Takie są stereotypy - a one są dobre na tytuł posta ;) Jest to obiecany suplement do wpisu Kocham cię kochanie moje... O samej miłości będzie niewiele acz treściwie.
Zdaje się, że w podejściu do homoseksualizmu w kościele są cztery różne drogi:
- to cioty, które zagrażają światu i dlatego je tępimy, odrzucamy
Tą grupę zdaje się reprezentują ludzie, którzy mają albo sami problemy ze swoją seksualnością, albo są zwykłymi fanatykami. Jest to podejście obce nauczaniu Kościoła (nauczanie Kościoła to nie nauczanie poszczególnych księży). Wiąże się ono z przemocą pośrednią i bezpośrednią w aspekcie duchowym, psychicznym jak i fizycznym.
- to geje, którzy są winni rozpadowi moralnemu społeczeństwa i należy ich zostawić, żeby umarli w grzechu
Jest to podejście nieco lepsze od powyższego jednak również obce Magisterium Kościoła. Wiąże się ono z brakiem miłosierdzia wobec bliźnich, ale również z tzw. grzechem cudzym - nie zrobiłeś nic, aby uratować bliźniego od kary potępienia.
- to homoseksualiści, z którymi można i należy dyskutować - nic na siłę - aby pokazać im konsekwencję ich czynów przy jednoczesnym miłosierdziu wobec nich (<== tutaj jestem ja)
Jest to nauczanie zgodne z wizją Kościoła, ponieważ zakłada potępienie grzechu sodomskiego przy jednoczesnym niepotępieniu osoby i umiejętności rozmowy z nią. Wymaga to niekiedy ogromnej dozy cierpliwości, ale warto, bo niekiedy są to naprawdę wartościowe osoby ;) Ponadto wiąże się to z uznaniem miłosierdzia wobec tych osób, upomnieniem ich o konsekwencji czynów, a także osobistym świadectwem co jest nie bez znaczenia.
- to geje, których należy akceptować, bo tacy się urodzili i na pewno Bóg tego chciał, a Pismo Święte jest w tej kwestii nieaktualne i się myli
Jest to postawa obca w ogóle chrześcijaństwu z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy - moralność Biblijna nigdy nie staje się nieaktualna co powiedział sam Jezus o wypełnieniu Prawa (por. Mt 5, 17-20). Drugie - Bóg się nie myli, a musiałby to zrobić zaprzeczając sobie. Poza tym logicznie myśląc - ludzie rodzą się z różnymi dysfunkcjami, defektami, zaburzeniami czy chorobami, których nie akceptujemy.
To jako krótki wstęp o miłości między homoseksualistami.
Z mojego doświadczenia pracy z homoseksualistami czy zwykłych kontaktów z nimi muszę przyznać - istnieje taka miłość. Dla ogromnej rzeszy ludzi jest to szok, aczkolwiek uzasadniony brakiem głębszych relacji z takimi osobami (spokojnie - jestem hetero). Dolewając oliwy do ognia - nie jest to miłość taka sama jak u pomiędzy kobietą czy mężczyzną. Nie chodzi mi w tym tylko o możliwość jej rozwoju w taki czy inny sposób, ale o jej przyczyny. Zauważyłem sam, że jest kilka rodzajów "ich" miłości - skrzywiona miłość przyjacielska, w której źle są odbierane pewne sygnały; przywiązanie wiążące się z akceptacją i potencjalną stałością i oparciem oraz źle interpretowana czułość męsko-męska (coś na kształt kontaktów dorosłego syna z ojcem lub element przyjaźni męsko-męskiej). Owszem mogę się mylić. Wychodząc od tych przyczyn dochodzę do wniosku, że jest to po prostu miłość niedojrzała, szczeniacka. Powtórzę na koniec tego akapitu - to jest moje zdanie.
Na sam koniec przedstawię swój podział homoseksualistów na przykładzie zdjęć, który wiąże się u mnie z określonym podejściem do nich.
1. Pedał - osoba zniewieściała, z której czasami się śmieje (a wraz ze mną nie raz inni faceci lubiący facetów), aktywnie tańczy na paradach równości i ma charakterystyczny głos niewiadomego pochodzenia.
2. Gej - osoba, która ma pewne zniewieściałe odchylenia - śmieszne, ale znośne. Nie śmieje się z niej, bardziej współczuję, ale jej tego nie okazuję i staram się normalnie z nią rozmawiać.
3. Homoseksualista - zdawałoby się facet jak każdy inny, którego jedynym problem jest pociąg do seksu z facetem, no i może związków, ale nie afiszuje się z tym (nie chce i nie ma zamiaru).
PS Z lesbijkami (poza jedną kiedyś - mejlowo) nie miałem kontaktu, tylko czytałem, więc trudno mi coś napisać.
Krzychu
Krzychu
0 komentarzy:
Prześlij komentarz