25 stycznia 2017

Nowi ludzie

Każdy z nas obserwuje ludzkie perypetie w świecie filmu i serialu. Zaspokaja to naszą potrzebę interesowania się światem innych. Bardzo często od świata wyimaginowanego przechodzimy do w miarę realnego czytając plotki o osobach znanych, wchodząc w świat fanów etc.


Wytwarza się w tym bardzo pozytywne zjawisko tworzenia sobie wzorców i antywzorców zachowań ludzkich. Tak wykreowane osoby wpływają na nasze postawy życiowe. Jednak najbardziej pozytywny efekt otrzymujemy, gdy pod ich wpływem szukamy takich osób w swoim otoczeniu.

I tak oto zaczynamy eksploatować nasze własne środowisko. Dostrzegamy osoby bliskie w całkiem innym świetle, jako herosów, brutali, ludzi z mega problemami. Jednocześnie środowisko staje się naszym lustrem. Patrząc na inne bliskie nam osoby zaczynamy dostrzegać to, czego nam brakuje. Po pewnym czasie niektóre postaci wywołują u nas dziwne wrażenie znajomości, pokrewieństwa. Może właśnie spoglądamy na kogoś przez pryzmat własnych marzeń? Nie tyle materialnych czy dotyczących pozycji społecznej, ale przede wszystkim osobowościowych, charakterologicznych. Jednym słowem - patrzymy na kogoś i myślimy: "Ja taki chcę być!". Jest to całkiem normalne w gronie najbliższych. Tak rodzą się pewne rodzaje przyjaźni, które polegają na życiowej wymianie i nauce.

Co wtedy, gdy zjawisko występuje wobec osób obcych, nowo poznanych? Spotykacie się, gadacie, rozumiecie i pragniecie kontaktu. Wiecie, że jeden raz to nie jest wystarczająco. Chcecie więcej i więcej. Chcecie uczepić się takiej osoby i jej nie puszczać. Do miłości daleko, ale chcecie wypracować bardzo dobrą znajomość, przyjaźń. Przyglądacie się takiej osobie, uśmiechacie się nie tylko ustami. Wasze wnętrze też się raduje, śmieje się. Skutkiem tego jest niekontrolowany przebłysk radości na twarzy. Przy tym wszystkim taki człowiek wywołuje u ciebie ten moment pozytywnego skrępowania. Myślicie sobie "Ja pierdziu! Dlaczego dopiero teraz spotkałem takiego człowieka!". Mało tego - łączy was wiele tematów, różnica wieku i doświadczenia nie gra roli. Uczycie się od siebie na wzajem, ja doświadczenia, spojrzenia dojrzałej, przemielonej przez życie osoby. Ona... nie wiem czego. Być może spojrzenia młodzieńczego, nie rozczulającego się nad sobą. Tego, że potrafię zareagować żywiołowo broniąc swojego. Nie wiem. Chcę takich ludzi, chcę takiego człowieka.

A gdyby takich ludzi było więcej? Zacznijmy od siebie.

Krzychu;)
Udostępnij:    Facebook Twitter Google+

Popularne posty: