30 kwietnia 2014

Post

Post opublikowany, Wielki Post czy piątkowy post - w sumie niewiele wiemy o samej idei postu. Ja sam jakoś się nie przekonuję do postu w tradycyjnym rozumieniu, czyli odmówieniu sobie pokarmu. Nie widzę po tym jakiejś zmiany - no może się zmniejsza popęd, gdy rezygnujemy z rzeczy wysokokalorycznych i wysokobiałkowych. Dlaczego tak się dzieje? To już nie moja działka
Zaczynając od początku - post dla samego postu postem nie jest. Musi mieć zawsze jakiś cel, czyli intencję. Tutaj jest wolność i swoboda w wybieraniu dobra w rozumieniu Bożym, gdyż post w intencji cudzołóstwa spełniony nie będzie. Dla wielu smutne - ale w wierze prawdziwe. Sam wybór motywacji i pamiętanie o niej nie jest rzeczą łatwą - natłok spraw codziennych, randki z partnerem/partnerką itp.

Ja sam motywacje bym podzielił na dwa rodzaje: pozytywną i negatywną Podział ten wiąże się z nakazem, który kierujemy w swoją stronę.

Tak więc - jeżeli polecenie brzmi tak: Będę odkładał codziennie po 5 zł na akcję x. mamy do czynienia z motywacją pozytywną. Sam jestem skłonny stosować ten rodzaj w okresie Adwentu (okres w kalendarzu kościoła przed Bożym Narodzeniem), gdyż jest to oczekiwanie radosne - najpierw na przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa w Betlejem, a później na Jego powtórne przyjście na końcu czasu (tzw. Paruzja).

Natomiast jeżeli polecenie brzmi tak: Nie będę słuchał muzyki.(co dla melomanów jest tragedią ) mamy do czynienia z motywacją negatywną. Ten rodzaj zazwyczaj stosuję w okresie Wielkiego Postu (okres w kalendarzu kościoła przed Wielkanocą), gdyż jest to oczekiwanie na Zmartwychwstanie, ale poprzedzone Męką i Śmiercią naszego Boga Jezusa Chrystusa. Piszę zazwyczaj, gdyż stosuję go również w wypadku, gdy poszczę tak po prostu lub gdy tego się ode mnie oczekuje (co nie musi być sprzeczne z moimi odczuciami).

To już wszystko jeżeli chodzi o motywacje. Krótko o tradycyjnym i bardziej nowoczesnym rozumieniu. Tradycyjnie jest to - jak zostało wyżej wspomniane - niejedzenie. Wzięło się z czasów, gdy mięso było towarem luksusowym - innego uzasadnienia nie znalazłem. Nowoczesne rozumienie nakazuje wyrzeczenie się czegoś rzeczywiście ważnego dla nas - np. muzyki, kina, słodyczy, pocałunku z ukochaną osobą. Dzieje się tak, gdyż ma to nam sprawić poczucie braku, które ofiarujemy w konkretnie ważnej intencji dla nas. To, że pościmy nie ma być widoczne na zewnątrz - o tym wspomina już Jezus w Ewangelii (Mt 6, 16-18). To ma być czas umartwienia dla nas, nie dla innych - dlatego we własnym sumieniu rozważmy ilość, jakość i sens tego postu.

Katolik jest w sumieniu zobowiązany do przestrzegania pewnych zarządzeń Kościoła, gdyż to Kościół sprawuje swoją władzę z nadania Chrystusa. Nie omija to postu - obyło by się bez tego, gdyby przodkowie nasi tego przestrzegali i nie kombinowali Do dni ściśle postnych (trzy posiłki, w tym tylko jeden do syta) zaliczamy środę popielcową oraz Wielki Piątek. Powstrzymywać się od pokarmów mięsnych mamy w piątki i 24 grudnia, chyba, że wypadnie wtedy uroczystość. Poza tym ścisły post - bez posiłku - obowiązuje pół godziny przed Mszą Świętą, aby Pan Jezus mógł godnie się urządzić w naszym żołądku.

Na sam koniec:

1. Kogo nie obowiązuje post - wprost z Kodeksu Prawa Kanonicznego (tzw. Prawa Kościelnego): Kanon 1252 - Prawem o wstrzemięźliwości są związane osoby, które ukończyły czternasty rok życia, prawem zaś o poście są związane wszystkie osoby pełnoletnie, aż do rozpoczęcia sześćdziesiątego roku życia. Duszpasterze oraz rodzice winni zatroszczyć się o to, ażeby również ci, którzy z racji młodszego wieku nie związani jeszcze prawem postu i wstrzemięźliwości, byli wprowadzeni w autentyczny duch pokuty.
2. Post znosi: Uroczystość (takie święto ważniejsze od zwykłego święta) oraz wszystkie dni w oktawie wielkanocnej (osiem dni po Zmartwychwstaniu Pańskim) np. Boże Narodzenie, gdy wypada w piątek znosi post. Ponadto zwolnienia z postu może  udzielić biskup (dla całej diecezji) lub proboszcz (dla swojej parafii) - jest to tzw. dyspensa. W wypadku, gdy chcemy uzyskać dyspensę udajemy się tylko i wyłącznie do proboszcza miejsca, na którego terenie parafii zabawa (zazwyczaj w tym wypadku się prosi) ma się odbywać. Ciekawostką jest, że w archidiecezji poznańskiej dyspensy od obowiązku powstrzymania się od spożywania potraw mięsnych i od zabawy w piątki udzielić może także spowiednik podczas sprawowania sakramentu pokuty. Może jej udzielić nie tylko dla penitenta, ale także dla pewnej grupy osób, w imieniu której penitent prosi.
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

25 kwietnia 2014

Kocham cię kochanie moje...

Dwa słowa: miłość, kochać - to najbardziej pożądane wyrazy ludzkości. Każdy chciałby się znaleźć w ich objęciu. Jednak coraz częściej mówi się, że miłość to proste reakcje fizyczno-chemiczne zachodzące gdzieś w przysadce mózgowej. Mimo tego całego naukowego języka, ich racjonalizacji i wszystkiego co poznaliśmy nic się nie zmieniło.

W czasie i przestrzeni różnie nazywano miłość kładąc nacisk na wielość jej aspektów. I tak grecy mówili o jej trzech wymiarach: agape, eros i phileo. Przejęła to teologia chrześcijańska dodając coś od siebie i określając nie tylko ich zależności, ale również ich granice:
- agape - miłość wzniosła, niecielesna, należąca w pewien sposób do cech naszej duszy, a w pełni obecna w relacji Boga do człowieka
- eros - miłość pożądliwa, cielesna, należąca do kochanków i w nich w pełni obecna, spełniająca się w sypialni jednak nie obca Bogu w Jego relacji do ludzi
- phileo - miłość przyjacielska, pomiędzy przyjaciółmi czy rodzeństwem.
W samym Piśmie Świętym nie ma rozróżnienia pomiędzy agape i phileo, a eros pojawia się sporadycznie - można policzyć na palcach jednej dłoni. O miłości w rozumieniu chrześcijańskim pisze Benedykt XVI w encyklice "Deus caritas est". Jest to tekst o stopniu trudności, który człowiekowi ze średnim wykształceniem nie powinien sprawiać trudności.

Tyle teologia - a co ze strony pozanaukowej? Tutaj sprawy nabierają znaczenia bardziej cielesnego i psychologicznego. Z jednej strony bajki, filmy i seriale takie jak: "P.S. Kocham Cię", "Czas na miłość", "Czarodziejka z księżyca", "Kraina lodu", które pokazują miłość międzyludzką w sposób wyidealizowany, chcące powiedzieć, że jest to siła w człowieku, która daje życie wielu ludziom. Z drugiej strony natomiast tandetne komedie romantyczne, filmy pornograficzne, które sprowadzają miłość do uczucia i seksu, fizjologii, bo bycie z drugą osobą, gdy się nie czuje "motylków w brzuchu" lub nie przespało się z nią po roku bycia razem jest bez sensu. Takie uproszczenia szkodzą już człowiekowi od samego początku, od dzieciństwa, czego ludzie są świadomi (wyraz temu niekiedy można znaleźć nawet na kwejku (: ) - dzieci, które się zastanawiają czy mając 10 lat nie są za stare na bycie dziewicą lub "faceci", którzy zdradzają, bo Agnieszka miała większe cycki niż moja. Miłość to sprawa indywidualna, o którą powinniśmy troszczyć się wspólnie, aby była prawdziwa.

Z tymi aspektami wiąże się również jak najbardziej czasownik: kochać. Jest on odmieniany przez wszystkie osoby i czasy co chwila. Nie pozostaje to bez znaczenia dla mojego żołądka. 

Dlaczego jestem przeciw? Bo w ten sposób słowo to traci swe znaczenie i swą siłę. Może dlatego faceci tak rzadko mówią to swojej wybrance - by nadal było czymś wyjątkowym? W sumie ciekaweJednak nie o tym teraz. Naprawdę, dziwię się ludziom, gdy mówią to komuś po pierwszym spotkaniu (a nawet piątym). Równocześnie żal mi dziewczyn (choć nie zawsze), gdy widzę, że facet tylko w celach łóżkowych to mówi. Ja sam się wzbraniam przed używaniem tego słowa póki nie poznam kogoś, kto jest warty, by mu to powiedzieć.

Odnośnie miłości u osób homoseksualnych, biseksualnych i innych orientacji (w końcu mamy 23 płcie wg facebooka xD) myślę, że warto napisać kiedyś suplement.
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

23 kwietnia 2014

Głęboko

Jezus mógł zejść z krzyża, ale wolał powstać z grobu. 
Aureliusz Augustyn z Hippony

Zdanie typowe dla Augustyna – wielkiego myśliciela, czciciela, ale przede wszystkim chrześcijanina. Obraz typowy dla Kościoła pierwszych wieków, a także mistyków lat późniejszych oraz ojców soborowych XX wieku. Ładnie brzmi, tak doniośle. Daje nadzieję na lepsze jutro – wzór nagrody za cnotę – jedną z trudniejszych do uzyskania – posłuszeństwo woli.

Niby nic, a jednak coś. Choć czasem to coś to o wiele za mało. Skąd taki wniosek? Porusza to wielu, wiele osób dzięki temu żyje bądź żyło – równie tylu przyprawiło to o śmierć. I nie jest to przesada. Perpetua i Felicyta, ojciec Pio – z drugiej strony Nick Vujicic, ojciec Bashobora. Przykłady mnożą się w głowie, że jakby wszystkie je tutaj wypisać miejsca na księgi na całym globie by nie starczyło.

Czy On wolał wstać z grobu? Czy nie prościej było zejść z krzyża? A co z modlitwą w Ogrójcu? Co z pytaniem o możliwość rezygnacji – czyż nie chciał zrezygnować? Chciał jak najbardziej – jak każdy normalny człowiek. Jednak w Nim było coś więcej co i teraz każdy ma z nas nie będąc tego świadomym. Wszyscy bowiem zostaliśmy zrodzeni z Ducha. Jezus miał Ducha, bowiem jest z Nim w komunii – podobnie jak nasi rodzice. Jednak czy Duch był sprawcą tego, że pozostał do końca? Myślę, że nie całkiem. Wola bowiem odgrywa tutaj znaczącą rolę – stąd ten determinizm u wielu towarzyszy Słowa. Słowo niby broń obosieczna zadało śmierć śmierci. Ironia. Czyżby? A któż tego miał dokonać jak nie On, Strażnik grobowej deski, który znał śmierć od początku, znał każdą jej tajemnice... Widział nawet moment, w którym wdarła się do łoża małżonków w Raju – nieodłączna kochanka ludzi. Strażnik grobowej deski – ironia. Ten, który przyniósł życie stał się Strażnikiem jego końca. To nie może być ironia – to przenajlepszy w świecie trick. Swoisty dance macabre. Już słyszę oburzenie, ale kto odwraca wzrok śmierci, gdy ludzie się nawracają? Kto kradnie tych, których nikt ukraść nie mógł?

Dawca życia, który wychodzi ze śmierci. Nadal jest zgorszeniem – nawet większym niż u początku swej ziemskiej wędrówki. Wielu bowiem na dźwięk jego imienia ugina nam kolana, wrzuca w taniec, w którym Partner nas matuje i nie zezwala wejść weń. Nie ma jednak Mu równego, dlatego śmierć nawet nie zauważa, że cały czas tańczy z jednym Człowiekiem przez tyle miliardów istnień.

Życie dał nie raz. Jednak wszyscy czekają na ten trzeci etap, gdy na głos Jego ust powstaniemy na wzór tego co sam w grobowcu uczynił. Ekscytacja sięga zenitu – żywi się cieszą, martwi liczą dni, godziny, lata.

Pamiętaj człowiecze, że już nic ci nie grozi – popatrz za siebie. Co widzisz? Jak najpełniej złoty krzyż – ciężki i zimny, ale twój. Dlaczego tyle radości z powodu krzyża – bo on ci dał życie. Życie pełne, pełne miłości, radości, smutku i żalu. Nie jest to to czego oczekujesz, ale dostajesz – przyjmij dar, a krzyż się zaświeci jak latarnia na drodze. Nie pomnoży problemów, ale przywoła Klienta, który weźmie to od ciebie za darmo. Oj jaki błąd... Błąd niewybaczalny – da jeszcze Siebie.
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

Popularne posty: