31 grudnia 2016

30 grudnia 2016

26 grudnia 2016

Kolędowanie na świecie

Wydaje się, że śpiewanie bądź słuchanie kolęd to polska tradycja, którą zanieśli nasi przodkowie na zajęte przez siebie tereny – stąd ich obecność u wszystkich naszych wschodnich sąsiadów. Nie jest to jednak prawda, co potwierdza rodowód „Adeste Fideles”.


Za porzekadłem „co kraj, to obyczaj” można powiedzieć, że każdy kościół partykularny ma swój repertuar. Niezwykłym jest jednak to, że nie nudzi się on szybko i do tego ma nauczającą cechę pieśni kościelnych – im jest dłuższa, tym więcej treści teologicznych niesie.
Idealnym tego przykładem jest czeska kolęda „Nesem Vám noviny”. Zaczyna się od informacji o niezwykłym wydarzeniu, by przejść przez teofanię do obowiązku niesienia światu radosnej Nowiny przez chrześcijan. Sąsiedni kraj, czyli Austria, kojarzy się z Bożym Narodzeniem ze względu na dwa fakty: wiedeński jarmark i „Stille Nacht”. To właśnie tam powstała w XIX wieku najbardziej znana kolęda na świecie. Oryginał liczył 6 zwrotek, które streszczają sens przyjścia Chrystusa na świat. W tekście zawarte zostały motywy, które od wieków stanowią podstawę dyskusji teologicznych, np. rola łaski w odkupieniu, miłosierdzie Boga czy też sprawiedliwość Stwórcy.
Nieco inaczej do tematu podszedł święty Alfons Liguori, autor włoskiej kolędy „Tu scendi dalle stelle”. W swym utworze pokazał miłość Boga do człowieka, jako przyczynę narodzenia Chrystusa i chęć niesienia pomocy biednym. Bardzo trafnie zinterpretował tekst Andrea Bocelli. Z kolei kraje skandynawskie i Finlandia wykazują niezwykłą radość z Narodzenia, co dokumentuje „Gaudete, Christus est natus”. Jest to pieśń historiograficzna o charakterze hymnicznym. Brak w niej teologii.
Chrześcijaństwo, podobnie jak polityka, przestało być europocentryczne w XX wieku. Stąd też należy patrzeć nam co raz częściej na inne kontynenty, by od nich uczyć się wiary. Bardzo dobrym przykładem kościoła małego, ale prężnego jest wspólnota w Chinach. Oficjalne dane podają, że chrześcijan jest tam tylko 10 mln, ale nieoficjalnie mówi się już o większej ich liczbie niż w całej Europie. Wracając do muzyki. Jest ona ważnym elementem kultury chińskiej, dlatego nie powinno nas dziwić, że ma ona swój zestaw kolęd. Do najpopularniejszych kompozycji własnych należy zaliczyć  欢乐佳音歌 (Joyous Tidings) czy też 圣诞感恩歌 (Christmas Thanksgiving). Są to typowe dla Chin hymny na cześć jednostki, które tłumaczą sens wydarzeń świętowanych tymi pieśniami. Jednak tak, jak w całej Azji Dalekowschodniej bardzo często śpiewane są także europejskie kolędy przetłumaczone na lokalne języki.
Pamiętać należy również o Bliskim Wschodzie, czyli miejscu narodzin Izraela i Chrystusa. W krajach islamskich, śpiewając podczas Bożego Narodzenia, kładzie się akcent na przyszłe czyny Jezusa, Jego rolę wobec Izraela oraz nasze naśladowanie Nowo Narodzonego. O tym traktuje m.in. ليلة الميلاد (Laylat al-Milad) czy też أرسل الله ابنه يسوع (Arsala allah). Teksty tych utworów cechuje biblijność unikająca teologizacji. Można napisać, że naśladują one w swej prostocie teksty biblijne, w szczególności psalmy.
Czarna Afryka nieustannie nas uczy celebracji chwili, dlatego też kolędy nie zmieniają swej nauki. Dla wyznawców tej części kontynentu tu i teraz jest najważniejsze. Przyszłość jest czymś, co im przychodzi z trudem. Z tego też powodu każde święto jest tu i teraz przeżywane pierwszy raz, co możemy zauważyć np. w „Betelehemu”. Z tego też powodu tamtejsi chrześcijanie zdają się być jak pasterze, którzy przychodzą oddać Królowi pokłon. Nadto z powodu swojego charakteru tworzą coraz to nowsze utwory, np. „Polongo Jesu”, czemu sprzyja także ich muzykalna natura.
Nieco starszy Kościół o podobnej naturze znajdziemy w Ameryce Południowej. Różnica polega na tym, że myślenie nad teraźniejszością zawiera w sobie przyszłość. Świadczą o tym kolędy takie, jak „Como busca el tierno infante” z Wenezueli czy portorykańskie „Vamos Pastorcitos”. Bardziej podobna w tej kwestii do Afryki jest Brazylia. Warto posłuchać „Repousa Tranquilo”.
Ameryka Północna jest anglosaska, ale też ma swój świąteczny urok. Pokazało nam to TGD podczas koncertu kolęd w katowickim Spodku. W Stanach króluje już od lat „Mary did you know?”, której aranżację przedstawił Pentatonix w 2014 roku. Oprócz tego wykonał ją także jeden z uczestników amerykańskiego „The Voice”. Jest ona proroctwem skierowanym do Maryi na temat życia Chrystusa. Nieco bardziej spokojna Kanada swą spontaniczność wyraża podczas różnych świąt. Radość odnajdziemy w „D’où viens-tu, bergère?”.
To wszystko katolicy i protestanci. Święta jednak obchodzą także nasi prawosławni bracia. Grecy śpiewają m.in. „Χριστός γεννάται σήμερον” (Christos jenate simeron) oraz „Ο μικρός Χριστός” (O mikros Christos). Kładą oni nacisk na biblijność tekstów oraz ich soteriologiczny wymiar. Sprawia to wrażenie połączenia motywów arabskich oraz europejskich. Nieco bliżej nas także żyją ortodoksyjni chrześcijanie. Oczywiście mowa o Rosjanach, których kolędy takie jak „В Вифлееме тишина” (W Winfljemje tiszina) czy też „Ночь тиха над Палестиной” (Noci ticha nad Palestinoj) mogą wydać się nam niezwykle znajome.
Choć świat jest pełen niezwykłych kolęd to najlepiej poznać swoje. Literatura podaje, że liczba polskich kolęd sięga 600. Cóż rzec – cudze chwalicie, swego nie znacie…

Krzychu;)
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

12 grudnia 2016

Moda męska na przestrzeni wieków

O facetach mówi się dzisiaj wiele, najczęściej w kontekście kryzysu, jaki ma przechodzić świat mężczyzn. Jako dowód przedstawia się męską szafę oraz kosmetyczkę, które współcześnie mają być niepomiernie większe, aniżeli były przez całe wieki. Czy aby na pewno tak jest?


Najstarsza szafa, do jakiej zajrzymy, jest rodowodu rzymskiego, bowiem łączył on osiągnięcia Greków, barbarzyńców z innowacją własną Rzymian. Na pierwszy plan wysuwa się używanie męskiej bielizny, która przypominała współczesną. Mieszkańcy Imperium na co dzień używali krótkich spodni, które są przodkami pantalonów. Żołnierze prawdopodobnie ze względu na ochronę używali skórzanych klinów przypominających współczesne slipy męskie. Tego typu bielizna niewiele się zmieniła przez wieki.

Dalmatica - rodzaj togi
Podstawowym ubiorem mężczyzn wczesnego okresu istnienia państwa rzymskiego były tunika i toga. Pierwsza była używana niezależnie od statusu społecznego. Różniła się materiałem, sposobem zszycia oraz symboliką, np. senatorzy mieli purpurowy pas od szyi w dół. Toga natomiast była noszona przez bogatszych mieszkańców Imperium Romanum, którzy narzucali ją na siebie w chłodniejszych okresach. Wyrazem zniewieścienia była wówczas dalmatyka, jedna z odmian tuniki oraz tuniki długiej do samej ziemi. Nie godziło się bowiem, by mężczyzna nosił coś z dłuższymi, szerokimi rękawami lub długiego do ziemi. Zmiany w tym aspekcie zaszły dopiero w okresie późnego Cesarstwa. Na długo ten typ ubioru zachował Kościół jako jedyną formę szat liturgicznych. W mroźne dni funkcjonowały szaty zapinane klamrą lub płaszcze. Używano także koców jako okryć. Z kolei w upalne dni mężczyźni używali słomianych kapeluszy o szerokiej średnicy. Również spodnie i spodenki mają antyczny rodowód. Jednak inaczej niż współcześnie noszone były pod ubraniami, jedynie atleci nosili je jako strój wierzchni.

Higiena była również bardzo ważnym elementem w kulturze Rzymian. Przede wszystkim nie godziło się, by mężczyzna miał zarost, długie włosy czy owłosienie ciała w ogóle (sic!). W historii  możemy odnaleźć cesarzy łamiących tę zasadę. Jednak równocześnie pojawiają się informacje, jak gorszyło to mieszkańców. Bogatsi obywatele mieli swoich fryzjerów, którzy po porannej toalecie (przemycie twarzy wodą) pojawiali się w domu pracodawcy i golili jego ciało. Biedniejsi mieszkańcy mogli się udać do salonu fryzjerskiego, które nie były ówcześnie rzadkością. Gdy już podstawowe elementy higieniczne zostały wykonane, można było skorzystać tradycyjnie z publicznych łaźni.
Wieki średnie

Ubiory oraz higiena zmieniły się w średniowieczu pod wpływem prymitywniejszych ludów germańskich oraz słowiańskich. Swoją rolę odgrywały także zarazy. Największa z nich, dżuma, stała się powodem zaprzestania używania łaźni, które do XIV wieku były używane powszechnie i często, szczególnie w Polsce. Polacy dbali również z niezwykłą starannością o swoje fryzury. Ich ułożenie było wyrazem szacunku dla innych mieszkańców. Zmiana nadeszła w XIII wieku, gdy modne na powrót stało się golenie oraz noszenie krótkich włosów. Rezygnacja ze stylu typowego dla wojów barbarzyńskich (długie włosy i broda) podyktowana była względami praktycznymi – prościej było usuwać insekty z ogolonej głowy. Od tego czasu zarost stał się wyrazem pokuty.

W ubiorze średniowiecze rozwinęło dwa typy męskich ubiorów – luźne oraz obcisłe. Co do bielizny – u mężczyzn pojawiła się jej górna część. Wcześniej niespotykane koszule wyewoluowały prawdopodobnie z rzymskich tunik. Noszono je niezależnie od stanu społecznego. Przylegająca do ciała noszona była przez bogatszą część społeczeństwa, ponieważ na nią ubierano inne elementy ubioru. W obu wypadkach ich funkcja była dwojaka – służyła jako piżama oraz jako dzienna ochrona. Tak jak współczesne klasyczne kroje koszul i ta sięgała do połowy uda. Bielizna dolna była nieco zmienioną formą rzymską. Ludność cywilna przejęła opasanie bioder od legionistów oraz od wyższych warstw rzymskich. Oba typy były używane równie często.

Dublet
Podstawą męskiego ubioru był dublet. Była to druga koszula nakładana na bieliznę, ale nadal miała charakter ubioru spodniego. Dopiero w końcowej fazie średniowiecza stała się elementem wierzchnim. Do niego dopinano nogawki wyglądem przypominające dzisiejsze pończochy z odkrytą stopą i strzemionem na śródstopiu, który utrzymywał je naciągnięte. Z tego ubioru wyewoluowały w drugiej połowie XIV wieku nogawico-spodnie, które wyglądały jak współczesne spodnie bez materiału w kroku. Aby się trzymały na właściwym miejscu mocowano je do dubletu za pomocą guzików, haczyków czy też wstążek. Dało to początek spodniom.

Wierzchnia część była elementem, który mógł być dziełem sztuki, którego autorem był krawiec. Ograniczała go jedynie moralność i fantazja. Najdziwniejszym ze strojów było houppelande. W swej budowie przypominał połączenie późniejszego polskiego żupanu z elementami zdobnymi typowymi dla sukni takimi jak koronki i podszycia. Czymś zaskakującym dla nas może być ubiór na zasadzie dopasowania się do ubioru kobiety. Przykład takiego stroju to cottehardie, które było męskim odpowiednikiem sukni o tej samej nazwie. Była to elegancka „bluza” zapinana z przodu na guziki ze zwisającymi pasami materiału lub futra od bicepsów do końca długości ramion. Nieco mniej ekstrawagancka była cywilna jaka, która wyglądała jak elegancka koszula z poszerzanymi rękawami. Przypominało to połączenie spodni dzwonów ze swetrem.  Zazwyczaj jednak jaka przypominała nasze bluzy z zapinanymi na całej długości, za pomocą guzików, rękawami. Na co dzień noszono nieco mniej wystawne ubrania takie jak jopule wierzchnie czy robe. Te ostatnie możemy kojarzyć z różnych filmów animowanych, których akcja rozgrywa się w średniowieczu. Miały różne długości – od bioder po kostki. Swym krojem i wyglądem przypominały plisowane spódnice. W Polsce robe również się przyjął, ale w zmienionej, uproszczonej formie – praktycznie niezdobionej i nieplisowanej.

Całość dopełniało obuwie. W starożytności znano sandały i buty skórzane. Średniowiecze natomiast odeszło od tego typu obuwia. Drewniane sandały służyły jako ochrona skórzanych butów – zakładano jedne na drugie. Skórzane trzewiki zmieniły swój krój, który od tego momentu stawał się coraz bardziej skomplikowany. Jak zwykle wyróżniały się warstwy najwyższe. Za obuwie służyły im najczęściej nogawice ze wzmocnioną podeszwą.
Odrodzenie

W renesansie poza krojem odzieży niewiele się zmieniło – nadal panował trend zmniejszania liczby noszonych ubrań. Dzięki takiemu rozwojowi mody dublet stał się wierzchnią odzieżą, a nogawico-spodnie przestały być do niego przypinane. Zaczęły pełnić funkcję samodzielnego stroju, upodobniając się coraz bardziej do współczesnych rurek czy getrów. Szczytem mody na północ od Alp stały się – jak najbardziej to możliwe – bufiaste rękawy. Innym wyznacznikiem trendów były sajany, czyli włoskie kamizelki, o v-kształtnych i prostokątnych dekoltach, spod których wystawały koronkowe zdobienia i kołnierze. Nowością natomiast stał się płaski kapelusz, gdyż odkrycie głowy uchodziło nadal za nietakt. Ze średniowiecznych nakryć wyewoluowały zawoje, które wyglądały nieco jak wariacje na temat turbanów. Innym nakryciem męskim (sic!) były siatki koronkowe. Mimo stosowania kontrastu kolorystycznego oraz tkaninowego (łączenie połyskującego materiału z matowym) kolorem dominującym była czerń. Wywodziło się to z mody hiszpańskiej, która ówcześnie była mocarstwem europejskim narzucającym swoją dominację w wielu dziedzinach życia Europejczyków.

Jednym z plusów tej dominacji było to, że codziennie zmieniano odzież na czyściutką, świeżo wykrochmaloną. Działo się tak, ponieważ wierzono, że czysta odzież uwolni od chorób i jest najlepszym źródłem dbania o higienę. Łaźnie bowiem – tak popularne w średniowieczu – pod wpływem ówczesnych lekarzy, kojarzących je jako źródło zaraz, odeszły do lamusa. Kąpano się zatem jak najrzadziej można było.

Moda pierwszego okresu: wams
Nieco inaczej do tematu mody podchodzono w baroku. Europa podzieliła się na dwa style – zachodni i wschodni (od Polski na wschód). W krajach wyznania katolickiego i protestanckiego modę dyktowała Francja, która wówczas była hegemonem. Moda wówczas zmieniała się bardzo często – okres ten można podzielić na cztery etapy: pierwszy kontynuował modę renesansową o zmienionej kolorystyce opartej na bardzo jasnych barwach; drugi jest nam najbardziej znany, gdyż w ten sposób zawsze prezentują się słynni trzej muszkieterowie na srebrnym ekranie (obrazy van Dycka i Rembrandta); trzeci etap charakteryzuje się męskimi spodniami wzorowanymi na spódnicy, które nierzadko nimi właśnie były - dodatkowo złączone pośrodku guzikami; ostatni okres to dominacja elementów stroju żołnierskiego promowanego przez Ludwika IV, który sprzeciwiał się niewieścieniu mężczyzn. W tym też okresie umiejscawia się powstanie przodka krawatu, którym król zachwycił się, dokonując przeglądu wojsk najemnych z Chorwacji. Za czasów Króla Słońce doszło nawet do tego, że państwowe przepisy regulowały ubiór na dworze władcy. Całość mody męskiej dopełniały peruki, które na początku w kolorze naturalnych włosów przeszły metamorfozę i stały się pudrowanymi wymyślnymi konstrukcjami. Było to tak nieporadne, że czapki zaczęto nosić w rękach, gdyż mogłyby zniszczyć fryzurę.

Niestety za Francją przyszła również większa niechęć do kąpieli. Uważa się również powszechnie, że mocny zapach francuskich perfum ma swoje źródło w braku higieny oraz braku kanalizacji w Paryżu. Oczywiście elementem niezbędnym od tego czasu stały się również młoteczki do zbijania pcheł. Na szczęście ta moda, podobnie jak ubiór nie przemawiały do mieszkańców Polski i Europy Wschodniej. Narody słowiańskie oraz leżące dalej na wschodzie uznawały kąpiel za coś zwyczajnego i koniecznego. Dlatego też naigrywały się z „francuskich modnisi”. W Polsce ukształtowały się już tradycyjne stroje szlacheckie, które będą praktycznie niezmienne do czasów późnego oświecenia. Ciekawostką jest to, że współczesny narodowy strój izraelski jest wzorowany na polskim.
Moda XVIII wieku była rozwinięciem strojów zapoczątkowanych przez Ludwika XIV. Ubiór składał się z szustokoru – marynarki wywodzącej się ze stroju żołnierskiego podobnego do fraka, jednak bez jaskółczego ogona. Z czasem zastąpił go habit (węższa wersja), a później klasyczny frak. Spodnie zostały skrócone do połowy ud. Resztę stanowiły cienkie pończochy. Całość dopełniały czarne pantofle na niewielkim obcasie lub wysokie kozaki wzorowane na jeździeckich. Zrezygnowano natomiast z ogromnych peruk na rzecz mniejszych lub naturalnych włosów.

Londyn XIX wiek - wpływ na Paryż
W XIX wieku stolica mody męskiej przeniosła się z Paryża do Londynu. Tamtejszym elitom zawdzięczamy dzisiejszy strój wizytowy, casualowy, a nawet codzienny. To im zawdzięczamy surduty, kamizelki, spodnie oraz koszule, które mogą być proste bądź zdobione. Często wśród wyższych sfer używane były fraki. Jednak pod koniec wieku stawały się one coraz bardziej wyrafinowanym strojem. Współcześnie zarezerwowanym jedynie do uroczystości najwyższej rangi, które zdarzają się jedynie raz w życiu. Oczywiście przejście z mody francuskiej na angielską nie nastąpił od razu. Miała one swoje fazy przejściowe – od bufiastych rękawów fraków i pończoch, przez surdut kształtujący sylwetkę w literę X, aż do współczesnych. Kolorystyka także zmieniała się z tęczowej stopniowo w ciemniejsze kolory jesienne, by u końca epoki królowały brązy oraz ciemne żółcienie. Rozwijająca się moda na sport nie zmieniała zbytnio strojów. Kroje pozostawały takie same, a jedynie materiały zmieniały się na lżejsze.

Również temat higieny dopuścił po raz kolejny częste kąpiele. Ich brak uważany był coraz częściej za wyraz prymitywizmu. Zaczęto również coraz śmielej używać męskich kosmetyków, głównie perfum i pomady do włosów.


Zatem czy mężczyźni zmienili się tak bardzo u progu XXI wieku? Czy po chwili historii z masową odzieżą fabryczną zapomnieliśmy o indywidualizmie wyrażanym przez modę na różnego typu ubiory? Warto się zastanowić przez chwilę i pomyśleć, czy macho to jest to. Jeden bowiem będzie lepiej czuł się w ciuchach metro-, inny w drwalo-, a jeszcze inny w lumposeksualnych. Ważna jest wygoda oraz odpowiedzenie sobie na pytanie: czy faceci podlegają feminizacji czy może kobiety podlegają maskulinizacji?
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

Popularne posty: