30 maja 2014

Teoria wielkiego podrywu - Wtf?!

Jak to w większości przypadków bywa - polskie tytuły odbiegają nieco (?) od oryginału. Nie inaczej jest w tym wypadku, gdzie, tłumacząc, oryginalny tytuł brzmi: Teoria wielkiego wybuchu (ang. The Big Bang Theory), ale co my tam wiemy... Poza tym to jeden z najlepszych - o ile nie najlepszy amerykański odmóżdżacz jaki kiedykolwiek widziałem. Przyda się bardzo nam studentom - przed, po jak i w trakcie sesji. Po prostu każdy czas jest dobry na kilka odcinków z paczką napalonych naukowców.

Krótko

Serial opowiada perypetie młodych naukowców, których większość życia - zanim weszli w stałe związki - sprowadzała się do polowania na kobiety, by je po prostu zaliczyć. Z tego schematu wyłamuje się jednak główny bohater, o którym będzie poniżej. Osoby odpowiedzialne za produkcje postanowiły przerysować do granic możliwości postawy spotykane w dzisiejszym świecie - od szaleńczej i bezsensownej pogoni za seksem przez matkę bijącą synka Biblią za niechęć w stosunku do brukselki po naukowca, który nie zauważa, że to co robi jest tak bez sensu, że nawet gdyby dostał Nobla nikt by się nie przejął. Przedstawię więc głównych bohaterów tej tragikomedii.

Sheldon Cooper 
Naczelna postać serialu. Wybitnie mądry fizyk teoretyczny i równie bardzo zarozumiały. Równocześnie tak wyobcowany, że niejeden pustelnik mógłby się od niego uczyć. Jego marzeniem jest zdobycie Nobla, w wyniku którego porzucił wychodzenie na dwór w dzieciństwie, by móc spokojnie pisać rozprawki naukowe na nocniku - wówczas jego ulubionym miejscu. W sumie który facet nie przesiaduje w kiblu. ;) Jego matka jest karykaturą osoby wierzącej - bardziej przypomina członkinię sekty niż chrześcijankę - taki był zamysł. Z tego powodu wyprowadził się jak najszybciej z domu. Jego guru naukowym został Hawking, który jest ukazany jako wzór naukowca, a Sheldon stanowi jego parodię. Ogólnie rzecz ujmując - jakkolwiek  stereotypowo wyobrażasz sobie doktora nauk ścisłych - on spełni twój obraz. W sumie patrząc to chyba pod względem socjalizacji i obycia jestem z nim za pan brat. ;)

Leonard Leakey Hofstadter
Najnormalniejszy z paczki przyjaciół-naukowców. Jest fizykiem praktykiem. Potrafi normalnie się zachować wobec kobiet, zagadać, a czasami nawet stworzyć związek. Można powiedzieć, że pełni funkcję casanovy w serialu. Jest również motorem socjalnym Sheldona - on poznał go z jego kumplami i sąsiadką. Aby móc znaleźć kąt w mieszkaniu musiał przejść trzystopniowy test zawierający m.in. czas wypróżnień co do minuty. Do jego sukcesów można zaliczyć - prócz powyższych - stworzenie hologramu. Jego rodzice i rodzeństwo stanowią śmietankę intelektualną, w wyniku czego momentami widać zakompleksienie w nim. Winną była oschła matka, która kopulowała z jego ojcem tylko po to, aby napisać doktorat z psychiatrii na temat posiadania potomków. Wszelkie odruchy macierzyńskie uważa za wymysł kultury.

Penny
Typowa blondynka - w szkole średniej... w sumie cały czas sprowadza samców do mieszkania co nie uchodzi uwadze jej sąsiadowi. Jej głupota jest przerysowana do tego stopnia, że biologia w liceum nosiła nazwę "przedmiotu z żabą". Dla osób z paczki stanowi nieosiągalny obiekt westchnień. Zawsze stanowi obiekt drwin, aczkolwiek korzysta z tego (darmowe jedzenie, internet itp.). Czasami zdarzy się jej przebłysk myślenia tak obcy dla niej. W wyniku tego Sheldon wierzy, że nauka coś zrobi z nią i stanie się czymś więcej niż zwykłym szympansem. Nie licząc kilku przerw jest partnerką Leonarda. Upijając jego matkę, która nigdy wcześniej nie piła alkoholu, zyskała jej szacunek. Można ją określić całkowitym przeciwieństwem Sheldona.

Howard Joel Wolowitz i Rajesh "Raj" Ramayan Koothrappali
Para napalonych naukowców. Pierwszy poleciał w kosmos - będąc jedynie magistrem, a drugi mający problemy z angielskim przestaje mówić w ogóle, gdy jest w pomieszczeniu z jakąkolwiek kobietą. Howard jest przerysowanym żydem - mieszka z matką, ubiera się jak koleś wycięty z lat '70, a ponadto jest tak szczupły, że spodnie (biodrówki) kupuje na dziale dla kobiet. Jest również głosem Raja, gdy ten nie potrafi nic z siebie wykrztusić. Można powiedzieć, że stanowią tak męską przyjaźń, że wręcz kipi ona gejozą co wychodzi w odcinkach z matką Leonarda. Zazwyczaj są intelektualnie gaszeni bądź zażenowani przez Sheldona.

Reasumując - szukasz paszkwilu na rzeczywistość, a przy tym cenisz sobie śmiech - jest to serial dla ciebie. Niezwykle potrzebny w moim repertuarze, by mózg mógł odpocząć od nadmiaru wiedzy, a równocześnie być delikatnie nią głaskany. Jeżeli spieprzyłem opis, a znasz serial - skomentuj i dorzuć coś od siebie, aby Wielki Wybuch miał jeszcze większą siłę rażenia ;)

Krzysiek

A tutaj mała próbka serialu ;)
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

28 maja 2014

Facetem jestem i...

Anna Grodzka, Michał Piróg, Sylwester Stallone, Mariusz Pudzianowski, Brad Pitt, George Clooney - jedna rzecz, która ich łączy to płeć. Są męscy czy nie? Jaki facet powinien być, by zyskać to miano? Temat rzeka, dlatego chciałbym zająć się samą ramą, którą wypełnia każdy z nas. 

... używam kosmetyczki

Nie należę do mężczyzn, którzy przejmują się modą, przeglądają kolorowe czasopisma dla mężczyzn czy szukają tego co kobiety pociąga. Należę do grupy umiarkowanej, czyli dbaj o swój wygląd, ale półkę w łazience miej tylko jedną - pięć zostaw kobiecie.

Na jednej z stacji telewizyjnych jest program Embarrassing Bodies (pol. Wstydliwe choroby), w którym z przerażeniem odkryłem, że Brytyjczycy nie wiedzą, że swoje klejnoty trzeba polerować codziennie, aby nie zaśniedziały i nie zamieszkali tam niewidzialni gołym okiem mieszkańcy. Można powiedzieć, że to Brytole i dlatego tak się dzieje. Jest w tym coś prawdy o czym przeczytamy m.in. tutaj. Jednak czy trzeba jechać do znajomego na wyspy, by się o tym przekonać? Wystarczy komunikacja miejska latem, gdzie niejeden bezdomny swoim zapachem ustępuje tzw. macho, który uważa, że kosmetyki są dla frajerów.

Co więc robić? Używać wody i środka myjącego (mydła, żelu pod prysznic) codziennie. Ponadto jeżeli jest taka potrzeba co kilka dni użyć szamponu do włosów. Jest to podstawa, do której spokojnie możemy dołożyć antyperspirant i perfumę - najlepiej z tej samej linii zapachowej. Kobiety nie lubią jak facet śmierdzi. Reszta kosmetyków jest do indywidualnego doboru - różnego typu specyfiki do włosów (żele, gumy i lakiery), kremy, peelingi czy maseczki na twarz. Krem, który mogę polecić mężczyznom to Kozie mleczko z Ziaji - nie jest on tłusty i szybko się wchłania co ma niebagatelne znaczenie. Oczywiście jeżeli masz zarost nie obejdzie się bez maszynki do golenia lub brzytwy oraz czegoś ułatwiającego poślizg. O tym jednak nie trzeba się rozpisywać. W męskiej kosmetyczce powinny się jeszcze obowiązkowo znaleźć cążki do paznokci, aby je regularnie obcinać. Nie bójmy się kosmetyków - są one obojętne dla męskości. Oczywiście są granice, które wyznaczają kosmetyki dla kobiet - wszelkie pudry, podkłady, szminki, perfumy dla kobiet czy lakiery do paznokci nie należą do naszego świata.

... potrafię się ubrać

Jeżeli masz w szafie sukienki (nie sutanny), spódnice (nie kilty), szpilki, rajstopy czy inne damskie fatałaszki i należą do ciebie - nie jesteś męski. Są rzeczy niezbędne, które męski facet powinien mieć w swojej szafie: garnitur z pełnym oprzyrządowaniem (czarne skarpetki lub inne dopasowane do garnituru, eleganckie obuwie, koszula, krawat), jeansy, krótkie spodenki, sandały lub lacze (bez skarpet!) oraz jakieś bluzki lub koszule nieoficjalne. Reszta szafy wg uznania. Wszelkie ubrania, które są robione dla mężczyzn są neutralne. Owszem tak jak kosmetyki mogą podkreślić pewne atuty, ale nie zmienią naszej natury. W mej nomenklaturze pojawia się określenie "pedalski ciuch", ale nie oznacza tego, że nie znajdzie się facet, który będzie w nim wyglądał idealnie. Ubrania tak jak kosmetyki stają się męskie w wyniku osoby, która je nosi.

Ponadto ubrania są jak jednorazówka - jeżeli są spocone wyrzucasz je do kosza (na pranie), aby je wyprać. Pod żadnym pozorem nie wrzucamy tego do szafy, bo później "nie będzie śmierdziało". Żadna perfuma ani dezodorant nie zabije tego smrodu.

... o siebie dbam

W sumie powiem głośno to co każdy facet wie - o tym co jest męskie decyduje nasza kobieta. To ona przecież patrzy na ciebie i ocenia. Nierzadko w małżeństwie skutkuje to uzupełnianiem naszych szaf. ;) Męscy natomiast jesteśmy z natury. To magiczna kombinacja genów XY sprawia, że możemy mówić o sobie: jestem facetem. Nic tego nie zmieni - usunięcie tego i owego, zrobienie sobie silikonów, czy nakaz mówienia do siebie per pani. Tak więc jeżeli widzimy faceta, który wciska się w rurki - jest OK. Wystarczy sobie przypomnieć wiek XVII i XVIII, w których to faceci chodzili w rajstopach. Nie skazujmy ludzi na banicję przez to jak się ubierają - jeżeli się w tym pewnie czują są męscy. Oczywiście nie mam tu na myśli wszelkiej maści ludzi udających kobiety.  Poza tym o męskości nie świadczy również postawa poniżająca kobiety, alkoholizm, narkomania czy nikotynizm. Chcesz być prawdziwie męski - szanuj każdą kobietę, nie chlej do oporu, nie ćpaj i najlepiej nie pal. Wszystkie te negatywne zjawiska sprawiają, że zdrowe i mądre kobiety nie patrzą na ciebie przychylnym okiem. Dla większości stanowisz wtedy obiekt drwin i żartów - a podejrzewam, że porządni faceci nie chcą się z takimi ludźmi zadawać, bo zwyczajnie na tym tracą.

To jak się należy ubrać oraz wszelkiego typu porady na ten temat możecie szukać m.in. u MrVintage oraz Tomka. Jak zwykle zapraszam do dyskusji poniżej.
Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

26 maja 2014

Długie jest piękne

Wiele osób nierozumiejących motywacji chrześcijan dotyczących choćby wstrzemięźliwości seksualnej do ślubu mówi, że uważajmy jakieś sfery za "czyste", a inne za "nieczyste". Nie ułatwia tego nasz język, w którym używamy określenia "czystość przedmałżeńska". W wyniku rozmowy ze znajomym Szczecinianinem postanowiłem rozjaśnić temat.

Czyste

Chrześcijanin mówiąc o czystości ma w głowie dwie definicje, które zależą od kontekstu. Pierwsza z nich to wspomniana wyżej czystość przedmałżeńska. Jest to największy dar z siebie jaki możemy dać w dzień ślubu naszej tzw. drugiej połówce. Teraz bomba - nie chodzi tylko o seks! Wbrew naszemu myśleniu seksualność nie zamyka się tylko w sypialni. Znajdziemy ją w: języku jakiego używamy, zachowaniu wobec nas samych i innych, a także w sposobie myślenia. Tak więc nie podarujemy jej w całości drugiej osobie gdy: masturbujemy się (nawet w wypadku pamięciówki), oglądamy porno, prowadzimy jarające nas rozmowy, zapuszczamy się w fantazje erotyczne z drugą osobą oraz całujemy się po francusku. Ostatnia sprawa sprawia wiele sporów. Ja stoję za tym, aby wykreślić ją z listy, ale zdarzają się ludzie, którzy w trakcie pocałunku puszczają hamulce. Są to szczególnie faceci.

Dlaczego masturbacja, porno, fantazje erotyczne? Zadanie dla facetów - zapytaj się dziewczyny czy jest zła, że fantazjujesz o innej kobiecie, gdy polerujesz torpedę. Myślę, że nie będzie zadowolona - a przecież nie od dawna wiadomo, że jarasz się innym towarem niż tym, który masz niemal na zawołanie. Poza tym jest to grzech, ponieważ poniżasz inną osobę do roli seks zabawki. Nie ważne czy ją znasz osobiście. To tak jakbyś mówił na głos, że stuknąłbyś każdą blond laskę. Słowa i myśli przekładają się na podejście do człowieka. Podobnie mogą się zapytać dziewczyny swojego chłopaka ;) Swoją drogą - przy ołtarzu chciałbyś dziewicę czyż nie? ;)

Drugim znaczeniem jest czystość w znaczeniu szerokim odnoszącym się w ogólności do grzechów. Zaciągamy na siebie nieczystość, gdy wykraczamy poza Boże Prawo. Szerzej o tym pisałem tutaj. Stajemy się nieczyści, gdyż nie możemy uczestniczyć w pełni w obrzędach Kościoła. Można to porównać do sytuacji przy stole - nie jesz brudnymi rękoma, a dopiero wtedy, gdy je umyjesz. Tak jest z grzechem - brudzi on człowieka, który przychodzi się pożywić i duchowo, i cieleśnie. W takim znaczeniu możemy mówić, że ktoś jest czysty bądź nieczysty.

Nieczyste

Większość polskich imprez...
Współczesne pojęcie nieczystości - o które między innymi chodziło mojemu koledze z nagłówka - pojawiło się chyba w XX wieku wraz z rewolucją seksualną. Chodzi o to, że wg wielu ludzi chrześcijanin musi unikać pewnych dziedzin życia, produktów spożywczych oraz miejsc. Głównie chodzi o sferę seksualną. Jednak za granicą - Szkocja - gdzie rozmawiałem z Francuzem okazało się, że katolicy mają bardzo "zubożone życie" o alkohol, papierosy czy dyskoteki. Wiąże się to z tym, że większość chrześcijan wykorzystuje alkohol jako środek do rozluźnienia. Jest też część, która nie pije w ogóle %. Tutaj są różne powody - najczęstszym jest przyłączenie się do inicjatywy modlitewno-abstyneckie w intencji konkretnej osoby, aby zaprzestała upijania się lub/i wyszła z choroby alkoholowej. W Polsce jest to Krucjata Wyzwolenia Człowieka. Jeżeli chodzi natomiast o papierosy - wystarczy pomyśleć, aby dojść dlaczego - zdrowie, życie, kasa itd. Z dyskotekami jest to w ogóle błąd - po prostu są osoby, które lubią taką zabawę oraz takie, do których to nie przemawia. Można by tak kolejne stereotypy obalać.

Innym źródłem takiego myślenia może być również Stary Testament, żydzi i muzułmanie. W tych dwóch wyznaniach monoteistycznych jest szansa zaciągnięcia na siebie nieczystości z zewnątrz, czyli z rzeczy martwych np. poprzez nieobmycie rąk czy okres u kobiet. Dla nas jest powinno być to obce myślenie, ponieważ Jezus powiedział nam, że nieczystość pochodzi jedynie z wewnątrz człowieka (por. Mk 7,1-8, 14-15, 21-23).

Czysty - nieczysty

Tak więc nie daj sobie nigdy wmówić, że jest "coś" nieczystego. Zawsze jest powód w człowieku - i zawsze jest to tylko i wyłącznie grzech. Nic innego ani nikt inny. Myślenie w kategoriach "czegoś" czyste-nieczyste możemy spuścić w muszli.

Co wy o tym myślicie? Czy wam ktoś powiedział: bo dla was to jest nieczyste? Jeżeli tak to o co chodziło? Pole do podpisu jest na dole wolne ;)
Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

23 maja 2014

Agents of S.H.I.E.L.D.


Akcja serialu dzieje się w uniwersum Marvela, które jest zbudowane na podstawie filmów Avengers i pochodnych. To co widzimy w filmach kinowych znajduje swe odzwierciedlenie w odcinkach np. wydarzenia z Thora w Londynie czy sprawa Hydry z Kapitana Ameryki. W Polsce jest on znany pod tytułem Agenci T.A.R.C.Z.Y..

Główny bohater
Tworzy go grupa agentów wyznaczona przez Fury'ego. Wyhaczył on śmietankę S.H.I.E.L.D., której liderem zostaje (była) prawa ręka i przyjaciel Dyrektora - agent Phil Coulson. Znany jest szerzej z ekranów kin. Został on uratowany przez swojego szefa po ataku na Nowy Jork. Ze względu na fanów zarówno dzieła krótko jak i pełnometrażowego - nie napiszę jak. 

Cały serial kręci się wokół Skye - dziewczyny bez rodziny. Nie ma o nich danych nawet w papierkach agencji. Gdy grupa dociera do szpiegów, którzy znaleźli ją w Chinach okazuje się być 0-8-4, czyli obiektem pozaziemskim o nieznanych możliwościach. Na początku jest nijaka, jednak z czasem się rozwija. Jej talentem jest hakowanie w wyniku którego zostaje zatrzymana przez S.H.I.E.L.D., a z czasem do niej wcielona. Oczywiście nie obywa się bez małego nieposłuszeństwa ;)

Kolejnym bohaterem, wokół którego kręci się drugi główny wątek serialu jest wskrzeszenie Coulsona. Długo walczy o prawdę jak osoba ww. i w przeciwieństwie do niej dostaje odpowiedzi na pytania, które zadawał w finale pierwszego sezonu. Równocześnie zaczyna się kolejny wątek z nim w roli głównej - mapa kosmosu, DNA obcych w nim czy może zwykła choroba psychiczna? Dowiemy się tego później, gdyż kolejny sezon czeka na premierę. Zapewniam również, że to co zrobił Fury będzie miało wpływ na Avengersów. 

Innymi bohaterami, których wątki są ważne, ale nie posiadające miana głównych to: legenda agencji równa niemal Czarnej Wdowie - Melinda May. Wszyscy myślą o niej jako o ludzkim lodzie z zabójczą możliwością władania rękami i nogami. Miano to zawdzięcza "brakiem uczuć" oraz sztukom walki. Podobnym do niej jest Grand Ward, który ma powiązania... nie napisze jakie ;) On zostaje OP (takim guru w naszym języku) dla Skye i uczy ją sztuki szpiegowskiej. Wątkiem komediowym jest Fitz-Simmons. Jest to para naukowców, którzy poprzez mały kontakt ze światem i wielkie umysły wypadają jak typowi kujoni. Z czasem, gdy grupa się zaprzyjaźnia ulegają socjalizacji.

Bohaterowie poboczni 
  • Nick Fury - go chyba nie trzeba przedstawiać, były dyrektor S.H.I.E.L.D.
  • Deathlock - człowiek przerobiony w połowie na robota, z którym problem mogliby mieć pojedynczy Avengersi.
  • Sif - przyboczna przyjaciółka Thora i jego przyszła, a niedoszła żona
  • Lorelei - asgardianka, która ma władzę nad magią, a szczególnie nad męskim popędem, którym steruje
  • Blackout - znany fanom komiksów, ma władzę nad każdą energią - jest to spowodowane testami nad jej czarną odmianą, ma bzika na punkcie muzyki klasycznej - szczególnie granej na wiolonczeli ;)
  • Dr Franklin Hall - naukowiec, twórca gravitonium, jeden z najważniejszych wrogów spółki Fury'ego z komiksów znany już po mutacji w wyniku ww. substancji jako Graviton
  • Jasnowidz - przez długi czas niewiadoma serialu, w odcinkach finałowych okazuje się agentem wysokiego szczebla o niecnych zamiarach, powiązany z Hydrą - w pewien sposób ma wpływ na film
  • Raina/ Kobieta w Kwiecistej Spódnicy - naukowiec, który ma bzika na punkcie mutantów (X-Manów?), których uparcie szuka, dlatego współpracuje z Jasnowidzem dopóki nie dowiaduje się o nim prawdy
  • Maria Hill - była agentka S.H.I.E.L.D., pracownica Tony'ego Starka 

Czy warto?
Fanom uniwersum na pewno nie jest obcy. Informacja dla zwykłych śmiertelników - jeżeli jesteś niecierpliwy nie bierz się za to lub dopiero od piętnastego odcinka. Dla ludzi, którzy chcą czegoś więcej się dowiedzieć lub po prostu lubią sci-fi - warto. Długo się rozkręca, a jest to spowodowane budowaniem wszystkiego od początku. Ponad to mogę zdradzić tajemnice Whowianom - w pewnym odcinku pojawia się TARDIS ;) Poniżej trzy zwiastuny serialu. Zapraszam do dyskusji w komentarzach. 
Krzychu ;)
Zwiastun serialu

Zwiastun odcinku związanego z Thorem

Zwiastun odcinku związanego z najnowszym Kapitanem

Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

21 maja 2014

Nie dość, że amerykańska czarnucha to jeszcze żydówka

Od tej parafrazy rasistowskich słów jednego z naszych wykładowców chciałbym poruszyć temat nietolerancji i agresji. Temat ten niezwykle trudny i wymagający. Musi być przemyślany, gdyż jedno niewłaściwe słowo może zniszczyć rodzącą się więź z Chrystusem.

Zacznę więc od zapożyczenia definicji ze słownika PWN:
tolerancja - «poszanowanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych»
agresja -  «wrogie, zaczepne zachowanie się; też: silne negatywne emocje wywołujące takie zachowanie»
Widzimy teraz dokładnie z czym mamy do czynienia.

Nietolerancja i agresja a niewolnictwo

Można powiedzieć, że niewolnictwo jest tak stare jak osiadły tryb życia o ile nie starsze. Nieobce jest również wierze chrześcijańskiej i kulturze o podbudowie żydowskiej czy judeochrześcijańskiej. Wzmianki możemy znaleźć bez problemu już w pierwszych księgach Starego jak i Nowego Testamentu. Rewolucją jednak w stosunku do wszystkich było to, że żydzi musieli wypuszczać niewolników swojej narodowości co pięćdziesiąt lat - było to spowodowane rokiem szabasowym. Wtedy to też Prawo ulegało małemu "rozluźnieniu". Inaczej się sprawa miała z cudzoziemcami - ci byli ich własnością na zawsze. Wszystkie ościenne państwa nie robiły takiej różnicy. Ponadto niewolnicy izraelscy mieli szczególne prawa - nie mogła im zostać narzucona praca niewolnicza, a jedynie najemna.

Chrześcijaństwo odrzuciło koncepcję niewolniczą. Nie oznacza to jednak, że wchodząc do określonej kultury w pierwszych wiekach czyniło rewolucję. Można powiedzieć, że była to praca u podstaw, która trwała cztery do pięciu wieków. Wtedy też zakończyło się całkiem niewolnictwo starożytne i zostało zakazane w krajach chrześcijańskich. Średniowiecze wprowadziło system uzależnień, jednak nigdy nie była to praca niewolnicza.

Po raz kolejny niewolnictwo pojawiło się w kontekście odkryć geograficznych - związane było ono z pojmowaniem cywilizacji europejskiej jako górującej ponad innymi, które uważano za barbarzyńskie. W związku z tym nie widziano problemu w zniewalaniu "dzikusów z Afryki", którzy nie mieli praktycznie żadnych szans na swoją obronę. Tutaj wszystkie wyznania chrześcijańskie równomiernie walczyły z niewolnictwem - zaczynając od papieży a na zwykłych księżach kończąc. Świetnym przykładem dla ilustracji tego mogą być tzw. redukcje paragwajskie, gdzie jezuici pokazywali europejczykom, że rdzenni amerykanie są ludźmi takimi jak europejczycy.

Można więc powiedzieć, że niewolnictwo zrodziło się w początkach kultury postchrześcijańskiej, której narodziny zaczęły się około powstania protestantyzmu. Wiązało się to z rozluźnieniem moralności, której i tak już w większości krajów w warstwach bogatych społeczeństw nie było. W wyniku tych głównych oraz innych pobocznych przyczyn nie przejmowano się losem "podludzi", których traktowano jak mówiące i myślące zwierzęta.

Rasizm


Klux podczas zabiegu wykonywanego
przez czarnoskórych pracowników
szpitala
Przyczyną dla tej czarnej części historii człowieka było ww. niewolnictwo. Po wielu setkach lat w umysłach wielu ludzi zrodziło się myślenie: "biały - pan i człowiek", "kolorowy - człowiek?". Biali nie potrafili wyjść z tego myślenia, a innym do teraz jest trudno. Wywołało to - szczególnie w USA - neorasizm, który polega na agresji i dyskryminowaniu wobec białych przez czarnych, Latynosów oraz rzadko kiedy Azjatów. Historycznie silną pomocą dla rozwoju tego ruchu było szoah zaplanowane i dokonane przez Hitlera. Był to szczyt cywilizacji panów, którzy chcieli zlikwidować "niepotrzebne podgatunki" takie jak żydzi, cyganie, Słowianie czy w konsekwencji czarni. Współcześnie do tych tendencji nawiązują Ku Klux Klan, neonazistowskie partie polityczne, fanatyczne ruchy nacjonalistyczne oraz wiele zwykłych ludzi. Przyczynami mają być ich wielka dzietność oraz silne pielęgnowanie religii i kultury przodków (np. Pakistańczycy i Polacy w Wielkiej Brytanii).

Seksizm

Feminizm powie, że wina Kościoła, a Kościół powie, że tak nie jest. I w jednym stwierdzeniu, i w drugim jest coś prawdy. Chrześcijaństwo wchodzi zawsze w kulturę i jak może tak pracuje z nią, aby to co złe zlikwidować, a co dobre pielęgnować. Seksizm niósł dalej tak jak zastał, a nawet pielęgnował - do tej winy Kościół Katolicki przyznał się i przeprosił dopiero w XX wieku. W konsekwencji dopuszczono kobiety do wielu czynności, do których nie miały dostępu dotychczas. Po uważnym przyjrzeniu się kobietom w Piśmie Świętym zauważono ich niebywałą rolę - Ewa, która jako pierwsza dostała obietnicę uwolnienia od grzechu; Sara, która po menopauzie urodziła; Maria, która urodziła Zbawiciela i została zachowana od grzechu pierworodnego; Maria Magdalena - apostołka apostołów. Można by wymienić wiele przykładów kobiet oraz odniesień do płci pięknej. Nie małą rolę odegrała w tym również ortodoksyjna (wierna nauce Kościoła) teologia feministyczna. Jest ona niejako schrystianizowaną wersją pierwowzoru, który nadal twierdzi, że nie zrobiono nic lub prawie nic, by zaprzestać dyskryminacji kobiet w Kościele. Ponadto lewicowe feministki - nierzadko niewierzące i/lub wrogie Kościołowi - domagają się święceń dla kobiet,innego podejścia do kwestii posiadania potomstwa czy ogólnej zmiany w podejściu do seksualności. Jest to jednak niemożliwe, bo sprzeczne z Pismem Świętym i Tradycją KK, na których się opiera. Poza tym większość katoliczek, chrześcijanek nie godzą się z ich postulatami, ponieważ nie widzą w nich sensu. Cała sprawa seksizmu jest o wiele bardziej skomplikowana o czym może świadczyć mnogość publikacji, do których odsyłam.

Co wy myślicie o niewolnictwie? Co możecie napisać o rasizmie i seksizmie? Boicie się islamu? Do dyskusji zapraszam poniżej ;)
Krzysiek

PS O Kościele wobec homoseksualizmu możecie przeczytać tutaj.
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

19 maja 2014

Żadna praca nie hańbi? Żaden pieniądz nie śmierci?

W Polsce wiele się o pracy mówi. Szczególnie w dwóch kwestiach - bezrobocie i emigracja zarobkowa. Jednak rzadko poruszany jest tema moralny pracy. Skończył się bowiem komunizm - czyli kradnę, aby przeżyć. Nikt tego już nie pochwala, a nikły odsetek to praktykuje. Dlatego chciałbym zachęcić do spojrzenia na dwa najbardziej związane z pracą hasła.

Na początek

Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. (Rdz 2, 15) Tak zgodnie z Pismem Świętym zaczyna się przygoda człowieka z pracą. Wynika z tego, że praca nie jest karą, a należy do podstawowego powołania człowieka. Zauważamy również, że nie jest ona celem, a środkiem do jego uzyskania. Jest ona niezbędna do życia co święty Paweł komentuje w następujący sposób: Kto nie chce pracować, niech też nie je. (2 Tes 3,10)
Tak więc osoby narzekające na to, że muszą pracować jak również osoby, które nie pracują, bo mogą sobie na to pozwolić zrzekają się części swej natury. Nie pozwalają sobie sami się rozwijać w wyniku czego ograniczają się i nierzadko sprawiają ból i kłopoty innym ludziom.

Co z kobietą w pracy? Krótko i na temat: ma prawo pracować tak jak mężczyzna i wszędzie gdzie on, ale również tak jak on powinna nie zapominać o swoich dzieciach, rodzinie. Jeżeli to jest możliwe - nie "wyrzucać" dzieci do przedszkola, bo muszę się realizować, a dziecko przeszkadza. Spróbować zaangażować dziadków, a w ostateczności posłużyć się placówką. Pamiętajmy, że dzieci chłoną jak gąbka, ale stosunkowo późno to wypływa z nich. Mężczyzna i kobieta są w równi odpowiedzialny za swe potomstwo.

Żadna praca nie hańbi

Najprostszym przykładem jest prostytucja - nie ważne czy dobrowolna czy wymuszona. Jest to traktowanie instrumentalne człowieka - przedmiot, na którym należy wyładować swoje pierwotne żądze, nad którymi powinno się panować. Jednak to nie jedyny zawód, który poniża i kobietę, i mężczyznę niezależnie od roli pełniącej w tym układzie. Przyjrzyjmy się teraz zawodom sumienia, czyli tym, w których światopogląd odgrywa rolę znaczącą. Zaliczamy do nich: lekarzy, farmaceutów, psychologów, dziennikarzy, aktorów czy piosenkarzy. O ile trzy ostatnie grupy mogą swobodnie wyrażać siebie praktycznie bez ograniczenia tak problem pojawia się w trzech pierwszych.

Lekarze nieraz muszą decydować o życiu bądź śmierci. To jest normalne, gdy są to sytuacje chorobowe i zagrażające życiu. Jednak, gdy ma narzucone przez prawo, żeby zabić zdrowe dziecko w łonie matki z jej woli wtedy jest to hańbiące. Dlaczego? Bo nie szanuje przysięgi Hipokratesa. jego sumienia, jego przekonań religijnych czy moralnych. Podobnie ma się sprawa z farmaceutami, którzy muszą sprzedawać środki antykoncepcyjne czy wczesnoporonne. Trochę inaczej wygląda to z psychologami, gdyż mają wolną rękę. Nie muszą działać w publicznej służbie zdrowia, a w prywatnej praktyce mogą działać poza narzuconymi teoriami psychologicznymi. Dlatego też chrześcijanom poleca się wizyty w gabinetach chrześcijańskich specjalistów.

Co z piosenkarzami, aktorami czy dziennikarzami? Tutaj trzeba pomyśleć o granicach - czy artysta bądź dziennikarz może więcej? Czy jest kimś wyjątkowym? Moim zdaniem nie. Obowiązuje ich moralność, szacunek dla innych ludzi - nie tylko ze względu na to co myślą czy w co wierzą - ale przede wszystkim z tego względu, że są po prostu ludźmi.

Żaden pieniądz nie śmierci

Znowu mi przyjdzie zakwestionować to powiedzenie - prostytucja, narkotyki, korupcja czy politykarstwo. Po co więcej? A no po to, aby pokazać, że śmierdzą nie tylko w kieszeni biorcy, ale dawcy również. Jeżeli jesteśmy chrześcijanami to tylko na 100% - gdy oddzielamy to od życia zawodowego i podejmujemy decyzje niezgodne z wiarą - pieniądze śmierdzą. Śmierdzą zawsze, gdy wybór jest bez sumienia, bez człowieka, a przede wszystkim bez Boga!

Zawsze powinniśmy uważać na to co mówimy i co robimy. Powinniśmy również mniej więcej wiedzieć co może nas spotkać. Jestem ciekaw co wy myślicie. A jakie jest wasze zdanie na temat klauzuli sumienia? Piszcie w komentarzach lub prywatnie na mejla - dostępny w menu kontakt ;)

Krzysiek
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

16 maja 2014

Grzech rodzi grzech

Nie podam katalogu grzechów. Możecie być zawiedzeni, oskarżać mnie o brak profesjonalizmu, o niedoinformowanie, ale jest mały szkopuł - nie ma takiego katalogu. Święty Paweł podaje katalogi w swoich listach, aczkolwiek są to tylko grzechy dotyczące adresatów, a więc nie ma tam wszystkich grzechów. Moim celem będzie w ludzkim języku, tak ograniczonym - w dodatku polskim - wyjaśnić jak, gdzie i kiedy grzech się dzieje. A więc do dzieła... czyli rachunku sumienia ;)

Kto jest źródłem grzechu?
Bezpośrednim źródłem grzechu człowieka jest szatan. To on się przyczynił do grzechu pierworodnego, z którego pochodzą inne nasze grzechy. Jednak grzechy rodzą się w sercu człowieka, a rola złego ducha polega na nieprzeszkadzaniu w ich rozwoju lub zachęcanie do dalszego ich wykonywania.

Christian Suhr
Od tego wszystko się zaczęło...

Czym jest w ogóle grzech?
Jest to uczynek, pragnienie oraz myśl, która sprzeciwia się Prawu Bożemu. Ujawnia się ona w nieprzestrzeganiu Bożych przykazań objawionych w Starym jak i Nowym Przymierzu. Jako chrześcijanie patrzymy na nie przez pryzmat Ewangelii stąd jest wiele "sprzeczności" w tym jak żyjemy a co jest zawarte w Piśmie Świętym. Poprzez takie zachowanie obrażamy: Boga, który jest nieskończoną Miłością; siebie, gdyż to na nas bezpośrednio oddziałuje oraz\lub bliźniego (zależy od grzechu). Można powiedzieć, że z każdym grzechem oddalamy się od Boga oraz zaprzepaszczamy możliwość dialogu z Nim. Bóg nas słucha, ale to nasz głośnik ulega zniszczeniu.

Dlaczego pragnienie oraz myśl?
Grzeszne pragnienia czy myśli rzutują na nasze zachowanie, na naszą drogę życiową. Nigdy nie pozostają obojętne - jeżeli jesteśmy prawdziwie radośni ludzie zauważą to, że w pewien sposób promieniejemy. Takie osoby są również oblegane i nie mają problemu w znalezieniu prawdziwego przyjaciela czy miłości. A kto podejdzie do gbura? Jak zostanie potraktowany facet czy kobieta, których myśli niezbyt wykraczają poza ich cztery ściany? Świetnym przykładem może być tutaj podejście Polaków do Niemców czy Rosjan - wpajane nam od dziecka stereotypy przekładają się na nasze nieufne relacje względem ludzi tych narodowości. Co myślisz o osobach pijących - jak ich traktujesz? Przemyślmy nasze myśli, a zobaczymy dokąd prowadzą nasze życie.
Jak dzielimy grzech?
Robimy to ze względu na tzw. ciężar grzechu. Tak więc odróżniamy grzechy ciężkie od lekkich. Ciężkie popełniamy, gdy spełnione są trzy warunki: materia jest poważna, czynny jest udział naszej woli i gdy zgadzamy się na grzech. Lekkie natomiast, gdy któryś z warunków jest zachwiany lub następuje jego brak. Oczywiście grzech to sprawa tak indywidualna, że należy do kompetencji sumienia każdego z nas. Jednak w wypadku skrzywionego sumienia lub poważnie chorego pozostaje nam szybka wizyta u księdza. Jeżeli wstydzisz się bądź obawiasz bezpośredniego kontaktu zapraszam do Pogotowia Duchowego - tam przez telefon cię pokierują ;)

Co to jest materia poważna?
Pozwolę sobie zacytować Katechizm Kościoła Katolickiego, gdyż tam jest to napisane po ludzku, a po co mam komplikować.
KKK 1858 Materię ciężką uściśla dziesięć przykazań zgodnie z odpowiedzią, jakiej Jezus udzielił bogatemu młodzieńcowi: "Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę" (Mk 10, 19). Ciężar grzechów jest większy lub mniejszy: zabójstwo jest czymś poważniejszym niż kradzież. Należy uwzględnić także pozycję osób poszkodowanych: czymś poważniejszym jest przemoc wobec rodziców aniżeli wobec kogoś obcego.
Odpowiadam za czyjeś grzechy?
Tak, jeżeli:
- uczestniczymy w nich bezpośrednio i dobrowolnie;
- nakazujemy je, zalecamy, pochwalamy lub aprobujemy;
- nie wyjawiamy ich lub nie przeszkadzamy im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
- chronimy tych, którzy popełniają zło.

Zawsze należy podkreślać, że rozpoznanie grzechu jest indywidualne - druga osoba lub rachunek sumienia mają być tylko pomocą. Nie zapominajmy również, że nasz grzech nie jest bez znaczenia dla innych. Każdy czyn lub jego brak ma swoje konsekwencje. Grzech naprawdę rodzi grzech.

Przede wszystkim jest sakrament pokuty - to on gładzi nasze grzechy. Ma swe źródło w Bogu. Sam Jezus siedzi w konfesjonale, dlatego nie jest ważne ile i jakie grzechy ma ksiądz. Dopóki jest tam z nakazu kościoła spełnia wole Bożą. A najwyżej jego sumieniem zajmie się Bóg po śmierci.

Jeżeli macie pytania - walcie śmiało tutaj lub przez google+ (facebook czynny od 8 czerwca).

Krzychu

PS Wpis oparty o KKK 1846-1876 i własne doświadczenie.
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

14 maja 2014

Miłość ci wszystko wybaczy...

Są sprawy trudne i trudniejsze. Historie dziwne, straszne, śmieszne czy wzruszające. W każdej z nich możemy kogoś urazić nie zdając sobie z tego sprawy. Jednak co się stanie, gdy ktoś nadepnie nam na odcisk, zrujnuje konkretną sytuacją lub po prostu życie? Czy można, należy wybaczyć tej osobie? W swojej opinii, którą przedstawię na końcu, poszukam podpory w historii czterech różnych osób i pokażę, że wszystko jest możliwe.

1. Ojciec alkoholik i maltretowane dziecko - Tim Guénard
Facet odrzucony przez matkę, która przywiązała go na pewną śmierć do słupa na całą noc. Po tym wizyta, bo nie można nazwać tego mieszkaniem, w domu ojca, który pobił go do nieprzytomności i zmiażdżył mu kości nóg. Trzy lata w szpitalu sam - bez odwiedzin kogoś bliskiego. Później poprawczak, ulica, bezdomność i trzy marzenia. Został mistrzem Francji w boksie, był szefem gangu, chciał zabić ojca. Trzeciego nie spełnił z czego jest teraz dumny i zadowolony, gdyż po spotkaniu z zakonnikiem należącym do wspólnoty Arca postanowił przebaczyć rodzicom - i ojcu, i matce. W marcu odwiedził nasz kraj ze swoją opowieścią. Nadzieja na możliwość wybaczenia. Więcej poszukujcie tutaj.

2. Molestowana przez brata - Agnieszka
Mam na imię Agnieszka, mam ponad dwadzieścia lat i jestem na Drodze Neokatechumenalnej od 8 lat, a właściwie od dziecka - mam to szczęście, że moi rodzice też do niej należą. W pewnym wieku, którego już dziś dokładnie nie mogę określić (jakoś między 5. a 7. rokiem życia) doświadczyłam sytuacji niezrozumiałej dla mnie jako dziecka. Byłam wykorzystywana seksualnie przez własnego brata. Nie trwało to długo, ale w psychice i w sercu zdążyła utworzyć się rana. Nie rozumiałam co się stało. Gdy w wieku około 13 lat dotarło do mnie, że mam okropną skazę na sercu, zbuntowałam się przeciw religii i przeciw normalnemu życiu w ogóle. Nie potrzebowałam wiary. Robiłam rzeczy głupie. Eksperymentowanie na środkach odurzających, wdychanie różnych rzeczy… Cięcie się i upijanie było czymś, co uwielbiałam. Tylko w ten sposób mogłam uśmierzyć ból, którego tak naprawdę nie potrafiłam opisać. Pijąc, traciłam głowę, więc nie czułam bólu. Kiedy alkoholu zabrakło, raniłam się, aby uśmierzyć ból fizyczny psychicznym. Gdy rodzice dowiedzieli się o katechezach (zanim wejdziesz na drogę, musisz uczestniczyć w katechezach), namawiali mnie, abym poszła. Czułam tylko niechęć. Dlaczego mam być bliżej Boga, skoro zadał mi tyle cierpienia? (...) Po co otwierać się na kogoś, kto dopuszcza do ludzi takie straszne historie, zsyła cierpienie? Całe szczęście, że katechiści mieli wobec mnie wiele cierpliwości, za co do dziś dziękuję Bogu. Było ze mną tak źle, że w pewnym momencie urodziły się we mnie myśli samobójcze. Życie nie miało sensu. Trwało to dość długo, aż w końcu uległam. Jechałam na liturgię. Choć właściwie nie wiem, co chciałam tym osiągnąć. Zapewne znów chciałam zwrócić na siebie uwagę, pragnęłam, by w końcu ktoś mną solidnie potrząsnął. W torbie miałam mocno naostrzony nóż. Jadąc modliłam się by Bóg mi wybaczył, co można uznać za niezły bałagan, jaki miałam w głowie. Z jednej strony nie chciałam mieć z Bogiem nic wspólnego, a z drugiej chciałam, by mi wybaczył, bo kołatały się we mnie myśli, że Bóg daje życie i Bóg je odbiera. Stojąc w przedsionku zaczęłam się ciąć, a mnie z każdym jego pociągnięciem ogarniało coś, czego nie mogłam opisać. Z jednej strony myślałam „po co mi to?” a z drugiej „co ty głupia robisz, nawet nie potrafisz porządnie się pociąć”. Nagle zabrakło mi sił, fizycznych i psychicznych. Zeszłam do wspólnoty wiedząc, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Domyślacie się co potem się stało? Przerażenie, szpital… Przyjechali po mnie rodzice i wypisali mnie. Po tym wszystkim przez 3 dni czułam kompletną pustkę, brak jakichkolwiek uczuć.  Leżałam i patrzyłam w okno.  Myślę, że dzięki osobom, które się za mnie modliły, wróciłam do życia. Powiedziałam sobie, że inaczej to musi wyglądać, że musi być coś, co sprawi, że przestanę czuć ten ciągły ból. Mijały dni i miesiące. Starałam się. Różnie to wychodziło, bo tylko gdy otworzysz się prawdziwie na Boga, możesz się zmienić. Raz było dobrze, a raz upadałam. Kiedy w końcu wydawało mi się, że zaczynam żyć, przychodziły doświadczenia, a demon nie dawał mi zapomnieć o bólu. (...) Moje relacje z bratem były żadne. Udawaliśmy, że nic się nie stało. Nigdy nie myślałam, że któregoś dnia Bóg da mi na tyle odwagi i miłości, by z nim porozmawiać, nie wspominając o możliwości przebaczenia. Stało się to po paru latach. Podczas rozmowy nie czułam żalu ani urazy. Zrozumiałam też, dlaczego w swoim czasie odszedł od Boga - nie chciał być blisko, bo miał świadomość tego, co zrobił. Może ktoś z was pomyśli, jak to jest możliwe? Powiem szczerze, że na chłopski rozum nie jest to w ogóle możliwe. Jednak gdy otwierasz się na Boga, i faktycznie chcesz, żeby twoje życie się zmieniło, to jest to w pełni możliwe.

3. Zgwałcona matka, córka gwałciciela oddana do adopcji - Monica Kelsey

Historia niezwykła szczęśliwej kobiety, do której pewnego dnia dzwoni biologiczna matka i prosi o spotkanie. Ale to nic - ta jej wyznaje, że pewnego dnia została zgwałcona przez jednego z członków rodziny. Wówczas w USA była aborcja nielegalna, ale były kliniki nielegalne. Matka się przestraszyła przestępstwa i oddała dziecko do adopcji. Nie wiedziała nawet jak wygląda ani jakiej jest płci. Po wielu latach wybaczyła oprawcy i to samo po śmierci biologicznej matki zrobiła córka. Jej krótkie streszczenie możecie przeczytać tutaj, a jej bloga tutaj. Polecam

I co z tego wynika? Wybaczyć można zawsze i wszystko. Chrystus w tym pomaga. Brak przebaczenia niszczy nasze wnętrza - nieważne co się stało, jak mocna jest rana. Podstawowym błędem jest  postrzeganie przebaczenia jako słabości. Przebaczyć nie oznacza zapomnieć, ale wyciągnąć lekcję, dać sobie z powrotem bezpieczeństwo, które ktoś kiedyś zabrał. Nie oznacza również braku sprawiedliwości - jednak doświadczenie pokazuje, że miłość przebaczająca jest tak ogromna, że rezygnuje z niej - w znaczeniu chęci jak największego ukarania. Pamiętajmy, że chronić trzeba innych i gdy mamy wybór: zranić kogoś bardziej niż nas zraniono albo wymierzyć sprawiedliwość - moim zdaniem - należy z niej zrezygnować (FacetemJ.). Jest to jednak sprawa do rozważenia indywidualnego.

Jeżeli myślicie inaczej - pole pod postem należy do was ;)
Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

12 maja 2014

Gimby nie znajo

Zapomniane animacje polskie i sąsiedzkie, bo o nich będzie ten wpis, tworzone były w skrajnie nieetycznych czasach komunizmu. Powszechnym było wynoszenie różnych rzeczy z fabryk, pałowanie zwykłych obywateli, zwalnianie z pracy czy uczelni za wiarę czy większą niż średnia działalność na rzecz poprawy bytu. Same filmy, powszechnie błędnie nazywane bajkami, starały się wpajać zgoła odmienny system wartości. Wszyscy je kochali, ale nie wszyscy wyciągnęli lekcje - tak bywa zawsze... Nie będę podawał tytułów, gdyż jest to zbędne - a w razie czego - niech będzie to pretekst do rozmowy z rodziną ;)

Obydwoje znani są w Japonii
Powyższy film lalkowy znany jest na całym świecie pod różnymi imionami. Wiele osób go polubiło za jego prawość, a równocześnie dziecinną niewinność. Sekretem jest, że razem z dziećmi patrzeli i rodzice - wielu z nich z pewnością niosła fantazja kierowana maksymą: Oby moje dziecko takie było... ;) Pierwowzorem była zarówno książka jak i czasopismo Miś, którego był patronem. Jedną z ciekawostek dotyczącą Zajączka jest to, że zmieniał kolor... umaszczenia. Jeżeli się przyjrzymy różnym odcinkom zauważymy, że w jednych jest koloru brązowego, w innym szarego, a następnie oliwkowego. Ma owszem brata szaraczka, ale to nie o niego chodzi.

Kto nie zna tej dwójki? Najpopularniejsza i najdłużej emitowana dobranocka w Polsce. Cały czas obecna na naszym rynku w postaci kolorowanek. Swojego czasu mieli też niewiastę między sobą, ale moim zdaniem dobrze się stało, że zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach ;) Chłopcy byli tak dobrzy, że przeszli cenzurę Irańskich władz po rewolucji islamskiej i pojawili się także na tamtych odbiornikach. Wspomnieć należy, że imiona wymienione w tytule to tylko zdrobnienia. A będąc przy kwestii ich nazywania - wiesz kiedy się pojawili ich rodzice (odcinek bądź film) i jak się nazywali? Podziel się poniżej ;)
Jak to Czesi ;)
Ci bracia są dosyć nietypowi i nie wykorzystywani na paradach choć to oni spali w jednym łóżku, mieszkali w jednym domu bez rodziców. Smykali się po lesie i rozmawiali ze zwierzętami - do dziś Czesi maja coś z paproci i rozmowy ze zwierzętami po jej wykorzystaniu. 
Pierwszy ekologiczny kret - roślinożerca ;)
Bardzo opiekuńczy, zawsze dbający o przyjaciół i przyrodę, ale potrafiący również pokazać pazurki, gdy nadepnęło się mu na odcisk (odcinek z anteną). Części osób zburzę światopogląd jak powiem, że był on chrześcijaninem, gdyż zawołanie "Ahjo!" jest skrótem od "Ahoj Ježíš!". Szach mat ateiści xD Jest on znany w 60 krajach oraz kręcony do 2002 roku - do dzieła więc kinomani!
Z pozdrowieniami dla Czarnej Braci ;)
Choć mogłoby się zdawać, że dobranocka od Wielkiego Brata furory nie zrobi - było inaczej. Dzieci nie interesują się polityką, więc można było oglądać bez konsekwencji. Animacja zdobyła taką popularność, że powstała nawet gra na jedną z platform. Pomysł mógł zostać skopiowany z Hameryki - kojarzycie Strusia pędziwiatra? - ale kto by się tym przejmował. ;) Nie wiem, czy wiecie, ale Wilk ma coś dla facetów pożądanego - nie chodzi o upór i kondycję, ale o płyn na porost włosów. Skąd wiem? Przyjrzyjcie się jego czuprynie w początkowych odcinkach i przeskakujcie co jakiś czas a zobaczycie ;) Seria była wznawiana w roku 2005. Pojawiają się tam również kryptoreklamy nokii, ale to chyba dlatego, że wytrzymałe ciągnie do wytrzymałego. 

Co wy wspominacie? Jakie animacje z dzieciństwa? A może byliście już zbyt "dojrzali" na takie "bzdury"? Komentujcie i wspominajcie - może jakaś mała sesja rodzinna;)

Krzychu

Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

10 maja 2014

Budda, yin - yang, Koran - można czy nie?

Poprzedni wpis to motywator do wpisu o elementach z kultury pozaeuropejskiej w naszym życiu. Oczywiście opiszę kilka najbardziej znanych przykładów, o których słyszałem nie raz i nie dwa.


1. Praktyki buddyjskie w życiu chrześcijanina
Nie ma chyba Polaka młodego pokolenia, który by nie znał poniższego filmu Wojciecha Cejrowskiego mówiącego tak wiele i tak niewiele o ww. religio-filozofii. Częściowo jest tam zawarta prawda, np. o bałwochwalstwie, a częściowo kłamstwo, które wzięło się m.in. z odczytania symboliki przez pryzmat kultury europejskiej. Można przeczytać o tym w wywiadzie, który przeprowadzono z dr Krzysztofem Jakubczakiem. 



Najpopularniejszym przedmiotem przywiezionym, bądź kupionym w sklepie "Wszystko po 2 zł i nie tylko", kojarzonym z ww. motywem jest posążek buddy - niby nic takiego, fajna figurka i pamiątka. Ma jednak ona zgubny charakter ze względu na to, że przez wielu jest czczona jako wizerunek ich boga bądź, na nasze pisząc, proroka dobrej nowiny. Nie zagłębiając się w teologiczne niuanse i treści podam bardzo obrazowy przykład. 
Mamy małżeństwo z własnym mieszkaniem, być może z dzieckiem. Żyje im się różnie - pojawiają się chwile trudne, smutne, kłótnie, ale również sielanka, radość, uniesienie. Nagle w domu coś zaczyna się dziać. W sypialni pojawia się zdjęcie - żona w objęciach innego faceta. Zdjęcie jest oprawione w ramkę, leży na nocnym łóżku.
Sytuacja dziwna - dla większości nie do pomyślenia. W życiu inny facet - mąż nadal jest obecny. Jak on się czuje? Co dziecko jako świadek powie? Podobnie jest z naszą wiarą -  my jesteśmy małżonkiem Boga. To z Nim mamy spać (żyć codziennie). Nasza relacja z Nim jest intymna - nie ma w niej miejsca dla kogoś innego, czegoś innego. To zresztą dotyczy symboliki, ksiąg świętych czy posażków bóstw z każdej innej religii. 

2. Joga, kadzidełka, yin - yang.
Ostatniego z wymienionych nie ma co komentować, bowiem dla chrześcijanina jest jasne, że Chrystus zwyciężył, szatan pokonany, zniszczył śmierci moc. Dlatego też nie ma mowy i nigdy nie było o równości dobra i zła. Któż jak Bóg? A jest On nieskończonym Dobrem.

Ten mecz już jest dawno wygrany! Był ustawiony przez Boga od początku. Szatan to tylko stworzenie.

Co do kadzidełek - jeżeli są kupowane w jakimś supermarkecie żeby pachniało - nie widzę przeciwwskazań. Jeżeli jest to sprzedawane/dawane za darmo przez ulicznych roznosicieli - ja bym się wstrzymał. Podobnie, gdy roznosi je nieznana osoba, ktora zbiera na wakacje - tutaj możemy mieć doczynienia z sektą Harry Kriszny. Dlaczego? Nie wiemy po co one są, skąd pochodzą i czemu mają służyć. Nawet jeżeli cel jest szczytny - dobro dla domu - pamiętajmy, że nam chrześcijanom nikt poza Trójjedynym Bogiem nie może nam tego dobra przynieść. Nikt inny nie wygoni złych duchów. A pojęcie aury - jakie się wówczas stosuje - jest obce i sprzeczne z naszym systemem wartości.

Obecnie z jogą jest grubsza sprawa, gdyż z formy modlitwy, filozofii i medytacji - jak niegdyś sztuki walki czy sumo - przerodziła się częściowo w sport. Z tego powodu jej unikam - granica jest niekiedy niezauważalna nawet dla znawców pochodzących z Dalekiego Wschodu. Stało się to pod wpływem kultury europejskiej, która ma ogromne tendencje do relatywizacji każdego aspektu ludzkiego życia. Jeżeli to jest joga sportowa, która służy rozciąganiu i jesteś na 100% pewny tego - powodzenia ;) W innym wypadku odradzam, ponieważ może zaszkodzić o wiele bardziej niż pomóc.

3. Ucałowanie Koranu, pokłonienie się w świątyni pogańskiej itp.
Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz (Mt 4,10). Niedopuszczalnym jest dla chrześcijanina, aby czynić te i inne tego typu praktyki wobec bogów, którzy naprawdę bogami nie są. Wszyscy ludzie na ziemi nie wierzą w jednego i tego samego boga. Inne religie - w sensie realności ich sfery boskiej - nie są równe chrześcijaństwu. Dla nas jedynie Trójca Święta jest Bogiem. Nie ma innych bogów poza nim. Nie wolno nam oddawać czci przedmiotom ani osobom, które pochodzą z poza naszej sfery religijnej.

4. Słuchanie muzyki religijnej, która nie zawiera treści chrześcijańskich.
Ze słuchaniem muzyki jak jest każdy wie. Zdarza się fajna nuta i zdarza się ta zgoła nieciekawa, która wpada w ucho. Więc co się stanie, gdy muzyka zawierająca modlitwę do pogańskiego bożka lub złorzecząca to zrobi? Ponadto chrześcijanie znają formę modlitwy przez słuchanie czyjejś modlitwy, tzn. że modli się ktoś - my słyszymy i też w pewien sposób się w nią włączamy. Musi to być słuchanie czynne, a nie bierne. Poza tym - jeżeli nie rozumiemy - skąd mamy wiedzieć do kogo i o co ta modlitwa jest. Dlatego kategorycznie tego odmawiam. Dotyczy to także częściowo judaizmu, gdyż zna on modlitwy o niepowodzenie np. Psalmy złorzeczące: 58, 83 i 109. Nie znam muzyki izraelskiej, ale - sądząc po atakach na chrześcijan i muzułmanów - również dzisiaj nie jest to obce.

Podsumowując: bożkom, symbolom, modlitwom i czczeniem jakichkolwiek innych sił niż siły Boga, a także modlitwom o złe rzeczy - Kościół wraz z kościołem mówi nie.

A co wy myślicie? Co jeszcze znacie? Z czym się spotkaliście - miejsce na wyżycie się jest niżej ;)

Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

8 maja 2014

Sailor moon

Od tego zaczęła się moja przygoda z anime. Wielu podziwiało Smoczą kulę czy inne bardziej "męskie" tytuły, a do mnie trafiała niebieskooka blond piękność, która choć rozryczana potrafiła walczyć do końca w imię miłości i sprawiedliwości. Nadal co jakiś czas lubię zerknąć na któryś z odcinków, gdy jest mi źle. Całkiem niedawno - jakiś rok wstecz - obejrzałem powtórnie całość - 200 odcinków plus kilka dodatkowych filmów pełnometrażowych. Co mi się tak nagle wzięło na Czarodziejkę z księżyca? Otóż w tym roku mija dwudziesta rocznica od kiedy pojawiła się na ekranie.

Plakat promujący
Sailor moon jest znana na całym świecie. Polska poznała początki historii nastolatki w rybackim mundurku po emisji wszystkich odcinków w Japonii, czyli w roku 1997. Jednak nie zobaczyli całości, ponieważ serię dopadła cenzura. Wyeliminowane zostały odcinki, które były zbyt brutalne dla dzieci lub obrażały uczucia katolików. Tak więc nie obejrzeliśmy wtedy zarówno finału pierwszej serii, gdzie Księżniczka Serenity uratowała świat w walce z wcieloną królową Metalią w ciało królowej Beryl jak również tęczowego odłamku wydobytego z ciała księdza czy lustra marzeń zakonnicy. Inną ciekawostką jest to, że tak naprawdę nie znaliśmy prawdziwego nazwiska Czarodziejki - Usagi Tsukino, a tylko jego angielską wersję, czyli Bany Cukino (i tak spolszczoną :D). Podobnie jest z atakami czarodziejek, ale tutaj są wątpliwości nawet wśród samych zapaleńców jak je tłumaczyć, więc po prostu zostawię to dla filmu.


Dodatkowo samo anime różniło się, niekiedy istotnie, od wersji mangowej. Najbardziej to chyba dotyczy ostatniej serii czy wiedzy Chibyusy na temat Usagi, gdy przeniosła się do XX wieku. Złamane zostanie również serce fanek Trzech Gwiazd, ponieważ w oryginale to kobiety cały czas, a nie jak w anime faceci zmieniający się w kobiety ;) Ponadto w mandze obecne są liczne romanse, a nawet łamane są konwenanse. Ogólnie to fajnie jest sobie poczytać komiks - i porównać z zupełnie nową wersją w wakacje, która będzie emitowana na Nico Nico. Ma różnić się od wcześniejszego znacznie, gdyż ma to być wierna adaptacja mangi. Naoko Takeuchi powiedziała, że będzie ona przeznaczona dla wiernych fanów, którzy wyrośli wraz z Księżniczką czyli widzów dorosłych. Przyczyną są poruszane wątki.


Choć główna myśl Sailor moon została wzięta z mitologii japońskiej znajduje się w niej wiele odniesień do kultury europejskiej czy chrześcijańskiej. Styl budowy w księżycowym królestwie wygląda jak wzięty wprost z renesansu - może poza zwieńczeniem w postaci półksiężyca na kopule. Innymi bardziej oczywistymi są: ksiądz jako jeden z potworów, zakonnica i jej piękne marzenia, ukrzyżowanie czarodziejek w serii z Czarnym Księżycem, Mesjasz Światła i Ciszy (to może też zaratustrianizm być) czy Święty Graal, który w mandze przechodzi na wyższy etap i nie zostaje zniszczony ;)

Sam w tej animacji cenię główne bohaterki za umiejętność walki z własnymi słabościami, poświęcenie dla innych i dozgonną przyjaźń. Przez nie polubiłem inne mangi, a także doceniłem kunszt samej umiejętności rysowania (pozdtro dla Nadhernej). Może czasem jest to historia słodka i naiwna, ale i takie są potrzebne. Każdy kto śledził ich losy, a na pewno Niekryty Krytyk, wie, że jest to wciągające. Na koniec atak, który wg mnie, jest najlepszy. A co wy myślicie o niej? Jakie wam anime się podobały lub podobają? Podzielcie się nimi w komentarzach.

 Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

6 maja 2014

Holender to gej, a Szwedka to lesba

Takie są stereotypy - a one są dobre na tytuł posta ;) Jest to obiecany suplement do wpisu Kocham cię kochanie moje... O samej miłości będzie niewiele acz treściwie.






Zdaje się, że w podejściu do homoseksualizmu w kościele są cztery różne drogi:
  • to cioty, które zagrażają światu i dlatego je tępimy, odrzucamy

Tą grupę zdaje się reprezentują ludzie, którzy mają albo sami problemy ze swoją seksualnością, albo są zwykłymi fanatykami. Jest to podejście obce nauczaniu Kościoła (nauczanie Kościoła to nie nauczanie poszczególnych księży). Wiąże się ono z przemocą pośrednią i bezpośrednią w aspekcie duchowym, psychicznym jak i fizycznym.
  • to geje, którzy są winni rozpadowi moralnemu społeczeństwa i należy ich zostawić, żeby umarli w grzechu

Jest to podejście nieco lepsze od powyższego jednak również obce Magisterium Kościoła. Wiąże się ono z brakiem miłosierdzia wobec bliźnich, ale również z tzw. grzechem cudzym - nie zrobiłeś nic, aby uratować bliźniego od kary potępienia.
  • to homoseksualiści, z którymi można i należy dyskutować - nic na siłę - aby pokazać im konsekwencję ich czynów przy jednoczesnym miłosierdziu wobec nich (<== tutaj jestem ja)
Jest to nauczanie zgodne z wizją Kościoła, ponieważ zakłada potępienie grzechu sodomskiego przy jednoczesnym niepotępieniu osoby i umiejętności rozmowy z nią. Wymaga to niekiedy ogromnej dozy cierpliwości, ale warto, bo niekiedy są to naprawdę wartościowe osoby ;) Ponadto wiąże się to z uznaniem miłosierdzia wobec tych osób, upomnieniem ich o konsekwencji czynów, a także osobistym świadectwem co jest nie bez znaczenia.
  • to geje, których należy akceptować, bo tacy się urodzili i na pewno Bóg tego chciał, a Pismo Święte jest w tej kwestii nieaktualne i się myli
Jest to postawa obca w ogóle chrześcijaństwu z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy - moralność Biblijna nigdy nie staje się nieaktualna co powiedział sam Jezus o wypełnieniu Prawa (por. Mt 5, 17-20). Drugie - Bóg się nie myli, a musiałby to zrobić zaprzeczając sobie. Poza tym logicznie myśląc - ludzie rodzą się z różnymi dysfunkcjami, defektami, zaburzeniami czy chorobami, których nie akceptujemy.

To jako krótki wstęp o miłości między homoseksualistami.

Z mojego doświadczenia pracy z homoseksualistami czy zwykłych kontaktów z nimi muszę przyznać - istnieje taka miłość. Dla ogromnej rzeszy ludzi jest to szok, aczkolwiek uzasadniony brakiem głębszych relacji z takimi osobami (spokojnie - jestem hetero). Dolewając oliwy do ognia - nie jest to miłość taka sama jak u pomiędzy kobietą czy mężczyzną. Nie chodzi mi w tym tylko o możliwość jej rozwoju w taki czy inny sposób, ale o jej przyczyny. Zauważyłem sam, że jest kilka rodzajów "ich" miłości - skrzywiona miłość przyjacielska, w której źle są odbierane pewne sygnały; przywiązanie wiążące się z akceptacją i potencjalną stałością i oparciem oraz źle interpretowana czułość męsko-męska (coś na kształt kontaktów dorosłego syna z ojcem lub element przyjaźni męsko-męskiej). Owszem mogę się mylić. Wychodząc od tych przyczyn dochodzę do wniosku, że jest to po prostu miłość niedojrzała, szczeniacka. Powtórzę na koniec tego akapitu - to jest moje zdanie.

Na sam koniec przedstawię swój podział homoseksualistów na przykładzie zdjęć, który wiąże się u mnie z określonym podejściem do nich.

1. Pedał - osoba zniewieściała, z której czasami się śmieje (a wraz ze mną nie raz inni faceci lubiący facetów), aktywnie tańczy na paradach równości i ma charakterystyczny głos niewiadomego pochodzenia.

2. Gej - osoba, która ma pewne zniewieściałe odchylenia - śmieszne, ale znośne. Nie śmieje się z niej, bardziej współczuję, ale jej tego nie okazuję i staram się normalnie z nią rozmawiać.

3. Homoseksualista - zdawałoby się facet jak każdy inny, którego jedynym problem jest pociąg do seksu z facetem, no i może związków, ale nie afiszuje się z tym (nie chce i nie ma zamiaru).
PS Z lesbijkami (poza jedną kiedyś - mejlowo) nie miałem kontaktu, tylko czytałem, więc trudno mi coś napisać.

Krzychu
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

4 maja 2014

Święty, Świętszy, Najświętszy, Przenajświętszy

Zacznę od obalenia podstawowego mitu, który wziął się z niewiedzy spowodowanej lenistwem lub brakiem w katechizacji - a jest to częste. Chodzi o tak zwane pogaństwo chrześcijańskie, czyli modlitwę do świętych. Jest to błąd wynikły ze skrótu myślowego, który nie jest nigdy dobrze wytłumaczony z różnych względów. Pierwszy - prawdopodobnie katechista (ksiądz lub osoba świecka) o tym nie wie. Drugi - myślą, że my wiemy tak oczywiste rzeczy, które powinni nam wyjaśnić rodzice. 

A jak się ma prawda? Prosimy świętych, zgodnie z Credo (Wyznaniem wiary), o ich modlitwę. Tak na chłopski rozum - "w kupie siła". Więcej osób się modli - jest większa siła rażenia ;) Profesjonalnie nazywamy to wstawiennictwem. (por. KKK 956; Nie jest to to samo co pośrednictwo!) Najprostszy dowód znajdujemy już w samych modlitwach:

Święta Maryjo Matko Boża módl się za nami grzesznymi 

(...)Wszyscy święci Aniołowie i Archaniołowie, módl(cie) się za nami
Wszystkie święte Duchy niebieskie,
(...)Wszyscy święci Patriarchowie i Prorocy,
(...) Wszyscy święci Apostołowie i Ewangeliści,
Wszyscy święci Uczniowie Pańscy,
Wszyscy święci niewinni Młodziankowie
Z litanii do wszystkich świętych.

Dlaczego ludzi określamy świętymi skoro tylko Jeden jest święty? 

Odpowiedź jest dwukierunkowa. 

Po pierwsze - jakiego człowieka nazywamy świętym? Moja najprostsza definicja jest następująca - jest to osoba, która przebywa w Niebie i się za nas modli czego dowodem są cuda za ich wstawiennictwem. Dotyczy to też błogosławionych, ponieważ różnica pomiędzy nimi a świętymi jest tylko administracyjna - zasięg kultu. Ci pierwsi są przypisani dla pewnej określonej wspólnoty, a drudzy są poddani do oficjalnej czci przez cały Kościół (por. KKK 2012 - 2016). Sam kult świętych znany był już w czasach apostolskich, a w trochę innej wersji w czasach Izraela poprzez szanowanie tzw. sprawiedliwych. Wywodzi się on z kultu męczenników, którzy oddawali w masowych ilościach życie za wiarę w Chrystusa. Świętość ich więc nie była czymś co mieli od zawsze, ale czymś co otrzymali od Jezusa, bo sami z siebie za idee masowo nie ginęli. Otrzymywali więc dary i łaski by wytrwać.

Po drugie - z czego wynika świętość Pana?  Jest to z jednej strony cecha, która określa Jego sposób istnienia całkiem różny od świata, ponad nim, a jednocześnie jest nieosiągalny bez Jego pomocy, jest nie do ogarnięcia, jest bez skazy, jest doskonałą miłością. A z drugiej strony oznacza Boga jako idealnie moralnego - doskonała Miłość, Sprawiedliwość i Miłosierdzie. Ogólnie rzecz ujmując jest w 100% doskonały. Pamiętać należy, że Najwyższy jest święty ze swojej natury, czyli z samego sedna swojego istnienia.

Powyższą prawdę wyrażamy na Mszy Świętej, za autorem Apokalipsy, zawołaniem Święty, Święty, Święty. Potrójne zawołanie jest spowodowane nieobecnością w językach semickich (do którego zaliczamy hebrajski i aramejski) stopniowania przymiotników. A autor, wg Tradycji, był Żydem. Jest to jednak inna historia.


PS Jako że uwielbiam cerkwie i ich wystrój polecam stronkę z wyjaśnieniem symboliki ikonostasu (patrz zdjęcie u góry). Ikonostas w cerkwi
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

2 maja 2014

Apollo i Aojde



Rock wywołuje agresję i tyle. - tak skończyła się swojego czasu dyskusja z jednym z wykładowców na ćwiczeniach. A debatę wywołało pytanie kolegi czy można mówić o czymś takim jak muzyka chrześcijańska. Pytanie niby banalne i odpowiedź szybka. Zobaczymy.

Zacznę od prostego pytania - czym się ma charakteryzować ten typ grania? Treścią, formą, a może instrumentem? No ba - musi być przeto gitara - bez niej nie to nie muzyka xD Myśląc w ten sposób wpadamy w kilka pułapek: 
1. Stopień ostrości muzyki wskazuje (raczej) na nurt - nie na religię w jakiej miałaby być wykonywana. 
2. Treść może być religijna - odwołująca się do postaci religijnych (hit Rh+), czasów (Wham) czy czynności (Mezo - Modlitwa) - a nie musi nieść za sobą wartości.
3. Instrumenty niekoniecznie muszą wskazywać na religię - wyjątkową pozycją cieszą się tutaj organy (pozdro Marusza), które goszczą w kościele - choć co raz częściej w salach koncertowych czy prywatnych domach. A co się tyczy wymienionego na początku instrumentu szarpanego - może być źródłem uniesień (chylę czoła wobec Norki). Często jednak jest źródłem śmiechów i kpin przez tzw. sacro polo. A nie o to chodzi.

A co na ten temat myślą sami zainteresowani, czyli ci, których określamy tym mianem - przykład 2Tm2,3: 

"Najważniejsze: tekstami utworów <<Tymoteusza>> - jak nazywają zespół muzycy - są bezpośrednie cytaty Pisma Świętego, niekiedy tylko nieznacznie zmodyfikowane na potrzeby kompozycji. Czyżby więc 2 TM 2,3 pełnił rolę grupy ewangelizacyjnej? Bo przecież nie jest to <<rock chrześcijański>>, jak napisano w Gazecie Wyborczej...
Malejonek:
Myślę, że pełnią on taką rolę. Ale nie jest to na pewno manipulowanie kimś na siłę - jeśli ktoś nie chce tego słuchać, to nikt mu niczego nie wciska. Jeśli jednak ktoś w tej muzyce odnajdzie coś dla siebie, to ja będą bardzo szczęśliwy.
Lica:
Ja niczego nie muszę nazywać, mnie interesują fakty. Dobudowywanie do muzyki jakiejś ideologii jest niepotrzebne. Rock chrześcijański? Bzdura.
Budzyński:
Nie ma czegoś takiego, jak rock chrześcijański. Jest po prostu muzyka rockowa, a to, że jesteśmy chrześcijanami, jest naszą osobistą sprawą."

(Bartek Koziczyński, Tylko Rock, nr 5 (69) maj 1997)

Ja sam również uważam, że nie ma muzyki chrześcijańskiej, ponieważ to wywyższa pewne zespoły. Pokazuje - tego słuchać, a innego nie. W kręgach bliskich kościołowi określenie to pomaga jednak w odróżnieniu poruszanej tematyki - jak powiem, że jest to zespół chrześcijański to treść przekazu nie jest sprzeczna z wiarą. W wyniku czego - jak trzeba to używam (z niechęcią) tego określenia. Uważam jednak, że każda muzyka, której treść się zgadza z wyznawanymi wartościami i sposób prowadzenia się wykonawcy (solowego lub zespołu) oraz przyjęty system wartości, jest odpowiednia. Jeżeli któraś z tych sfer jest sprzeczna - nie słucham. Nie oznacza to, że wyłączam radio, gdy leci Madonna czy Rihanna - ale nie słucham jej w necie czy na płytach. Inaczej pisząc - nie wspieram ich. Tyle.

Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

Popularne posty: