyszły - mam nadzieję - teolog przeraziło mnie spotkanie z Augustynem. Jest to bowiem teologia wysoko, która wymaga wiele sił umysłowych. Z kolei Tomasz jest dosyć cięty mający wielkie piętno swoich czasów. Edytę podziwiam, gdyż wiara jej była szczera jak uczciwość dziecka. Z kolei ostatnia siostra zakonna otwiera rozum, pokazuje mężczyźnie to czego sam by nie mógł osiągnąć. Polecam ich dzieła, aby w jeszcze większym stopniu odkryć kontekst ich wypowiedzi.

Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

Popularne posty: