Jadę
właśnie na dwudziestopięciolecie ślubu mojej cioci. Jest to o
tyle ważne, ponieważ niezwykłe w tych czasach. Rzadko kiedy bowiem
zdarza się małżeństwo z tak długi stażem. Życzę tych godów
oraz tym bardziej każdych następnych wszystkim małżonkom –
szczególnie tym, które znam ;) Myślę, że to dobry początek dla
tematu dopełniającego cykl wpisów o kobietach na
tym blogu.
Wygląd
A co
tam – będę próżny, ale zacznę od wierzchniej warstwy kobiety.
Jak to brutalnie brzmi, ale cóż. Styl
ubioru mówi wiele, ale nie wszystko. Może wprowadzać
błąd w postaci stereotypów - najlepiej wiedzą to chyba
„metalówy”. Są jednak pewne warunki psychologiczne za to
odpowiedzialne co do których być może odwołam się jeszcze.
Wracając – ciuchy mają dla mnie niebagatelne znaczenie. Widząc
kobietę, która na co dzień chodzi z pępkiem na wierzchu;
szortami, które ledwo zakrywają tyłek oraz w bluzkach z dekoltem,
który nie spełnia swej roli (ma ciekawić) to osoba płci
przeciwnej do mnie zniechęca mnie do kontaktu i relacji. Myślę
bowiem o zbytnim zagubieniu tej osoby bądź – po rozmowie – o
braku oleju w głowie. Jeżeli chodzi o codzienny ubiór preferuję
dziewczyny ubrane w długie spódnice – nie, nie chodzi tutaj o
cnotę – ale o kuszącą moc spódnicy. Kobieta odpowiednio
ruszająca biodrami jest o wiele atrakcyjniejsza niż ta, która
pokazuje co ma. Przyjemnie patrzy się też na te dziewczyny, które
skrywają swoją wstydliwość pod warstwą normalnego ubioru.
Przechodząc
głębiej i patrząc na samo ciało chciałbym mieć dziewczynę,
którą można za coś chwycić podczas nocy poślubnej i każdej
następnej. Nie interesują mnie patyczaki kreowane w większości
przez modę, za którą są odpowiedzialni homoseksualni projektanci (nie jest tak?). Nie piszę tutaj o naturalnie chudych
niewiastach (dlaczego chudy piszę się przez brzuszek „c”?). Mam
bowiem koleżankę, którą poznałem w liceum, która starała się
przybrać kilka dodatkowych kilogramów, ale jej nie wyszło. Nie
podobają mi się osoby, które mają posturę „młodego
Amerykanina”. Nie jest to jakakolwiek dyskryminacja – w tym
miejscu sobie zadaję pytania: „Jak?”; „Dlaczego?”; „Przez
kogo?”. Grafika obok zapożyczona od Anonimove przedstawia typy o jakie
mi chodzi.
Nośność
Zgodnie
z myśleniem wielu mężczyzn kobieta winna być nośnikiem klasy nie
tylko na spotkaniach towarzyskich, ale również w domu. Nie
chciałbym żeby było to coś sztucznego, wyuczonego. Powinno to być
naturalne; wyniesione z domu rodzinnego. Zdaję sobie z tego sprawę, że wiele
dziewczyn odbiera inne poczucie estetyki od rodziny i to nie jest ich
wina. Każdy człowiek nosi bowiem w sobie wstydliwość szczególnie
widoczną w okresie wczesnego dzieciństwa (5/6 rok życia). Jeżeli
to zachowamy to klasa pozostanie, ponieważ opiera się ona w
większej mierze na naszej skomplikowanej naturze. W przeciwnym
wypadku rzeczywiście ważna będzie praca samodzielna, ale nie
wmuszanie tego w siebie. Naturalna praca i wpajanie nauki. Klasa
warunkuje też ubiór i kulturę fizyczną. Te w dalszej mierze
kształtują charakter, rozwój kultury, klasy itp.
Wnętrze
Nie
będzie to biologiczny opis krętości jelita czy budowy płuc, ale
jak to określamy potocznie „to coś”. Dla mnie kobieta powinna
być na tyle mądra i inteligentna, abym mógł po pracy, na
wakacjach, w łóżku pogadać swobodnie poruszając tematykę
jajorodności ssaków, seksualizacji życia wg Freuda czy
transcendencji aktu małżeńskiego – jednym słowem mózg. Z tego
wynika reszta – sposób mówienia, akcent, poprawność językowa,
a nawet barwa i ton głosu. Dokładając wymagań – a co kobiety
mogą to i ja – powinna być w tym przede wszystkim katoliczką.
Wspólna wiara bowiem ułatwia życie – nie ma bowiem kłótni: kto
ma z dzieckiem iść do Kościoła, jakie wartości przekazywać,jak prowadzić wspólne ognisko domowe itp.
Miejsce
kobiety
Wybaczcie
panie, ale potrzebowałem określeń, które byłyby zrozumiałe dla
wszystkich. Nie będę wymieniał z kim się zgadzam a z kim nie
spośród myślicieli, których prezentowałem wcześniej. Po prostu
napiszę, a kto czytał wyłapie wątki.
Jak
dla mnie kobieta jest ukoronowaniem stworzenia. Jest tą istotą,
która została stworzona ostatnia i przy tym jako najbardziej
skomplikowana (siedem dni stworzenia – od prymitywnych rzeczy do
kobiety). Ma tę samą naturę istnienia co mężczyzna, a jej rola w
społeczeństwie wynika z jej wrodzonych zdolności oraz w pewnej
mierze z uwarunkowania kulturowego (nie muszę chyba pisać, że
niewiastą jest dla mnie tylko taka osoba o genotypie XX). W stosunku
do piękniejszej płci powinno się stosować pewne niepisane zasady.
Nie po to by poniżyć, jak proponują to skrajnie lewicowe
feministki, ale po to, aby podkreślić jej wyjątkowość. Nie jest
ona bowiem tylko maszynką reprodukcyjną czy cielesnym „wibratorem”
dla mężczyzn. Przede wszystkim jest naszą matką, żoną, siostrą
czy przyjaciółką. Żadna z tych funkcji nie hańbi kobiety. Wręcz
przeciwnie – podkreśla to co w nich najlepsze. Każda niewiasta
bowiem ma w sobie to ciepło opiekuńcze, którego mężczyzna nigdy
nie uzyska - nie urodzi; żaden człowiek nigdy nie kochał
bardziej od matki, nie odkrywał mężczyzny jak żona, nie
podpowiadał jak siostra oraz nie pocieszał jak przyjaciółka.
Nie
uważam jakoby miejsce mojej żony było w kuchni – tutaj ja bym
chciał rządzić ;) Nie ma być poddana mężowi jak to się rozumie
potocznie. Każdy ma swoją funkcję niezbywalną jak to wyżej
nakreśliłem. Z drugiej strony uważam, że kobieta może się
realizować w pracy, ale nie kosztem męża i\lub dzieci. To samo
dotyczy faceta. Niewiasta jest fizycznie słabsza od mężczyzny, dlatego
nie powinno być nakazu zatrudniania kobiety wszędzie. Powinna być
możliwość zakładania firm płciowych. Podobnie szkół
publicznych. Płeć piękna jest jednak silniejsza psychicznie.
Wystarczy zobaczyć na yt film o Holendrach poddających się testom
skurczowym. Nie powinna pretendować do pełni równouprawnienia. Nie
jest, i miejmy nadzieję, że nie będzie, mężczyzną. Jesteś
delikatna na zewnątrz – i taka zostań ;) Co do duszy – widzisz
różnicę? Ja nie. Bóg ma dla nas plan, a Kościół nam podpowiada
jak go realizować ;) Tego się trzymajmy.
Masz
uwagi? Pisz pod spodem.
Krzychu
"Przechodząc głębiej i patrząc na samo ciało chciałbym mieć dziewczynę, którą można za coś chwycić podczas nocy poślubnej i każdej następnej."
OdpowiedzUsuńZabawne